3.

8.9K 347 331
                                    

Zapukałam do drzwi domu, w którym kiedyś mieszkałam. Prawie od razu moim oczom ukazała się zapłakana i zmęczona twarz mojej mamy. Bez wahania przytuliłam ją do siebie i obie wpadłyśmy w cichy szloch. Stałyśmy tak dobre kilka minut, aż w końcu, gdy troszkę się uspokoiłyśmy, weszłyśmy do środka. W kuchni zastałam mojego tatę. Siedział przy stole podtrzymując głowę rękami.

- Tato? - przerwałam ciszę.

Powoli podniósł głowę i spojrzał na mnie. Prawie go nie poznałam. Wieczny optymista, zawsze radosny, pełen energii jak na swój wiek, teraz, smutny wzrok, niewyspana twarz.

- Jejku, tato. - powiedziałam z żalem i pobiegłam go przytulić.

Nie miał on siły nawet wstać więc tylko siedział i także objął mnie ramieniem. Kolejne łzy zaczęły spadać po moich policzkach. Jeszcze raz popatrzyłam na jego twarz na której widziałam samotną łzę i usiadłam przy stole.

- Będzie Laura i Georg? - powiedziałam cicho.

Laura była to moja starsza siostra, która przeprowadziła się dość daleko od naszego rodzinnego miasta, zaś Georg to dobry przyjaciel rodziny. Jest w moim wieku, dlatego zawsze świetnie się dogadywaliśmy. Bardzo zależało mi aby pojawili się tego dnia.

- Będą. - odpowiedział tata - Powinni pojawić się za góra pół godziny.

Dzisiaj przykry dzień dla całej naszej rodziny. Pogrzeb mojej młodszej siostry. Jej ciało znaleziono w lesie, w pobliżu mojego domu. Nie wiem skąd ona się tam wzięła. Brałam pod uwagę to, że jechała do mnie w odwiedziny, ale z tego co mówili moi rodzice, miała ona nocować u swojej przyjaciółki. Ona potwierdziła, że faktycznie tak miało być, ale dziwnym trafem Amanda - bo tak miała na imię moja zmarła siostra - nie pojawiła się. Pewnie to wtedy musiało się stać. Łzy napłynęły mi do oczu, gdy przypomniałam sobie tą uroczą dziewczynę. Byłyśmy ze sobą blisko. Niestety odkąd wyjechałam do Nowego Yorku, rzadko się spotykałyśmy i nie utrzymywałyśmy większych kontaktów. Teraz tak bardzo tego żałuję. Nie da się jednak cofnąć czasu.

Poszukiwania tego psychopaty zaczęły się natychmiastowo, lecz efektów jak nie było, tak nie ma. Policja i detektywi są bezradni. Nie ma żadnych odcisków palców ani innych śladów, które pomogłyby w rozwiązaniu tej zagadki. Po prostu zbrodnia idealna.

Do tego ta wiadomość od nieznanego numeru. Zabawa dopiero się zaczyna? To się robi coraz bardziej przerażające. Czy on planuje kolejne morderstwa? Policja próbowała wykryć ten numer, ale od razu po wysłaniu SMS'a karta została wyciągnięta z telefonu. Ten chory człowiek o wszystkim pomyśli. Ale wiem, że kiedyś popełni jakiś błąd i już się z tego nie wywinie.



^*^*^*^

Pogrzeb odbył się bez większych komplikacji. Wszyscy ze łzami w oczach udali się do swoich domów. Moi rodzice nie mieli ochoty ugaszczać całej rodziny. Zresztą nikt im się nie dziwił. W tragiczny sposób stracili swoją córkę. Do tego morderca, chodzi sobie od tak na wolności i nawet ma czelność pisać mi wiadomości. Skąd wogóle miał mój numer? To wszystko naprawdę jest porąbane.

Ja także od razu po pogrzebie udałam się do domu. Nie chciałam narzucać się rodzicom, ale także wolałam dokończyć w ciszy i spokoju ten dzień. To wszystko do mnie jeszcze nie dotarło. Dalej nie mogę zapomnieć widoku zmasakrowanej siostry i tej ręki. Jak myślę o Amandzie, przed oczami staje mi to zdjęcie. Nie chcę aby tak było. Wolę pamiętać ją taką, jaka była. Czyli roześmiana, szczęśliwa.

Nareszcie stanęłam przed drzwiami domu. Wyciągnęłam klucz z torebki, ale po chwili okazało się, że drzwi były otwarte. Serce zaczęło bić mi dwa razy mocniej. Zawładną nade mną strach. Brałam pod uwagę, aby zadzwonić na policję, ale mogło się okazać, że w roztargnieniu zapomniałam zamknąć drzwi, gdy wychodziłam i byłoby to niepotrzebne. Powoli otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do środka. Od razu rozejrzałam się w każdą stronę, ale wszystko było na swoim miejscu. Ściągnęłam płaszcz i buty, po czym z mocno bijącym sercem skierowałam się w stronę kuchni. Tam także na pierwszy rzut oka było tak, jak to zostawiłam. Z szafki wyciągnęłam noż i poszłam do mojego pokoju. Drżącą ręką otworzyłam drzwi i pierwsze co przykuło moją uwagę była biała kartka leżąca na łóżku. Podniosłam ją i zaczęłam czytać:

" Teraz wiesz, że to nie żarty. Lepiej nie wzywaj psów, bo może się to dla ciebie źle skończyć. "

Wyszczerzyłam oczy i patrzyłam tępo w kartkę. Ten ktoś był w moim domu i zostawił tu tą kartkę. Z pewnością musi to być ten morderca. Skąd on miał klucz do mojego domu? Może się włamał? Może dalej tutaj jest? Zaczynałam coraz bardziej się bać. Bez zastanowienia zadzwoniłam po policję.

Po skończonej rozmowie, postanowiłam poczekać tam gdzie jestem na ich przyjazd. Może się to wydawać śmieszne, ale okropnie się bałam teraz gdziekolwiek ruszyć. Usiadłam na łóżku i próbowałam się uspokoić. Mimowolnie nasłuchiwałam, czy aby nie słychać czyiś kroków w domu, ale nic niepokojącego nie zauważyłam. Jeszcze raz wzięłam kartkę do ręki, ale po chwili przypomniałam sobie, że mogą być na niej odciski palców tego, kto to napisał, więc znowu ją odłożyłam.

Nagle usłyszałam trzask rozbijającego się szkła. Zaczęłam panikować. Nie wiedziałam co mam robić. Dlaczego wtedy od razu nie uciekłam?! Spokojnie przeczekałabym przyjazd policji w samochodzie i byłoby dobrze.Jednak oprócz tamtego odgłosu nic nie usłyszałam.

Nie mogłam tak bezczynnie siedzieć. Policja niedługo powinna przyjechać, dlatego postanowiłam wyjść z domu, a nie ciągle siedzieć w strachu. Sięgnęłam po nóż, który leżał na stoliku i otworzyłam drzwi. Zrobiłam krok do przodu i wtedy zobaczyłam przyklejoną kartkę na ścianie, na wprost mojego pokoju.

Miałam tego dosyć. Bezradność przezwyciężyła strach, więc szybko podeszłam bliżej i przeczytałam zawartość kartki.

" A jednak mnie nie posłuchałaś. Teraz zobaczysz do czego jestem zdolny"

Upadłam na kolana i łzy zaczęły spadać po moich policzkach. Co ja takiego zrobiłam, że spotyka mnie coś takiego?! Czyli to przeze mnie perfidnie zamordowano Amandę? Wpadłam w jeszcze większy płacz. Jestem taka słaba. Tyle razy jako adwokat broniłam ludzi skrzywdzonych w różny sposób, a teraz spotyka to mnie.

Moją histerię przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Nie, nie, nie. Nie mogę teraz umrzeć. Muszę znaleźć tego kogoś, kto mi grozi. Jeszcze mocniej trzymając nóż w ręce skierowałam się w stronę odgłosów dochodzących z przedpokoju.

Po chwili do mojego celu prowadziły jedne, jedyne drzwi. Z przerażeniem, którego nie próbowałam już pohamować otworzyłam je. I wtedy zobaczyłam...




Godzina 3.13 ✔️Where stories live. Discover now