#1. further

15K 510 163
                                    

Będąc już w nowym miejscu spodziewałam się wszystkiego, ale nie wielkiego domu w środku lasu. Oczywiście jest tu zupełnie inaczej niż w starym domu, który znajdował się w samym centrum miasta. Zajrzałam przez okno i z westchnieniem stwierdziłam, że nie poznam nowych sąsiadów. To nawet lepiej, choć bardziej przeraża mnie fakt pójścia do nieznanej mi szkoły. 

Obudziłam się razem z budzikiem. Przetarłam oczy, podparłam się na łokciach i spojrzałam na zegar wiszący na szarej ścianie. Z ulgą stwierdziłam, iż  została mi jeszcze godzina. Opadłam na poduszki chwytając telefon. Zaczęłam sprawdzać portale społecznościowe, żeby zobaczyć pustkę. Oglądając czarny ekran telefonu zwróciło moją uwagę bijące za mną na szafce światło. Zmarszczyłam brwi, lecz po chwili sobie przypomniałam, że nadal nie wyleczyłam się z mojej fobii. Ciemność od zawsze doskwierała i rujnowała mi życie. Wyłączyłam różową lampkę w jednorożce i zaczęłam odkrywać się spod kołdry. Podeszłam do szafy wyjmując z niej czarne spodnie i z takim samym kolorem bluzę z kapturem. Moje złote włosy pozostawiłam rozpuszczone. 

Umyta i ogarnięta wyszłam na autobus słuchając smętnej muzyki. Ignorowałam moje buty, które przesiąkały brudną wodą. Zmrużyłam oczy, żeby zobaczyć ile zostało mi do przystanku, jednak przez wadę wzroku zobaczyłam tylko rozmazane zielone plamy. Westchnęłam i szłam dalej. 

Nie miałam pojęcia ile idę, ale zdecydowanie mogę stwierdzić, że na pewno pół godziny. Aż w końcu widziałam przed sobą żółty budynek. Przekręciłam oczami widząc zaciekawiony wzrok wszystkich dookoła. Weszłam do środka nadal słuchając muzyki. Zapamiętałam, że pierwsze mam angielski dlatego skierowałam się pod odpowiednią klasę. Co z tego, że będę szukała tej odpowiedniej ponad dziesięć minut. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Ze znużeniem patrzyłam na obcą mi dziewczynę, która jak mi się wydaje próbowała ze mną porozmawiać. Jednak odeszła ... jak każdy. 

Usiadłam w ostatniej ławce czekając na resztę społeczeństwa. Oparłam się o ścianę czytając książkę, która od niedawno znajduje się w moim posiadaniu. Skrzywiłam się gdy dzwonek przebił muzykę w słuchawkach. Za każdym razem jak ktoś przychodził czułam na sobie zaciekawiony wzrok. Jednakże siedziałam tak nadal niewzruszona. Przez drzwi weszła starsza i pulchna kobieta. Włożyłam książkę do plecaka, oczywiście przygniatając kartkę w rogu, by później wrócić do tego miejsca.

- Witajcie w nowym roku szkolnym - zaczęła stając na środku klasy - Widzę, że mamy nową uczennice - powiedziała, a ja już wiedziałam, że chodzi o mnie. W tamtym momencie, każdy wypalał we mnie dziurę - Przedstaw się proszę - zwróciła się do mnie z fałszywym uśmiechem.

Wstałam powoli,nadal miałam na sobie kaptur, ale chyba teraz po raz pierwszy uniosłam głowę, by była widoczna moja twarz.

- Marylin - powiedziałam po czym znowu siadłam.

- Tylko tyle? Może nazwisko, lata, zainteresowania? 

Samotność. Moje zainteresowania to samotność.

Wzruszyłam ramionami i pozwoliłam im spokojnie się ustatkować. Zwróciłam wzrok na ławkę i po raz kolejny tego dnia nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. Pustka, to mnie opisuje. Cierpienie, to mnie opisuje. Strach zawsze pozostanie. Mimo mojej depresji jak to uważa mój ojciec nie pozwoliłam łzom wypłynąć. Nigdy nie będę słaba i nie zapuszczę się do nędznego psychologa. Nie jestem wariatem. 

Nawet nie zauważyłam kiedy wszyscy wyszli a ja zostałam sama. Włożyłam słuchawki w uszy, choć czasami miałam wrażenie, iż ich nigdy  nie wyjmuje. Wstałam i mulistym krokiem skierowałam się do drzwi klasy. I tak niczego się nie nauczyłam. Tylko tego jak siedzieć cicho i się nie wyróżniać. Ale to już od dawna umiem.

Gdy się obejrzałam była już przerwa na lunch. Jednak miałam wrażenie, że ciągnęło się to całe moje życie. Niemal biegłam, by wyjść już z tego budynku. Chciałam znaleźć się już na zewnątrz i powdychać to zgniłe powietrze. Zielona trawa była już zdeptana przez grupę nastolatków. Niemałą uwagę przyciągała natomiast  grupa siedząca na środku. Powiedziała bym, że to sportowcy przechwalający się swoją siłą. W ich gronie siedziała ta sama dziewczyna, co chciała mnie dzisiaj odprowadzić. Przekręciłam oczami na ten gest. Jaka "miła". Ale najbardziej moją uwagę przykuł chłopak siedzący obok niej. Mogłam zobaczyć tylko jego brązową czuprynę, bo siedział tyłem. 

Zaczęłam szukać wolnego miejsca, jednak żadnego nie dostrzegłam. Po krótkim namyśle poszłam w kierunku pustego miejsca na trawie. Przeklnełam pod nosem widząc, że będę musiała przejść koło stoliku tutejszych gwiazdek. Ruszyłam. Jednak gdy mijałam ich poczułam piękny zapach. Zignorowałam to i poszłam dalej. Czułam jak trzymają na mnie wzrok. 

Będąc na miejscu spojrzałam na trawę i przekrzywiłam głowę. Otworzyłam plecak i wyjęłam duży zeszyt przeznaczony na matematykę i rzuciłam nim o trawę. Usiadłam na nim tyłem do innych. Wyjęłam książkę i kończyłam czytać dalszą część. Nagle coś, a raczej ktoś zasłonił mi słońce. Wciągnęłam powietrze, by uspokoić nerwy i uniosłam głowę podarowując osobnikowi moje wrogie spojrzenie.

- Może chcesz się do nas dosiąść ?- spytał z uśmiechem. 

Nie odwzajemniłam go tylko kontynuowałam czynność wiedząc, że to nic ważnego. Nie chce mieć znajomych. Choć po jego wyglądzie mogłam śmiało stwierdzić, że przyszedł z ICH stolika.

- Na pewno? - nie odpowiedziałam - Nie?- dopytywał 

Nie reagowałam na jego zaczepki. Pod głosiłam głośniej muzykę i zajęłam się czytaniem.  Kiedy się zorientowałam się co się dzieje,byłam noszona przez ramię do stolika. Nie krzyczałam, nie biłam go co robiła  by większość w takiej sytuacji. Ja po prostu czytałam dalej.


Oryginał: 15 styczeń 2018

Poprawione: 27 lipiec 2018

Łączna ilość słów: 858

Wszystko dla ciebieWhere stories live. Discover now