Rozdział 13

3K 55 3
                                    


- Wstawaj śpiochu- Eric głaskał mnie po policzku a ja leniwie otworzyłam oczy. Ujrzałam jego pięknie zarysowaną mocno szczękę, jego blond włosy nie były już ładnie ułożone, lecz okropnie potargane. Takie lubiłam je najbardziej i dodatkowo przeczesałam palcami po jego włosach, by jeszcze bardziej je zmierzwić. Uśmiechnął się do mnie ukazując swoje śliczne zęby, miał też wysunięte kły. Przestałam się ich obawiać, wiedziałam, że nie zrobi mi krzywda. Ba! Byłam przy nim bezpieczniejsza niż kiedykolwiek będę. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam lewego kła, był cholernie ostry, niebezpieczny. Eric nacisnął lekko a z opuszka mojego palca poleciała krew, zlizał ją szybko, jakby nie chciał uronić ani kropli. To było takie magnetyzujące, że nie mogłam oderwać od niego wzroku.

- Jeszcze chwila i będę się z tobą kochał tu w aucie moja żono- odpowiedział i wysiadł z samochodu, a po chwili otworzył drzwi od strony pasażera i podał mi rękę jak prawdziwy dżentelmen.

- Nie kuś mnie tak- wymruczał mi w usta, gdy stałam przed nim.

- Nadal jestem na ciebie zła, że tak barbarzyńsko zabrałeś mnie, bez mojej zgody- odpowiedziałam udając obrażoną.

- Byłbym zawiedziony gdybyś nie była- odrzekł i cmoknął mnie szybko, lecz mocno.

- Jaki zachłanny- parsknęłam.

- Nie prowokuj- rzucił oschle a ja zachichotałam. Podniosłam ręce w geście pojednania i pozwoliłam złapać się za rękę i poprowadzić do miejsca, do którego mnie przywiózł. Musieliśmy przejść przed parking, a później w stronę domków letniskowych, poczułam, że jesteśmy daleko od Shreveport, gdyż panowała tu cisza, spokój i poczułam zapach morza.

- Ericu!- Krzyknęłam podekscytowana i pobiegłam przed siebie. Mijając domki zauważyłam piasek i morskie fale uderzające o brzeg. Choć było ciemno widziałam na tyle, by wiedzieć, że jest tu pięknie. Zrzuciłam szpilki i wbiegłam na piasek, wprost na uderzające fale, które właśnie oblewały moje stopy raz po raz dając poczucie prostego dobrego szczęścia.

- Gdy pierwszy raz cię tu zabrałem, zareagowałaś tak samo, byłaś taka radosna, zadowolona, zwyczajnie szczęśliwa. Tak niewiele ci trzeba- dodał jakby z uznaniem i zdziwieniem jednocześnie.

- Stanowczo gniewam się mniej- krzyknęłam do niego szczerząc zęby w uśmiechy i skacząc po brzegu rozchlapując dookoła wodę.

Eric usiadł na piasku i powoli zdejmował buty, to było dziwne, wszystko robił tak szybko a teraz po prostu sobie siedział i odwiązywał sznurowadła. Przerwałam na chwilę swoją zabawę i wpatrywałam się w niego. Jak mogę zachwycać się nim tak bardzo, podczas gdy zdejmuje tylko buty? Chyba wpadłam po uszy. Niewiele widziałam, więc mrok spowijał jego ciało otaczając go tajemniczością. Chwilę później szedł w moją stronę, bez butów, spodni, koszuli. W samych obcisłych czarnych bokserkach. O żesz..... wolę jak jest ubrany, łatwiej mi trzymać ręce przy sobie.

- Lepiej się do mnie nie zbliżaj- powiedział ostro.

- Nie wiem, co bym teraz z tobą zrobił.

- Nie rozumiem.

- Wyszłaś z tym facetem, jesteś przesiąknięta jego zapachem i krążyłaś sama po lesie. Nie zapomnę również o ubikacji.

- I o szmince- dodałam i uśmiechnęłam się. Skoro już tak wyliczać to niech ma wszystkie argumenty, by co zrobić? No właśnie, co?

- Nie żartuj- rzucił oschle i wpadł do wody, odpływając gdzieś w głębinę oceanu. Chciałam popłynąć za nim, lecz zniknął mi z oczu, a ja nie czułabym się tak pewnie późną porą sama pływać w morzu.

Małżeństwo z wampirem ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now