Rozdział LXXIV

1.2K 120 49
                                    


Snape nie był zbyt zadowolony tym, w jaki obcesowy sposób potraktowała go pielęgniarka. Nie miał jednak innego wyjścia, jak podporządkować się jej woli. Zdawał sobie z tego sprawę, że i tak nie byłby w stanie porozmawiać z młodym Malfoyem, a po wybudzeniu to Pomona była najbardziej kompetentną osobą do zajmowania się chorym.

Teraz, gdy już wiadomo, że Draco jednak przeżyje, pozostawała jeszcze jedna rzecz, mianowicie ostateczne rozprawienie się z pewną młodą ślizgonką. W tym właśnie celu mężczyzna skierował się do gabinetu dyrektorki.

***

- Proszę wejść - usłyszał nauczyciel zza drzwi.

- Witaj ponownie, Minervo - powiedział, wchodząc.

- O, to ty, Severusie. Ponownie postanowiłeś mnie odwiedzić? - spytała kobieta, stojąc obok niezapalonego kominka. Wyjątkowo nie zajmowała się żadną pracą, tylko spoglądała przez okno.

- Tak, mam teraz ponad godzinną przerwę pomiędzy następnym egzaminem, więc starczy czasu na rzecz, o którą chciałem cię prosić.

- Mianowicie?

- Należy pozbyć się Pansy Parkinson! - rzekł zdecydowanie Snape.

- Co masz na myśli? - starsza czarownica skierowała swój wzrok z okna wprost ku na oczy rozmówcy.

- Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem będzie wydalenie ze szkoły. Dziewczyna nigdy nie była karana, więc uwięzienie byłoby czynem zbyt nadgorliwym, a to wydaje się być wystarczające w obecnej sytuacji.

- Trwa wojna, a na wojnie nie ma litości. Czy Sam-Wiesz-Kto zachowałby się tak samo w stosunku do kogoś po naszej stronie?

- Na pewno nie. I o to właśnie chodzi. Musimy być lepsi od niego. Ciąży na nas odpowiedzialność moralna przed ludźmi. Większość chce przecież spokoju, braku okrucieństwa i bezpieczeństwa.

McGonagall nie odezwała się, tylko ponownie spojrzała w okno, trwając chwilę w zadumie.

- Masz rację - odezwała się wreszcie - Zróbmy to, co powinniśmy uczynić już wcześniej.

***

Pansy wstała ze swojego posłania, gdy usłyszała odgłosy na schodach. Nie były pojedyncze, lecz trudno było określić liczbę osób, gdyż kroki przerywane były nierównomiernym stukotem.

Dziewczyna miała już dość przebywania w zamknięciu. Przez ten czasu zanudziła się prawie na śmierć, a jej wygląd uległ znaczącemu pogorszeniu. Miała zdecydowanie utrudniony dostęp do przyzwoitych urządzeń sanitarnych, takich jak pełnowymiarowy prysznic czy zlew wraz z lustrem.

Po krótkiej chwili dziewczyna ujrzała wreszcie schodzących. Pierwszy kroczył Snape; od razu, pomimo niezbyt dobrych warunków oświetleniowych, rozpoznała go dzięki charakterystycznej fryzurze. Następnie do pomieszczenia weszła kobieta, stając przy latarni; wtedy dziewczyna ujrzała dokładnie dyrektor szkoły. Następnie nadszedł kuternoga; ślizgonka szybko się zorientowała, że oto kroczy jej były nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią, a raczej ten, który miał nim być.

- No, no. Kogo my tu mamy. Niesforna uczennica. Takie brzydnie czyny. Nieładnie. Za moich czasów to z taką się nie cackano, tylko... - zaczął Moody.

- Dziękuję, Alastorze - przerwała aurorowi McGonagall, po czym zwróciła się do uwięzionej - Panno Parkinson. Zgodnie z punktem dziesiątym ustęp trzeci regulaminu Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart niniejszym zostajesz wydalona z tejże placówki edukacyjnej, co rozumie się przez zakaz kontynuowania nauki oraz zniszczenie różdżki - kobieta wyciągnęła kawałek drewna i przełamała go w połowie.

Pansy spojrzała na zgromadzonych przestraszonym wzrokiem, głośno westchnęła i powiedziała z niedowierzaniem:

- Ale jak to?

- Wylatujesz. To koniec. Trzeba było przemyśleć wszystko wcześniej - rzekł zimno Snape - Powinnaś się cieszyć, że tylko na tym się kończy.

- Alastorze, proszę o wyprowadzenie panny Parkinson poza obręb murów szkoły - poprosiła dyrektorka.

- Ależ oczywiście, Minervo! Zrobię to z przyjemnością - odrzekł Moody, po czym podszedł do kraty, otworzył drzwi i odezwał się - Chodź, moja droga. Tylko szybko, bo nie mam wiele czasu dla tak plugawego stworzenia jak ty. Miej nadzieję, że widzimy się po raz ostatni, gdyż nasze kolejne spotkanie może okazać się dla ciebie bardzo niemiłe.

***

Szczęście me | Harry PotterWhere stories live. Discover now