Rozdział 1

5K 117 29
                                    


Zapach farby przyprawiał mnie o mdłości, ale chciałam już skończyć, więc nie odpuszczałam. Zerkam na zegar, już po 2 w nocy. Eric powinien już być. Wykorzystując czas jego nieobecności zdążyłam ułożyć w myślach plan
na umeblowanie naszego pokoju. Chciałam mieć białe meble z kolorowymi pastelowymi ozdobami. Piękną białą toaletkę, a na niej blado niebieskie doniczki
z żółtymi kwiatami (nie wysiliłam się nawet na poszukanie odpowiedniego rodzaju, miały być po prostu żółte). Biały regał z kolorowymi pudełkami. Uważam, że wszelkie kolory będą pięknie odbijały się na białym tle. Haha już widzę minę Erica, gdy dowie się o moich zamiarach. Chyba padnie z wrażenia, a raczej z przerażenia. On - wampir, ceniący konserwatywny wystrój, godzi się na coś tak odległego od jego gustu.
Mhm, już widzę jego pełne zdziwienia i paniki spojrzenie.


Czekając na mojego „pana i władcę"(to żart oczywiście, bo może o tym pomarzyć tylko) kończyłam malować jedną ze ścian. Kolor, jaki wybraliśmy(zaznaczę, że wspólnie) to siwy, ale nie taki nudny siwy, tylko bardzo żywy srebrny. No dobra, może to nie brzmi zbyt dokładnie i obrazowo, bo w sumie dla większości każdy siwy jest nudny. Ale taki właśnie był. Nasze ściany były pokryte pastą strukturalną, która sprawiała wrażenie esów floresów na ścianie. Eric zgodził się, że ściana, do której będzie przylegało łóżko może być w kolorowe esy floresy, ale o stonowanych kolorach, czyli szary, ciemnoszary, ciemny fiolet, ciemne złoto. Już cieszę się na samą myśl o malowaniu tej ściany. Na razie kończyłam drugą z trzech szarych ścian.
Słuchając muzyki i robiąc poprawki poczułam chłód przeszywający moją skórę. Odwróciłam głowę w stronę okna, bo zostawiłam je otwarte, ale w tak upalne dni jak ten, wiatru w ogóle nie było. Zignorowałam to dziwne odczucie i odwróciłam się z powrotem w stronę ściany, ale zamiast zająć się spokojnym malowaniem podskoczyłam do góry jak poparzona krzycząc wściekle.
- Zabiję cię! Zabiję!
Eric oczywiście nic sobie nie robił z mojego przeogromnego przerażenia i śmiał się w głos ledwo łapiąc oddech.
- Zaiste, bardzo śmieszny żart- odparłam odsuwając go od siebie i nerwowo machając pędzlem, który potrzebował kolejnej dawki farby.
Roześmiał się jeszcze bardziej. Robił to zawsze, gdy używałam archaizmów. Dla niego było to zabawne, gdy wymawiała je młoda osoba. Dla niego, tysiącletniego wampira wiele rzeczy było zabawnych, jeśli chodziło o mnie.
- No już, przepraszam- uśmiechnięty próbował zabrać mi pędzel z ręki a lewą obejmując za biodro.
Wyswobodziłam się energicznie z jego objęć i jeszcze szybciej machałam suchym już pędzlem po ścianie. Nie patrzyłam na niego, nigdy tego nie robię, gdy mnie rozzłości, ale wiem, że on mnie prześwietla tymi swoimi okropnie cudownymi niebieskimi oczami.

Odchrząknął i stwierdził:- Pędzelek jest suchy.
Udawałam, że go nie słyszę.
- Spójrz, co mam dla ciebie- odparł zachęcająco. Nie spojrzałam, bo byłam zajęta malowaniem ściany pędzlem bez krzty farby.
- No proszę- zachęcał mnie dalej.
Nagle podsunął mi coś pod nos i poczułam najwspanialszą woń pod słońcem. Coś, czego nie da się opisać słowami, bo nie potrafiłyby oddać całej wyjątkowości tego zapachu. Choćby wielu poetów dumało nad tym poważnym zadaniem, to i tak skutek ich pracy byłby niewystarczający. Tym wyjątkowym zapachem była pizza. Zaciągnęłam się tym upajająco i spojrzałam na niego.
- Myślisz, że przekupisz mnie pizzą?

Spojrzałam na pysznie wyglądający kawałek pizzy. Z salami i czosnkiem, tak jak lubię. Jak mogę przejść obok tego obojętna?
- No zjedz pizzę na zgodę- wsunął mi ten kawałek do ust a ja bez wahania ugryzłam go. Tak, mam słabą wolę. Pizza to mój nałóg. Ale dodam, że bardzo, ale to bardzo przyjemny. Wyrwałam mu pizzę z ręki i zaczęłam ją pożerać. Eric się uśmiechnął, zabierając mi pędzel z ręki i w końcu mocząc go w farbie. On kończył za mnie robotę a ja jadłam pizzę, którą kupił dla mnie.
Siedziałam na podłodze na gazetach w pokoju śmierdzącym farbą i obżerałam się pizzą. I to o 3 w nocy. Brak słów.
- Nie myśl, że jedna pizza sprawi, że ci wybaczę- odparłam kończąc już 3 kawałek i zabierając się za 4.
- No to kupię ci więcej. Ile chcesz?- Zaśmiał się. Patrząc na jego piękny uśmiech i słysząc ten radosny śmiech nie mogłam i ja powstrzymać się od śmiechu.
- Skończone – odparł odkładając pędzel do wiadra z wodą.
Podszedł do mnie, wziął mnie w ramiona a ja złapałam w ostatniej chwili pudełko z pizzą. Zaczął iść w kierunku drzwi do łazienki.
- No wiesz co?- Śmiał się na głos.
- No co, nie wiem gdzie mnie niesiesz, a nie chcę umrzeć z głodu- odrzekłam robiąc ogromny kęs.
Pokręcił tylko głową śmiejąc się w głos z mojego nocnego obżarstwa.
- A jednak łazienka- stwierdziłam, gdy otworzyły się przede mną drzwi z gładkiego lśniącego ciemnego drewna.
Podczas gdy ja zajadałam kolejny kawałek pizzy, Eric delikatnie postawił mnie na nogi i poszedł napuścić wodę do wanny, od razu wlewając olejek o zapachu bzu.

Małżeństwo z wampirem ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz