Epilog

1.5K 233 258
                                    

Szybko wszedł do swojego domu, zaciskając pięści. Nie wiedział, czy był raczej smutny, czy zirytowany. Park tak bezwstydnie go okłamywał, bezczelnie patrząc mu w oczy i udając chłopca, który jako jedyny był ofiarą.

Do tego on wierzył w to wszystko, ślepo zapatrzony w jego słowa. I choć teraz dowiedział się prawdy, nadal gdzieś był cień nadziei, że to nie on był poszukiwanym mordercą, a jedynie chciał się zemścić.

Nie wiedząc, gdzie powinien się udać, zaczął rozglądać się po domu. Ciężko wzdychał, układając sobie w głowie wszystkie słowa, które miał w planach powiedzieć Jiminowi. Prosto w twarz, tak, jak robił to on. Bez zawahania zagra w jego grę, nim ten znajdzie się w więzieniu, skazany na dożywocie.

Spojrzał w kierunku swojej sypialni i pewnym krokiem ruszył w jej stronę, zauważając uchylone drzwi. I choć był niebywale zdeterminowany, wchodził po schodach tak wolno, jak tylko potrafił, czasem tracąc równowagę. Myśl, że ma znów spojrzeć w te ciemne tęczówki, które tak pięknie odbijały blask księżyca, jakby przytłaczała go. Obawiał się tego, że ponownie ulegnie, pomagając chłopcu uciec tak daleko, by go nie złapano, samemu ryzykując zwolnieniem i pozbawieniem wolności.

Stanął przed drzwiami i po chwili namysłu i głębokich wdechach, które drażniły jego wargi gorącym dwutlenkiem węgla, wszedł do środka. Zamknął oczy, czując, jak dziwnie pachnąca ciecz oblała całe jego ciało, a obok niego upadło jakieś prawdopodobnie plastikowe opakowanie. Przetarł oczy dłońmi i spojrzał przed siebie, zamierając.

— Nie ruszaj się, albo przypadkiem ją upuszczę — odezwał się Park, wpatrzony w płomień wydobywający się z zapalniczki.

Dopiero wtedy Jungkook połączył fakty, rozumiejąc, w jak wielkim zagrożeniu był. Oblany został benzyną, tak samo, jak całe to pomieszczenie. Nawet z włosów młodszego spadały powoli krople, roztrzaskując się na jego ubraniach bądź pościeli.

— Zamknij drzwi — ponownie odezwał się Park, w końcu przenosząc wzrok na komisarza.

Starszy drżącymi dłońmi wykonał polecenie, czując, jak powoli brakuje mu sił w nogach. Realne zagrożenie życia przerastało jego psychikę, choć niejednokrotnie narażony był na postrzelenie. Jednak wiedział, że przed kulą mógł się skryć,

a przed ogniem nie ucieknie, ociekając łatwopalcą cieczą.

— Jimin, uspokój się, proszę.

— Zbyt długo byłem spokojny — oznajmił, powoli wstając. — Radzę ci się nie ruszać, bo to może się dla ciebie źle skończyć.

— Upuścisz zapalniczkę? Czy jak wybiegnę spokoju to nie będę bezpieczny? — zapytał Jeon, starając się nie pokazywać, że w środku trząsł się niczym galaretka.

— Nie, dostaniesz kulkę w głowę.

Słowa wypowiedziane w tak przerażający sposób przyprawiły stróża prawa o ciarki na plecach. Jakby wspomniana sytuacja była codziennością.

— Nie tylko ty masz ludzi od takich rzeczy — dopowiedział niższy, pozwalając, by zaraz pomiędzy nimi zapadła tajemnicza cisza. Jakby czekał na jakikolwiek odzew od Jungkooka.

— Wiem, że jesteś mordercą — oznajmił nagle komisarz, bacznie obserwując młodszego, który parsknął z rozbawienia.

— Cóż za spostrzegawczość. Od zawsze wiedziałem, że nasza policja jest mistrzem w łączeniu faktów — zakpił młodszy, podchodząc do laptopa gospodarza, który, jak się okazało, był włączony.

— Bawi cię to?

— A ja wiem, że jesteś gwałcicielem — powiedział Jimin, nie zważając na wcześniej zadane mu pytanie.

Innocent Killer ⚛ j.jk+p.jmWhere stories live. Discover now