Rozdział 8

1.7K 49 12
                                    


Budzik zadzwonił a ja walczyłam o to, by wstać. Ból głowy był nieznaczny, co wielce mnie uradowało. Otworzyłam oczy i chciałam wyłączyć budzik, ale to nie on dzwonił, tylko dzwonek do drzwi, zerknęłam na komórkę. Godzina 9.00. Jak to?? Przecież ustawiłam budzik na 8.00. Dzwonek rozbrzmiewał mi w uszach a ja cała w panice zaczęłam szukać jakiś sensownych rzeczy, niestety nie ubrałabym się tak szybko przez moje obolałe ciało, postanowiłam, więc zarzucić na siebie szlafrok, który był cholernie krótki i seksowny! Czy ja nie posiadam żadnych stosownych rzeczy, by przywitać gości? Biegłam po schodach tak szybko na ile pozwalały mi poobijane żebra. Dotarłam do drzwi i w pośpiechu otwierałam wszystkie zamki.

Gabriel stał przede mną jak grecki bóg. Włosy zmierzwione, lśniły od słońca, miał na sobie jasną koszulkę i ciemne dresy a na nosie okulary przeciwsłonecznie typu pilotki. Wyglądał bardzo apetycznie, ta jasna koszulka uwydatniała jego mięśnie, ręce były odkryte, więc każdy mógł podziwiać jego ciężką pracę nad ciałem. Ja na pewno podziwiałam.

Gabriel zdjął okulary i uśmiechnął się szeroko.

- Mogę wejść?- Zaproponował a ja odwzajemniłam uśmiech i szybko go wpuściłam.

- Przepraszam za mój strój, ale budzik nie zadzwonił. Zerknęłam nerwowo w lustro obok, by zobaczyć jak wyglądam. Świetnie! Włosy potargane, choć na szczęście już suche, oczy nadal podkrążone i mój kusy szlafroczek odkrywał moje siniaki na nogach, ale nogi miałam całkiem niezłe. Sama byłam zdziwiona tym, co widzę, chyba mieszkanie z Ericem skłoniło mnie do ćwiczeń, bo moje ciało było jędrne i smukłe. Chociaż jeden plus życia z Ericem. Jakby to usłyszał, to zapewne warknąłby na mnie i kazał przeprosić lub się wynosić.

- Nie szkodzi- Gabriel spojrzał na moje nogi a ja poczułam jak się rumienię, ale niepotrzebnie, bo jego uwagę zwróciło, co innego niż moja golizna.

- Caroline, nie wiedziałem, że tak to wygląda- powiedział ze smutkiem.

- Dobrze, że nie widziałeś reszty ciała- machnęłam ręką udając, że to nic takiego.

- Przyniosłem ci śniadanie - Gabriel zmienił temat machając mi torebką z plastikowym pojemnikiem w środku.

- Dziękuję, zaraz przyjdę, tylko się ubiorę- odrzekłam i poszłam prosto na górę do mojej garderoby. Próbowałam znaleźć cos stosownego, ale wszystkie ubrania krzyczały „Jesteśmy cholernie drogie!". Nie chcąc jednak, by mój gość tyle oczekiwał na moją osobę, założyłam zwykłą kremową koszulkę na krótki rękaw z jakimś motywem kwiatowym, który był ledwie zauważalny. Zerknęłam na metkę, Calvin Klein. Super, nawet zwykłe koszulki mam markowe? Musze chyba o tym porozmawiać z Ericem, bo nie wierzę, że sama to sobie kupiłam. Wybrałam do tego lekko opinające spodnie dresowe. Uczesałam jako tako włosy, na szczęście suche czesało się łatwo. Od razu przypomniało mi się jak moja ręka spoczęła wczoraj na... nieważne!

Spięłam je z boku, by zasłonić opatrunek. Zerknęłam na swoje odbicie i uświadomiłam sobie, że ubrałam się podobnie do tego, co Gabriel miał dziś na sobie. Mam nadzieję, że tego nie zauważy. Nałożyłam trochę korektora pod oczy, nie chcę go straszyć swoimi sińcami. Umyłam szybko zęby i w końcu w miarę ogarnięta wyruszyłam na dół, by zająć się moim gościem. Ale nie musiałam. Mój gość zajął się sam sobą i do tego mną, gdyż na stole czekało na mnie rozłożone śniadanie.

- Pomyślałem, że sam się porządzę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.

- Oczywiście, że nie- powiedziałam wesoło.

- Proszę usiądź- Gabriel odsunął mi krzesło a ja usiadłam wpatrzona w stół jak sroka w złoty pierścionek. Tyle pyszności!

- Tu są omlety z cukinią, otrębami, pomidorami i niskokaloryczną szynką.

Małżeństwo z wampirem ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now