#2. fear

9.9K 457 89
                                    

Zostałam postawiona koło stolika przez blondyna. Nie spuszczałam wzroku snad siążki, którą trzymałam mocno tyle ile miałam siły. Odwróciłam się z zamiarem opuszczenia tego towarzystwa, jednak wpadłam w kogoś. Skierowałam się w inną stronę z widoczną irytacją. Uformowałam usta w wąską linie, gdy ktoś zabrał moją własność. Odważyłam się spojrzeć do góry, przez co moje niebieskie oczy spotkały soczyste brązowe tęczówki.

- Oddaj mi to - zażądałam mrużąc oczy na co on się zaśmiał 

- Najpierw z nami usiądź - wskazał ręką na grono przyjaciół przez co zrobiło mi się nie dobrze. Przyjaciół. Zrobiłam zniesmaczoną minę.

- Nie - powiedziałam ostro i próbowałam go wyminąć. Ten jednak stanął mi na drodze.

- Zrobisz to, albo cię zmuszę - powiedział tym samym tonem na co ja prychnęłam.

- Nie - nikt nie będzie mną rządził. A napewno nie jakiś laluś. Kolejny raz próbowałam go wyminąć jednak sytuacja się powtórzyła. Tym razem chłopak chwycił mnie za ramiona i posadził na ławce naprzeciwko bruneta, któremu się przyglądałam. Sam natomiast usiadł koło mnie pilnując bym nie uciekła. Prychnęłam i założyłam rękę na rękę .Blondyn podał mi torbę, którą chwyciłam, lecz bardziej wydarłam. Pokazałam mu dłoń, żeby oddał mi własność, ale ten się tylko zaśmiał - Książka - syknęłam nadal spoglądając w jeden punkt którym był mój plecak leżący na moich kolanach.

- Najpierw porozmawiamy - zaśmiał się.

Prychnęłam i zaczęłam otwierać plecak. Nadal nie rozumiem po co tu jestem, ale napewno nie będę z nimi rozmawiać. Od tragicznego wieczoru nie rozmawiam z nikim, boje się kolejnej straty. Chcę być nie dostępna, nie mieć przyjaciół, chce być SAMOTNA. Nikt nie potrafi mnie powstrzymać, a tym bardziej jacyś napaleni nastolatkowie. Szybko wygrzebałam z plecaka kolejną książkę. Zawsze mam dwie, gdybym jedną już przeczytała. Może to inna okoliczność, ale zostałam zmuszona. 

- Chcemy tylko porozmawiać - zażądał, ale ja siedziałam niewzruszona. Podgłosiłam muzykę.

Poczułam jak mój kaptur został zciągnięty przez co próbowałam go znowu chwycić. Niestety moje zmagania poszły na marne, bo ktoś trzymał go z tyłu. Przekręciłam kolejną kartkę w książce. Nadentę bachory, nie wiedzą, że nie tyka się nieznajomych ?

- Do cholery !- krzyknął ktoś waląc pięścią w stół nie robiąc na mnie żądnego wrażenia - Chcemy z tobą porozmawiać ty cholerno dzikusko! -otworzyłam szeroko oczy, które teraz napewno paliły żywym ogniem.

Wstałam rzucając mocno książką w stół. Spojrzałam na chłopaka przedemną. Oceniając, go nie myślałam o konsekwencjach. Nikt nie ma prawa mnie obrażać. Rozumiem, że jestem taka jaka jestem, ale to nie powód do nazywania mnie dzikuską. W chwili gdy nasze oczy się spotkały czas jakby się zatrzymał. Świat zawirował w różnych kolorach i zostaliśmy oboje. Połączeni nieprzerwalną i grubą liną. Zamrugałam parę razy i dostrzegłam, że jego oczy zmieniły kolor na złoty. Tak, z soczystego zielonego stały się złote. Naglę ocknęłam i znowu byłam w nudnym i śmierdzącym świecie.

- Ty - wskazałam na niego palcem, a potem znowu na mnie - nazywasz mnie dzikuską? Nie chciałam z wami rozmawiać i nadal nie chcę! Ale to wy wzieliście mnie siłą! Cholerni sadyści, nie jesteście pępkiem świata! Nikt nie chce was słuchać w tym ja! - wykrzyczałam i odeszłam zostawiając ich w szoku.

Postanowiłam nie zostawać na lekcjach i poszłam w kierunku domu. Szłam jak zwykle ze spuszczoną głową kopiąc przy okazji napotkane kamyki. Ciągle czułam na sobie czyjś wzrok i oddech na karku. Nie przejmowałam się, często widzę duchy. Duchy mojej głowy. Po krótkim namyśle weszłam do lasu. Podłorze było mokre, co jakiś czas słyszałam tupot łap, skrzydła lub śpiew ptaków. Kiedyś chciałam się zamienić w ptaka i odlecieć, w sumie nadal tego pragnę. Ale wiem, że to niemożliwe. Po chwili byłam na polanie różnorodnych roślin. Niewiele myśląc weszłam na sam środek i położyłam się na wilgotnym mchu. Zamknęłam oczy marząc o zostaniu tu na zawsze. Nie przejmowałam się, iż będę cała mokra. Rozłożyłam się na całej powierzchni. Nagle poczułam czyjś oddech na twarzy i ciężar ciała na sobie. Otworzyłam zszokowana oczy i od razu mój błękit spotkał się ze złotem. Przyjrzałam się stworzeniu. To był wilk, duży, większy od tych śmiercionośnych zwierząt. Przyglądał mi się z zaciekawieniem i troską. Zamknęłam oczy i wtuliłam dłoń w jego ciepłą sierść. Zwierzę zamruczało i wtuliło się bardziej w moje ciało. Czułam dziwne ciepło jakie nigdy dotąd nie czułam razem ze szczęściem, którego nie chciałam czuć. Ale poddałam się mu.

Gdy ponownie otworzyła oczy on czuwał przy mnie. Wstałam do siadu i pięściami potarłam szczypiące oczy. Tym samym podciągając rękawy mojej bluzy i odkrywając moje blizny. Wilk zawarczał przybliżając się do mnie. Jego wzrok ciągle utkwiony był na moich nadgarstkach. Potargał wilgotnym nosem bluzę niezdarnie próbując podwinąć ją wyżej. Pomogłam mu odkrywając do łokci moje sekrety. Olbrzym zawarczał liżąc skórę i powodując przyjemne iskierki.

- Zabijesz mnie?- wyszeptałam, a on spojrzał na mnie z troską i złością jednocześnie. Z każdym jego krokiem nic nie czułam. Dzieliły nas milimetry, czułam już jak jego ogromne zębiska rozrywały moją skórę. - Zrób to szybko. - powiedziałam patrząc ciągle w jego oczy. Następnie zamknęłam je przekrzywiając twarz w prawą stronę. 

Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że poliże mnie. On naprawdę mnie polizał. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Miał mnie zabić, tego chciałam.

- Miałeś mnie zabić. - syknęłam stając na równe nogi, on zrobił to samo. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stoi przedemną bestia. Przewyższał mnie o niemal trzydzieści centymetrów. Ale nie bałam się chciałam kogoś takiego. Bestia zawarczała z widoczną złością i bólem. - Dlaczego tego nie zrobiłeś?! - krzyknęłam.

Wilk zawarczał i uciekł w głąb lasu zostawiając mnie samej sobie. Zrozumiałam powagę sytuacji dopiero gdy zarientowałam się, iż nie wiem gdzie jestem i jest ciemno. Ciemność zżera mnie od środka. Odkręcam się dookoła próbując odgonić duchy kryjące się za drzewami. Chwytam się za głowę ciągnąc w dół. Próbuje zakryć uszy nie słysząc ich.  Z każdym szmerem i odgłosem odkręcam się ,ale nic nie widz. One uciekają.

- Choć do nas 

- Nic ci nie zrobimy 

- Chodź, chodź, chodź

Mówią ciągle tylko dlaczego ich nie widzę, nie ma ich? Porwą mnie, zabiją, znowu muszę przez to przechodzić. Upadałam na kolana krzycząc, by mnie zostawiły, chcę zostać sama, nie słyszeć ich. Gardło ściera mi się pozostawiając mnie samą z nimi. Nie mogę wydusić słowa. Kołysze się w przód i w tył. Musze znaleść spokój. Widzę mroczki przed oczami. Ostatnie co wiedzę jak czarny potwór schyla się, by mnie zabrać do śmierci.

Oryginał: 15 stycznia 2018
Poprawione: 2 sierpień 2018
Ilość słów: 1032


Wszystko dla ciebieWhere stories live. Discover now