Rozdział 19

1.4K 50 2
                                    


14 luty

Możecie wyobrazić sobie walentynki obchodzone z wampirem? Ja też nie. I to z wampirem mającym ponad 1000 lat, który był okrutnym wikingiem.... Nie pasują do niego raczej misie, serduszka.

Jest 4 nad ranem, Eric jeszcze pracuje w swoim biurze w naszym mieszkaniu i zaraz idzie spać, a ja nie mogąc zasnąć. Stwierdziłam, że muszę opisać ten dzień, póki wydarzenia są takie jasne, żywe.

Eric obudził się w pogodnym nastroju, ja czekałam już gotowa na niego, mieliśmy jak zwykle razem pojechać do pracy. Wypił szybko dwie szklanki czystej, umył się, ułożył włosy i założył te swoje cholernie seksowne ciemne dżinsy. Jaki on ma w nich tyłek! Ach.... Do tego założył jak zwykle czarną koszulę. Wyglądał naprawdę świetnie. Jak zwykle. Ja miałam na sobie zwykły sweter koronkowy w kolorze kości słoniowej i zwykłe stare dżinsy. A on cholercia zawsze ubrany jest tak, że dech zapiera.

„Przebierz się w coś wyjściowego, dziś robimy sobie wolne" rozkazał a ja zaskoczona wpatrywałam się w niego. Wiedziałam, że nienawidzi walentynek, że z pogardą patrzy na te pary, które ten jeden dzień w roku obwieszczają sobie jak nawzajem mocną miłością się obdarzają, a na co dzień jest różnie. Nie lubił tej całej otoczki, tego lukru i przesłodzenia, które otaczało walentynki. Cóż... ja też nie byłam jakąś wielką fanką, ale kurde... trochę zabawy nikomu nie zaszkodziło a poza tym, to jeszcze jeden dzień, by pamiętać o swojej miłości. Więc wyobraźcie sobie jak bardzo byłam zaskoczona, że Eric chciał właśnie w walentynki gdzieś chodzić po mieście, wśród zakochanego tłumu. Przebrałam się w elegancką ołówkową sukienkę z grubszej bawełny, do tego narzuciłam kaszmirowy sweterek i kozaczki na obcasie. Zimy w Shreveport nie były aż takie zimne, na całe szczęście, śniegu było niewiele, więc nie martwiłam się o to, że będzie mi zimno.

„Mam coś dla ciebie" oznajmił mi przed wyjściem i przyniósł wielkie pudło, otworzyłam ostrożnie wieko i ujrzałam piękny, czerwony kaszmirowy płaszczyk.

O takim marzyłam, ale był cholernie drogi i ostatecznie zrezygnowałam z zakupu, ale mówiłam o tym Sookie i Pam, Ericowi nic nie wspominałam.

„Pam powiedziała, że marzysz o takim, tylko szkoda ci pieniędzy." Powiedział i zganił mnie dodatkowo za to, że odmawiam sobie wielu rzeczy, które chciałabym mieć, że nie chce wydawać pieniędzy zarobionych u niego, a jeśli to robię to wydaje tyle by starczyło mi na podstawowe rzeczy. Dostałam tego dnia taką reprymendę, że zepsuł mi radość z posiadania tego płaszczyka. Ale wiem, o co mu chodziło, ciągle powtarza, że to są uczciwie zarobione pieniądze, że przecież pracuję, a to, że on mi płaci, to żadna różnica. Praca to praca. Nie chciałam się z nim kłócić i w sumie zaczęłam przyznawać mu rację. Przyjęłam płaszczyk bez gadania, bez jęczenia, że za drogi i od razu go założyłam. Był cudowny, taki przed kolana, idealnie dopasowany, z czerwonym kapturem. Taki w stylu czerwonego kapturka.

Zazwyczaj Eric prowadzi auto, ale dziś pozwolił mi. Prawo jazdy mam od kilku lat, jeżdżę sama w dzień, ale gdy Eric jest ze mną, to on przejmuje kierownicę, twierdzi, że ufa mi w stu procentach, tylko nie ufa innym kierowcom na drodze. A że nie może nic zrobić, gdy zapada w swój śmiertelny sen to jeżdżę ile mogę. Dziś jednak dla odmiany ja prowadziłam, a on siedział po stronie pasażera.

Eric instruował mnie gdzie mamy jechać. Zatrzymaliśmy się pod kinem. Popatrzyłam na niego zaskoczona. Kino? On? Nie mogłam uwierzyć, że zabiera mnie do kina, to było takie zwyczajne, normalne, że aż miałam ochotę skakać z radości. Stwierdziłam, że jednak się za bardzo wystroiłam jak do kina, ale oczywiście Eric nie powiedział mi gdzie idziemy. Nie chciałam żadnego popcornu, napojów ale Eric uparł się i kupił mi popcorn i chipsy tortilla. Czasami mnie wkurza. Ba! Żeby tylko czasami! Stwierdziłam, że nie tknę nawet tego. A potrafię być naprawdę bardzo uparta. Czekając na seans, patrzyłam na niego i wyglądał tak dziwnie w tym miejscu, trzymając popcorn i chipsy. Wyciągnęłam komórkę i cyknęłam mu szybkie zdjęcie, by mieć na pamiątkę. Oczywiście na zdjęciu miał grymas na twarzy, jakbym mu sprawiała ból. Z niecierpliwością czekałam na seans, bo oczywiście wszyscy się na nas gapili i jakoś nie sądzę, by na mnie, bo byłam ubrana elegancko, tylko na niego, bo był olśniewający. Ja nadal wyglądałam zwyczajnie, ale on nie. Eric jak zwykle odróżniał się, odcinał na tle innych ludzi. Zawsze emanował niezwykłym seksapilem. Przystojny, wręcz absurdalnie onieśmielająco, co wprawiało ludzi w zakłopotanie. Pani, która sprzedawała mu popcorn i chipsy oczywiście zaczęła się jąkać i cała była czerwona... Musiałam z tym jakoś żyć, że kobiety najchętniej by go mi odbiły gdyby tylko miały taką sposobność. Przez to stałam się podejrzliwa i bardziej waleczna, częściej w miejscach publicznych obejmowałam go, łapałam za rękę, chcąc im dać do zrozumienia, że ten młody bóg, jest mój. Jest nie do ruszenia.

Małżeństwo z wampirem ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz