Rozdział piętnasty: Jeszcze tego pożałuje

3.7K 409 283
                                    

Snape ostrożnie zanurzył końcówkę swojego pióra w białawym eliksirze. Zaczekał, aż ciecz do niej przylegnie i był gotów napisać swój list do Jamesa Pottera. Kiwnął głową i usiadł, żeby się zabrać do komponowania.

Potter,

Prawdopodobnie wydaje ci się, że mnie w ten sposób pokonasz, że zdołasz odebrać mi Harry'ego w legalnej walce. Poprosiłbym cię, żebyś wyjrzał zza swojej odruchowej nienawiści i dziecięcych uprzedzeń, ale podejrzewam, że równie dobrze mógłbym kazać mugolowi latać na miotle. Dlatego też pojawię się na tym prywatnym spotkaniu, z nadzieją, że być może bezpośrednie zmierzenie się z efektem swojego zdziecinniena wywrze na tobie jakiś efekt.

Profesor Severus Snape

Snape skończył pisać i przyjrzał się końcówce swojego pióra. Tak, atrament wysechł, a wraz z nim eliksir. Przejechał palcem po brzegu pergaminu i na jego ustach pojawiło się coś, co w żadnym razie nie było uśmiechem. Wyciągnął z kieszeni przygotowany wcześniej pędzelek, zanurzył go w eliksirze i w ten sposób pomalował brzegi pergaminu, ostrożnie, patrząc jak ten szybko schnie. Bez względu na to, jakby Potter nie złapałby listu od Snape'a, zaabsorbuje przez palce chociaż odrobinę eliksiru.

Snape odwrócił się i rzucił wzrokiem na pozostałe eliksiry. Przezroczysty wciąż nie był gotowy i nie będzie jeszcze przez jakiś czas. Eliksir z unoszącą się na nim świeczką zalśnił i zabulgotał. Snape przyjrzał mu się uważnie i kiwnął głową. Tak, to zajmie jeszcze kilka dni, ale ostatecznie miał kilka dni. Spotkanie z Potterem i Knotem miało się przecież odbyć dopiero w czasie równonocy jesiennej.

Złożył swój list do Pottera, wsunął go do koperty, po czym ruszył w kierunku sowiarni, żeby znaleźć sowę, którą wyśle do Lux Aeterny. W międzyczasie jego emocje wiły się radośnie głęboko pod zimną i kłującą powierzchnią.

Potter był głupi, że to zrobił, a jeszcze głupszym zagraniem było wysłanie mi listu na tak długo przed samym spotkaniem. Jeszcze tego pożałuje.

Napyta sobie takiej biedy, że wielu rzeczy pożałuje.

* * *

Harry zacisnął przed sobą pięści, walcząc ze swoim temperamentem. Już i tak musiał opuścić śniadanie, bo był tak wściekły, że znalazł się o krok od wysadzenia połowy naczyń przy stole Slytherinu. Jeśli się zaraz nie uspokoi, to się spóźni na transmutację, ale w tej chwili go to niespecjalnie obchodziło. Był tak strasznie zły na swojego ojca, że aż mu dech w piersiach zapierało.

Jak on mógł mi to zrobić?

James przecież musiał sobie zdawać sprawę z tego, że jeśli chciał poprawić swoje stosunki z Harrym w jakimkolwiek stopniu, to powinien unikać dokładnie tego typu zagrań. Przecież wiedział, że Harry nie chce takiego przeciągania liny między nimi. Wiedział, że Harry chciał, żeby Snape dalej był jego prawnym opiekunem, nawet kiedy sam przebywał w Lux Aeternie. Czemu teraz? Co się takiego stało, że nagle zmienił zdanie?

Harry zamrugał i poderwał głowę, kiedy ktoś przeszedł obok jego kryjówki, którą była niewielka alkowa na drugim piętrze. To był Snape, szedł w kierunku lochów. Harry nie był pewien, ale miał wrażenie, że twarz jego mentora była jakaś bardziej zrelaksowana niż zwykle, w dodatku w kącikach jego ust znajdował się delikatny, pełen wyższości uśmieszek. Może przed chwilą przyznał komuś szlaban? Jeśli tak, to Harry naprawdę nie chciał mu się narzucać z nowinami o liście i psuć jego dobrego humoru, ale Snape też był zaproszony i Harry musiał się upewnić, że się pojawi na spotkaniu. Nie ufał sobie na tyle, żeby przebywać w zamkniętej przestrzeni z Jamesem i tylko jedną obcą osobą, prawdopodobnie Madam Shiverwood.

Wolny człowiek nie zazna spokojuWhere stories live. Discover now