Rozdział 10

2.3K 58 12
                                    


///////////Rozdział zawiera scenę 18+\\\\\\\\\\\\\



Obudził mnie świergot ptaków za oknem, z niechęcią otworzyłam oczy i ujrzałam pięknego rudzika śpiewającego tak słodko, tak delikatnie, że mimowolnie się do niego uśmiechnęłam a on zaczął podskakiwać i świergotać jeszcze głośno, jakby chciał mi zaimponować.

- Ty mały słodki ptaszku, jesteś taki piękny. Powiedziałam do niego a rudzik skakał jeszcze energiczniej. Słuchałam jego pięknego śpiewu wpatrzona w niego jak w piękny obraz, którym przecież był. Ten mały radosny ptaszek sprawił, że poczułam się naprawdę dobrze, pierwszy raz od wielu dni. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i podziękowałam mu. Gdy przestał śpiewać popatrzył na mnie kiwając główką to w lewo to w prawo i odleciał. Z uśmiechem na twarzy wstałam żwawo i zakręciłam kółko jakbym chciała zatańczyć, zaśmiałam się sama z siebie i ruszyłam do łazienki nadal tanecznym krokiem. W łazience panował taki ład i porządek, że aż czułam się nieswojo. Zastanawiałam się czy sama sprzątam dom, czy Eric robi to swoim wampirzym tempem, czy może ktoś nam sprząta, co było prawdopodobne gdyż Eric nie skąpił pieniędzy na wszelkie wygody, myślę, że w ogóle ich nie skąpił. Żył w luksusie i się tym obnosił, chyba to lubił, a może tylko ja patrzę na to w ten sposób?

Stwierdziłam, że muszę się umyć, więc zrobiłam to najdelikatniej jak umiałam i w sumie to zaczęłam się zastanawiać czy nie wziąć krwi do Erica.... Czy naprawdę jest to aż tak niemoralne? Muszę pogadać z Michelle, która ma dziś wpaść, gdy skończy oglądać mieszkania. W sumie to szkoda mi jej, musi nadal mieszkać z rodzicami dopóki nie znajdzie mieszkania, może zaproponuję jej tymczasowe nocowanie tu? Jest tyle miejsca, że Eric na pewno nie będzie miał nic, przeciwko, ale chyba powinnam go zapytać. Poszłam do garderoby i znów miałam dylemat, co założyć, ale chyba musiałam się po prostu przyzwyczaić. Postanowiłam dziś wyglądać bardzo dziewczęco, tak mnie nastroił ten rudzik, że wybrałam ceglastą sukienkę z wyciętymi plecami, które trzymały tylko cienkie sznureczki. Sukienka była do kolan, więc dosyć krótka, ale była lejąca, bardzo urzekająca. Włosy związałam w warkocz na bok, by jak tylko najlepiej zakryć opatrunek. Nałożyłam odrobinę podkładu, korektora pod oczy dużo, by zakryć te okropne sińce, wklepałam odrobinę perłowego cienia w powiekę, narysowałam delikatną kreskę, musnęłam policzki różem i przypudrowałam całość. Spojrzałam w lustro. Kurde nieźle. Jak na mnie oczywiście. Usta pociągnęłam błyszczykiem i byłam gotowa na przyjście Michelle. Choć musiałam na nią poczekać, gdyż do jej przybycia miałam jeszcze parę godzin. Zeszłam na dół i zjadłam mozzarellę z pomidorem i świeżą bazylią, skropioną sokiem z cytryny i oliwą. Dopiero wkładając talerz i deskę do krojenia do zmywarki zauważyłam liścik przyczepiony do lodówki.

„Caroline,

Miałaś mi napisać listę tego, na co masz ochotę, nie zrobiłaś tego, więc codziennie jak wstaniesz masz zadzwonić pod numer na dole kartki i coś wybrać. Proszę jedz więcej warzyw i owoców.

Eric."

No proszę proszę, Eric mnie prosi. No dobrze chyba mogę spełnić jego obietnicę. Zadzwoniłam pod podany numer i wybrałam sobie ogromną sałatkę z szynką parmeńską i cykorią, a do tego zupę pomidorową. Myślę, że i tak porcje będą ogromne, więc pęknę. Oczywiście zamówiłam dwie- jedną dla siebie i drugą dla Michelle. Przez ten czas, gdy czekałam na Michelle postanowiłam posiedzieć trochę na werandzie i poczytać książkę. Znalazłam Anię z zielona wzgórza. To była kiedyś jedna z moich ulubionych książek. Gdy czytałam o tym jak Ania przyjeżdża z Mateuszem na zielone wzgórze, jak podziwia jego widoki usłyszałam stonowany i spokojny głos.

Małżeństwo z wampirem ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now