Rozdział czterdziesty szósty: Stanowisko Harry'ego

4.1K 394 301
                                    

Notka od autorki: To najdłuższy rozdział, jaki mi przyszło do tej pory napisać, ponad jedenaście tysięcy słów. Głupi, ogromniasty rozdział.

---* * *---

Draco, tak jak wszyscy, poszedł do skrzydła szpitalnego, choć z konieczności musiał pozostać nieco w tyle. Stres Harry'ego sięgnął go przez całą dzielącą ich odległość, równie przeszywający co wykończenie, które pozbawiło Dracona przytomności na dzień przed pierwszym zadaniem. Tym razem nie zemdlał, ponieważ to nie było zmęczenie – które odczuwał jako zwykły nacisk – a zimny glut poczucia winy, kamienna ściana determinacji i mgnienie wizji, w której patrzył się w głąb ciemnej studni, co Draco nauczył się rozróżniać jako pogardę, jaką Harry odczuwał do samego siebie.

Harry może i przeżył to, co się wydarzyło w skrzydle szpitalnym, ale jak już stamtąd wyjdzie, to będzie potrzebował Dracona.

I tak było, nawet jeśli po przedarciu się przez cisnący się do drzwi skrzydła szpitalnego tłum, wyglądał, jakby nie potrzebował nikogo. Draconowi dech zaparło, kiedy zobaczył twarz Harry'ego, spiętą od ponurej determinacji, która sprawiłaby, że nawet jego ojciec pochyliłby głowę i odsunąłby się na bok. Harry wyglądał, jakby wybierał się na egzekucję, albo bitwę. Promieniował takimi emocjami, że Draco wiedział, że Harry nienawidzi tego, co będzie musiał zaraz zrobić, ale nic już nie zdoła go przed tym powstrzymać. Ostatnie wydarzenia wypchnęły go poza jego własną niechęć do ściągania na siebie uwagi i wtrącania się w sprawy innych ludzi. Wreszcie coś się miało wydarzyć.

Draco odepchnął się od ściany, pozwalając przytłaczającym go emocjom dumy, podziwu i przepełnionej wsparciem miłości pokazać się na jego twarzy, kiedy wyszedł Harry'emu na spotkanie.

Do tej pory wzrok Harry'ego był bezwzględnie skupiony na ścieżce przed nim, jakby wbity, ale teraz odwrócił się i spojrzał na Dracona. Oczy Harry'ego drgnęły, kiedy ten zorientował się, kto do niego dołączył. Kiwnął raptownie głową i odwrócił się z powrotem, maszerując szybko przed siebie, jakby pchany potężnym wiatrem.

Draco uśmiechnął się i zajął miejsce u ramienia Harry'ego. Może i on nienawidzi tego, co ma się zaraz wydarzyć, ale nie każdy to podziela. Ja mam zamiar napawać się tym widokiem. Cieszę się tylko, że on nie ma mojego rodzaju empatii.

* * *  

Harry szedł przed siebie, nienawidząc tego, co miało zaraz nastąpić.

Ustawiał sobie ograniczenia we własnym umyśle, rozrysowując je ostro, przypominając sobie, czego absolutnie nie wolno mu zrobić, bez względu na to, jak bardzo się wścieknie. Obok niego byli Draco i Snape – a Draconowi ufał pod względem ograniczania go jeszcze bardziej niż Snape'owi – ale mieli znacznie luźniejsze podejście do wolności niż Harry. Mogą uważać, że Harry powinien po prostu zacząć się stawiać wszystkiemu, co zrobi i powie Dumbledore, po prostu dlatego, że dyrektor był teraz wrogiem.

Harry nie chciał. Miał już tego wszystkiego dość. Zażąda informacji. Po wszystkim Dumbledore będzie musiał złożyć magiczną przysięgę, że ograniczy swoje wpływy pod względem osłon i zajmie się ochroną szkoły jak należy. Upewni się, że do Dumbledore'a dotrze to, jak bardzo Harry jest niezadowolony z tego, że Dumbledore nie wspomniał mu nawet słowem o tym, że McGonagall wrzuciła imię Harry'ego do Czary. Dumbledore wpłynął na Czarę tak, że tylko imię Connora mogło z niej wyskoczyć, oczywiście, ale to i tak nie dawało mu żadnych praw do zignorowania niebezpieczeństwa, jakie prezentował sobą Mulciber. Mógłby powiedzieć o tym Harry'emu w noc Bożego Narodzenia, albo i wcześniej.

Wolny człowiek nie zazna spokojuWhere stories live. Discover now