13.

5.8K 327 171
                                    

- Ale on wie, że tutaj jestem! Nie ma sensu, żebym się i tutaj bała. Wolę już to robić pod kołdrą w moim domu.

- Tutaj się nie dostanie Suzanne! Masz to zagwarantowane. - zapewniał mnie pan Nelson.

- Co mi z tego! Jeżeli raz zadzwonił, zadzwoni i tej nocy! - wykłócałam się.

- To jaki problem jest nie odebrać?- wtrąciła się pielęgniarka.

Siedziałam właśnie w gabinecie Nathaniela Nelsona i przekonywałam go, że powinnam już wrócić do domu. Może nie chodziło o moje bezpieczeństwo, ale o warunki tutaj. Okej, nie powinnam narzekać, bo oni chcieli zapewnić mi bezpieczeństwo, ale zasady tutaj są naprawdę chore. Kiedy chciałam się iść wykąpać po tym całym incydencie, okazało się, że prysznic, to kabina bez drzwi, zaś z samym zawieszonym prześcieradłem - jak w przymierzalniach w centrach handlowych. Z lekkim wahaniem weszłam do tej kabiny, bo było mało prawdopodobne, żeby o tak późnej porze ktoś nie spał. Ale jednak. W środku mojego kąpania ni stąd, ni zowąd, zasłonę odsunęła pielęgniarka. Szybko próbowałam się czymś zakryć, jednak ona tylko zmierzyła mnie wzrokiem i wyszła z łazienki. Później dopiero dowiedziałam się, że takie zachowanie to nie nowość. Po prostu chcieli sprawdzić czy niczego sobie tam czasem nie zrobiłam.

Do tego nie mogę mieć czegoś takiego jak słuchawki - bo mogę się na nich powiesić, lub ktoś inny - nie mogę mieć nawet swojego telefonu i - co wydaje mi się chore - nawet maszynki do golenia i kosmetyków - bo są w szklanym pojemniku.

To na pewno nie jest wszystko, ale jestem tutaj dopiero drugi dzień i mam dosyć. Po latach pracy, nie wyobrażam sobie życia bez internetu. Typowy człowiek XXI wieku.

- Panie Nelson, ja na prawdę nie mogę tutaj dłużej zostać. Muszę wrócić wreszcie do pracy. I tak się dziwię, że mnie jeszcze nie wyrzucili. Nie wie pan do czego ten człowiek jest zdolny. Nigdy go nie zamkną, przez co nigdy nie odpuści. Nie mogę się cały czas chować. Może to jest czas, abym wreszcie stanęła z nim twarzą w twarz?

- Nawet niech pani nie mówi tak. On jest człowiekiem. Żaden człowiek nie jest tak idealny, żeby chować się wieczność. Kiedyś zrobi jeden mały błąd i wreszcie go złapią.

- Dobra to nie ma sensu, ale jeżeli on coś zrobi, a wiem, że do czego jest zdolny,  wypisuję się na żądanie. Nie chce tracić ostatnich dni mojego życia. - odpowiedziałam i bez słowa wyszłam z gabinetu.

Od razu skierowałam się w stronę mojego pokoju. Byłam trochę zła, dobra nie trochę, byłam naprawdę wkurzona. Ale jutro na spokojnie wszystko spakuję i się stąd wyniosę. Taki mój plan. Nie mogę tracić ostatnich dni mojego życia, będąc tutaj.



^*^*^*^*^*^*^

Siedziałam na moim łóżku wpatrując się w drzewa za oknem. Gdyby nie było tych cholernych krat byłoby naprawdę dobrze. Już się ściemniało, więc postanowiłam wyjść na korytarz przed ciszą nocną. Siedziało tam kilka osób żywo ze sobą rozmawiając. Boże, jaka ja jestem aspołeczna. Jestem tutaj drugi dzień, a jeszcze nikogo nie poznałam. W sumie odkąd przyjechałam do Nowego Yorku poznałam tylko osoby z mojej firmy - w dodatku nie wszystkie.

Chciałam do nich podejść, ale trochę zniechęciłam się po próbie rozmowy z tamtą dziewczyną. Usiadłam więc na wolnej ławce. Najgorsze jest to, że kompletnie nie mam tutaj co robić. Zawsze zajmowałam się pracą i nie zdawałam sobie sprawy, że może być taki wieczór jak ten. Nic nie robienia. Tutaj czas się zatrzymuje. Podobno nie ma się tutaj zmartwień, jednak ja, jak zwykle, mam ich masę.

Godzina 3.13 ✔️Where stories live. Discover now