Rozdział jedenasty: Wbicie się w burzę

4.1K 428 693
                                    

Notka od autorki: Tytuł tego rozdziału pochodzi z wersu poematu Swinburne'a, "Hesperia".

---* * *---

Harry westchnął, powoli prostując palce u ręki. Bolały go od długiego czasu, który spędził, zaciskając je na piórze, co robił częściej niż pisał. Musiał się długo zastanawiać nad słowami, które mógłby skierować do Jamesa, Connora i Remusa. Każdy z listów musiał być inny, wystarczająco długi, by przekazać, że nic mu nie było bez martwienia ich przy okazji zbyt wieloma szczegółami, wsparty świadomością, że nie widział się z nimi już od miesiąca.

Connor może sobie zatrzymać tę część przywództwa, pomyślał Harry, pieczętując ostatni list. Odwrócił się w stronę Hedwigi i przyjrzał się jej z wahaniem. Hedwiga przechyliła głowę na bok i zahuczała z wyższością, jakby chciała powiedzieć, że oczywiście, że jest w stanie zanieść trzy listy w to samo miejsce, a Harry jest głupcem, jeśli w nią wątpi.

- Wybacz, maleńka - szepnął Harry, głaszcząc pióra na jej piersi. - Chyba się po prostu denerwuję.

Znalazł żyłkę w swojej szafce nocnej i przywiązał nią wszystkie trzy listy solidnie do nogi Hedwigi. Upewnił się, że imiona na każdej z kopert są odpowiednio widoczne, po czym kiwnął głową i westchnął.

- Lux Aeterna, maleńka - powiedział jej. - James, Connor, Remus.

Hedwiga rozpostarła skrzydła i wzbiła się w powietrze, błyszcząc w przytłumionym świetle lochów. Harry usłyszał jej pełne ponaglania pohukiwanie, póki Snape nie otworzył jej swoich drzwi. Zamknął oczy i wyobraził ją sobie przemykającą przez lochy w kierunku sowiarni.

- Harry.

Harry ponownie westchnął. Wylot Hedwigi oznaczał, że już skończył ze swoimi listami, więc czas, który Snape i Draco pozwolili mu spędzić w samotności, dobiegł końca. Zerknął w stronę drzwi i zobaczył, że Snape już stoi w ich progu.

- Tak, proszę pana? - zapytał.

- Musimy porozmawiać o kilku sprawach. - Snape brzmiał tak zdecydowanie, jak tego dnia, kiedy poinformował Harry'ego, że ten zostanie z nim w Hogwarcie do końca wakacji, ale tym razem w jego głosie nie było radości, czy rozbawienia. Brzmiał sucho, jakby był wyprany z emocji.

Harry kiwnął głową i wyjrzał za Snape'a, żeby zobaczyć, czy Draco z nim nie przyszedł. Draco wślizgnął się do pokoju w chwilę później i zygzakiem podbiegł do biurka, przy którym siedział Harry. Harry wstał i przytulił go, obejmując jedną ręką. Wystarczająco długo siedział na twardym krześle, uznał, że nadchodzącą pogadankę może równie dobrze spędzić na czymś miękkim.

Usiadł na swoim łóżku, a tuż obok niego przysiadł Draco. Spojrzał w górę i zobaczył, że Snape podniósł brwi, które opadły w chwilę potem, zabierając ze sobą nadzieję na odwrócenie jego uwagi.

- Po raz kolejny znalazłeś się dzisiaj w niebezpieczeństwie - zauważył Snape.

Harry pokręcił lekko głową.

- Ja zawsze jestem w niebezpieczeństwie - powiedział. - Wydaje mi się, że im szybciej to do pana dotrze, tym lepiej.

Snape go zignorował.

- Tym razem to było niebezpieczeństwo, któremu mogliśmy zapobiec przynajmniej pod jednym względem, Harry. Myślę, że już czas najwyższy, żebyś się nauczył, jak się oprzeć komuś, kto się stara z tobą aportować. Nie powstrzymałoby to prawdopodobnie wszystkiego, włącznie z korupcją ministerstwa, która dzięki tej sprawie wyszła na jaw, ale przynajmniej byłbyś wolny i nie znalazłbyś się w sidłach Sfory.

Wolny człowiek nie zazna spokojuWhere stories live. Discover now