Rozdział XXIX: Co ja takiego ci zrobiłem?

11 1 1
                                    

Obudziłam się o 6 rano. I to nie sama bo telefon dawał o sobie znać.

Nick🐱: REY!
Rey💎: nie krzycz na mnie Caps Lock'iem!
Nick🐱: Ian cię nie zdradził! I mam na to dowód!
Rey💎: nie chcę już nic o nim słyszeć! I przekaż mu że to on się będzie zajmował dzieckiem!
Rey💎: i nie pisz do mnie więcej na jego temat!
Nick🐱: tylko mi potem nie płacz bo ci już wtedy nie pomogę! .
Rey💎: kropka? Okey... Nie pomagaj! Mam ciebie i twoją pomoc gdzieś! I tak nigdy nie pomagasz!

-Rey? - usłyszałam głos Sary - czemu nie śpisz? Jest dopiero 6 rano... Jeszcze 3 godziny snu...
-Nie ma mowy żebym zasnęłam chociaż na minutę...
-Co się stało?
-Ian mnie zdradził... A teraz Nick mówi że niby nie... Ja już nic nie rozumiem...
-Boże dziewczyno...
-Co?
-Spałaś ty dzisiaj coś?
-Nie...
-Rey... Człowieku musisz spać...
-Ale jak mam spać skoro mnie łeb napierdala i cały czas myślę o Ianie?! - Sara podeszła do mnie i mnie przytuliła. Po chwili Sara mnie puściła a mój telefon zaczął z siebie dźwięk oznaczający to że ktoś właśnie do mnie dzwoni. Spojrzałam na ekran. Wyświetlała się na nim twarz Iana. Odebrałam.
-Rey? - usłyszałam głos Iana.
-Czego odemnie ty chuju jebany chcesz?! - wstałam.
-Rey proszę wsysłuchaj mnie...
-Nie! Nie kurwa! Jak żeś zerwał ze mną kurwa przez wiadomości to teraz nie oczekuj litości!
-Jak cię kurwa w domu nie ma to gdzie jesteś?! - powiedział równie wściekły.
-No nie gadaj że zrezygnowałeś z Sabrinki i mecza...
-Rey gdzie jesteś... - powiedział błagalnym tonem.
-Nigdy się tego nie dowiesz!! - krzyknęłam po czym się rozłączyłam i zaczęłam płakać. Sara mnie przytuliła.
-Zobaczysz... Jeszcze będzie dobrze...
-Mała też chce dokopać Ianowi... - powiedziałam przez łzy.
-Niby jak? - powiedziała cicho się śmiejąc.
-Tak... - wzięłam jej rękę i położyłam na moim brzuchu.
-Się mała wojowniczka po mamie znalazła... - powiedziała po czym się szeroko uśmiechnęła.
-Prędzej po cioci... - uśmiechnęłam się.

Perspektywa Iana

Jakieś pół godziny temu właśnie przyleciałem a teraz stoję w salonie, razem z Harrym, w domu w którym powinna być Rey ale jej nie było więc zadzwoniłem do niej. Po chwili odebrała.
-Rey? - zapytałem licząc że mi odpowie.
-Czego odemnie ty chuju jebany chcesz?! - nie powiem. Zabolało.
-Rey proszę wsysłuchaj mnie... - powiedziałem patrząc się na Harry'ego oczekując jakiejś pomocy.
-Nie! Nie kurwa! Jak żeś zerwał ze mną kurwa przez wiadomości to teraz nie oczekuj litości!
-Jak cię kurwa w domu nie ma to gdzie jesteś?! - powiedziałem wściekły.
-No nie gadaj że zrezygnowałeś z Sabrinki i mecza... - byłem wściekły.
-Rey gdzie jesteś... - powiedziałem błagalnym tonem starając się ukryć to że jestem wściekły.
-Nigdy się tego nie dowiesz!! - krzyknęła po czym się rozłączyła.
-Harry... Błagam cię powiedz gdzie ona jest...
-Zdra... - zaczął ale mu przerwałem.
-Nie zdradziłem jej! Do jasnej cholery aż tak ciężko to pojąć?! Po prostu powiedz gdzie ona jest...
-Szkoła...
-Ratujesz mi dupe...
-Nie po raz pierwszy... I jak się domyślam to podwieźć cię tam... Kwiatki też dać?
-Pojechać to sam mogę a kwiatków o tej porze to chyba raczej nie dostanę... Brawo ja.. Zostawiłem kluczyki w domu...
-Harry zawsze każdego wszędzie podwiezie... Idź do samochodu a ja zaraz przyjdę... Tylko kluczyki znajdę...
Jak Harry powiedział tak zrobiłem. Poszłem w stronę samochodu, a po chwili pojawił się on z kluczykami. Siadłem od strony pasażera. Po chwili ruszyliśmy. Stukałem palcami o kolano.
-Jak myślisz... Co będzie jeśli mi nie wybaczy albo tego nie zrozumie? - zapytałem patrząc się przez szybę.
-A skąd ja to mogę wiedzieć? Gdyby Rey miała geny po Alex to by ci wybaczyła... Potem znowu by było źle... A potem znowu okej... Ale ich nie ma więc nie wiem co jej teraz przyjdzie do głowy...
-Super pocieszenie...
-Ale czemu odrazu zakładasz że będzie źle?
-Bo jak sam powiedziałeś po niej można się wszystkiego spodziewać... - westchnąłem - daleko jeszcze?
-Stoimy od jakiś dwóch minut... Idź do niej... Ja tu czekam... Powodzenia
-Przyda się. - powiedziałem po czym wysiadłem z samochodu i poszedłem w stronę tego jakby "bloku" w którym mieszkają uczniowie. Miałem szczęście. Rey siedziała na ławce razem chyba z Sarą. Podeszłem do nich. Nie wiem czemu ale się trochę bałem.
-Rey... - powiedziałem niepewnie.
-Po co tu przylazłeś?!
-Rey zrozum to że ja cię nie zdradziłem... To nie ja to pisałem... To była Sabrina... Rey błagam uwierz mi...
-Nie musi ci wierzyć! Mam dowód na to że jej nie zdradziłeś! - usłyszałem głos Violet. No tego to się kurwa nie spodziewałem.
Violet podeszła bliżej nas... A raczej podbiegła...
-Rey mam dowód na to że Ian cię nie zdradził... Obejrzyj dokładnie ten filmik. To jest zaraz po tym jak on zasnął... I Ian nie wychodził z pokoju tak samo jak ja i Sabrina... - podała jej telefon.
-A zasnąłem chwilę po tym jak skończyłem pisać na grupie...
-Możesz się chociaż raz zamknąć panie Ian kapitanie drużyny? - powiedziała Violet patrząc na mnie.
-Masz dowód że ona mnie nie lubi... A ja się jej boję.
-No dobra jest Sabrina... Ale co ona robi z jego telefonem?
-Oglądaj dalej... - powiedziała Violet.
-Skąd w znacie hasło do jego telefonu? Co ty robisz z jego telefonem?
-Gada przez sen... Przywracam wiadomości które pisała Sabrina... Renee zrozum to że on cię nie zdradził... To wszystko wymyśliła Sabrina... Ona chciała mieć Ian "dla siebie"...
-I by mi się to udało gdyby nie ty! - za nami pojawiła się Sabrina. Super... Po prostu zajebiście...
-Ty suko! Pierdolona szmata! - Rey podeszła do niej... Wyczuwam kłopoty...
-I ty sądzisz że Ian chce być z takim czymś jak ty... No weź sobie nie rób żartów... - Rey uderzyła ją w policzek - taka mała, słodka kujonica... Wracaj do swoich książek... Ooo... Kujonka wpadła... A podobno jest na medycynie...
-Powiedz jeszcze jedno słowo... - odepchnąłem Rey na bok a sam stanąłem przed Sabriną
-I tak kiedyś będziesz mój...
-Jestem Rey. I nic kurwa tego nie zmieni. - uderzyłem ją w policzek, potem w nos, popchnąłem ją dość mocno, tak że uderzyła głową o krawężnik.
-Ian... - powiedziała Rey
-Co? - odwróciłem się do niej - Rey błagam cię wybacz mi to wszystko... Proszę wróć do mnie...
-Do kłamcy... Do zabójcy? Nie Ian... Tyle razy ci wybaczałam ale teraz nie... Nie chcę żyć z kłamcą i zabójcą... Ale dzieckiem zajmujesz się ty Ian... Ty żeś je zmajstrował to teraz się nim zajmuj. Ja nie chcę mieć z wami nic wspólnego. - powiedziała po czym poszła razem z Sarą w stronę "bloku" w którym zapewne miały pokoju.
-Skąd wiesz że ona mię żyje! Violet...
-Wyręczyłeś mnie w czarnej robocie... Już dawno miałam jej dość... Wiem że to dziwne ale dziękuję... - powiedziała po czym poszła.
Poszedłem w stronę samochodu Harry'ego. Siadłem od strony pasażera.
-Jedź... Potem wytłumaczę... - powiedziałem po czym ruszyliśmy.

**kilka godzin później**

Byłem w swoim domu, siedziałem na kanapie i zastanawiałem się co mam robić. Nagle mój telefon wydał z siebie dźwięk że ktoś do mnie napisał. Tym kimś była Rey.

Rey😘: Masz kurwa szczesie! Dyro się nią zają! Masz kurwa pierdolone szczęście że ona żyje!
Ian❤: Sabrina? A czemu miałaby nie żyć?
Rey😘: bo uderzyła głową o krawężnik? I to dosyć mocno? Ian przyjmij to do wiadomości że prawie ją zabiłeś... Że nie wrócę do ciebie... I że dzieckiem zajmujesz się ty. Ty mi zniszczyłeś marzenia więc ja niszczę twoje. Zajmuj się dzieckiem a nie graj w piłkę.

Nawet na to nie odpisałem. Zostawiłem telefon na kanapie, wziąłem kluczyki i poszedłem w stronę samochodu. Siadłem za kierownicą i pojechałem. Nawet nie wiem gdzie, nawet nie wiem ile miałem na liczniku i nawet nie wiem jak to się stało, ale wyjechałem rozpędzony w tira.

------------------------------------------------------
Z góry przepraszam jeśli są jakieś błędy w perspektywie Iana. Nie umiem i nie lubię pisać męska postacią. Więc jeśli są (a na pewno są) poprawiajcie mnie w komentarzach (a najlepiej wysyłajcie screeny i zaznaczajcie na czerwono gdzie to jest).

A czy Ian przeżyje tego to już nie powiem 😜

Life Is Not Easy || One Direction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz