#19.rape

3.7K 183 12
                                    

Znowu przez moją głowę przebijał się Damon. Co noc przychodził do mnie nucąc piękne melajchoiczne piosenki. Jego próby pocieszenia mnie lądowały na dnie spotykając się z zdeaprobatą najciemnejszych i najskrytszych demonów. Jakby nie chciały bym była szczęśliwa. Tylko sama jak palec zatarła się w proch.

Księżyc na niebie z każdym razem gdy się budziłam świeciał mocniej. Starannie oświetlał moje świeże rany ,które w akompaniamencie stawały się  jeszcze bardziej dojrzalsze.

Czasami miałam wrażenie, że słyszę krzyki. Głośne, domagające się uwolnienia krzyki rozpaczy. Jednakże nie byłam pewna czy one nie należą przypadkiem do mnie.

-Witaj Mary ,już wstałaś ?- przywitała mnie przybyła jak co rano i wieczór miła, starsza pielęgniarka.

- Dzień dobry. Jak widać jestem juz na nogach. - westchnęłam.

- Przyniosłam ci śniadanie. Mam nadzieje ,że tym razem postarasz się chociaż zjeść pół.

Przeklnełam pod nosem. Nie jadłam zbyt często, taka była prawda. Moja ochota i chęć do tej czynności opadła do minimum. Pozostawiała po sobie tylko obrzydzenie ,które nasilał nasilało się.

Obejrzałam się za siebie. Napotkałam tylko parujące jedzenie na białej szafce. Okręciłam się wokół siebie i po chwili znowu przypatrywałam się okazjonalnym urokom pokoju. Nie miałam chęci, ani nawet posmaku, by choć trochę spróbować wyrobom kuchennym. Od samego patrzenia na choćby mały okruszek robiło mi się nie dobrze na duszy, tak samo jak mój żołądek maksymalnie przewracał fikołka.

- Kochanie - do pokoju wpadł jak co dzień Drake. Jednak tym razem w ręku trzymał kilka spisanych kartek. - Przed chwilą odebrałem twoje wyniki.

Podszedł do mnie i pocałował w policzek. Nawet nie mrugnęłam. Nie reagowałam już na jego zaczepki. Ignorowałam go ,choć wiem ,że jego jeszcze bardziej to drażni. Raz na jakiś czas czułam jego złe samopoczucie, czasami zdarzały się wyrzuty sumienia. Jednak gdy w moje głowie na nowo zakwitały wspomnienia, te odległe opowieści Damona. Powracałam do nienawiści.

- Pamiętasz, wczorajsze prześwietlenia. Nie jesteś ciekawa czy wszystko jest dobrze z twoją główką? - pomachał mi przed nosem stosem kartek, tymi samymi które ciągle trzymał w ręce.

Wzruszyłam ramionami na co on westchnął. Za każdym razem próbował zwrócić na siebie moją uwagę. Głaszcze mnie po głowię, czasami nawet całuje moją całą twarz oczywiście omijając okolice ust. Nie próbowałam walczyć, jednak odruchy wymiotne skutecznie hamowałam.

- Zaraz przyjdzie Lucas i wszystko na spokojnie omówimy.

Przytaknęłam, nie będąc pewna swojej decyzji. Doktor Lucas jest tajemniczy, a zarazem wzbudza we mnie lęk. Za każdym razem nie mogę pojąć jego wzroku. Przesiąka mnie na wylot jak nabój z pistoleta. 

- Witaj Alfo. - zwrócił się do Drake Lucas, który niezauważalnie wszedł przez drzwi mojego dotychczasowego pokoju.

- Wyniki negatywnie rozpatrzyły wstrząśnienie mózgu. Jednak prosiłbym o przetrzymanie wyjścia do jutra.

Lucas spojrzał na mnie przenikliwym, jak zawsze wzrokiem. Skuliłam się w sobie i zacisnęłam pięści na ramie łóżka. Drake spojrzał na mnie, raz na Lucasa, jakby szukał dobrego powodu do wzięcia mnie ze sobą.

- Niech będzie, ale tylko do jutra. - warknął ,przywracając wrogą atmosferę, a zabierając nostalgię.


Wędrowałam korytarzami szpitala. Cały czas chodzili tędy nieznani mi ludzie, choć bardziej wilkołaki. Chwilami zapominałam o otaczającym mnie świecie. Jednak w głębi duszy ciekawiło mnie gdzie podziała się Sophie. Ta mała czarnowłosa zostawiła po sobie ślad zagadki. Nierozwiązanej zagadki, którą za wszelką cenę próbowałam rozwiązać.

Za każdym razem mijając sale, spoglądałam zza szklanej szyby. Jednak nie było jej. Blada kobieta rozbłysła się z cieniem. Jednakże nie opuszczała mnie myśl, że może mnie unikać. Ostraszyłam ją ? Speszyłam ?

- Co tu robisz młoda damo ?-  spojrzałam na pielęgniarkę spod byka.

- Ja szukam toalety. - skłamałam nieśmiało.

- Przecież w pokoju masz łazienkę. - prychnęła ostro,  już dość zirytowana. - Wynocha, już do łóżka !

Przewróciłam oczami, jednak spełniłam jej prośbę i powędrowałam pod kołdrę. Czuje się taka samotna. Zaplątałam się w cieplutkiej pościeli. Nie wiedziałam co zrobić. Najchętniej uciekłabym stąd jak najdalej. Jednak w duchu wciąż trzyma mnie fakt, iż mogę pomścić Damona. Jest już tak blisko. 

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwierania drzwi. Zmarszczyłam brwi widząc chodzącą przez nie postać mężczyzny. Okazał się to Lucas. Nie powinno go tu być ...

- Witaj Marylin. 

Przełknęłam ślinę widząc, że dyskretnie przekręca kluczyk w drzwiach. A następnie zasłania szyby, tak by nikt nie wiedział co się tu dzieje. A raczej co się będzie działo.

- Coś się stało ?- zacisnęłam zęby słysząc mój drżący głos.

- Nie, dlaczego pytasz ? -podchodził do mnie. Powoli i drapieżnie, jakby polował na swoją zdobycz, przekąskę.

- J-ja,  niech mnie pan nie dotyka. - powiedziałam ostro czując jego szorstkie dłonie na moim udzie.

- Przestań, wiem ,że tego chcesz. - warknął ukazując kły.

- Nie, nie chcę.

Nie słuchał mnie. Był głuchy na moje błagania. Krzyczałam, biłam go, jednak to nic nie pomagało. Zdarł ze mnie nawierzchń, zostawiając gołą skórę. Jego dłonie, jak on cały dotykały mnie we wszystkich miejscach. Zaczynając on szyi, którą całował, następnie powędrował na piersi, których nie zostawił bez zagrywki. Cały czas trzymał moje dłonie. 

Krzyczałam, płakałam, błagałam o pomoc. Jednak nikt nie zrobił nic. Zostałam sama z gwałcicielem.

Jednak gdy poczułam rozdzierający mnie ból w podbrzuszu, już wiedziałam,że to się stało. Zostałam zgwałcona. Niespodziewanie, zaprzestałam swoich poczynań. Nie wiedziałam co się dzieje.

Widziałam wszystko, mój pierwszy dzień, pierwsze spotkanie Drake. Gdy dowiedziałam się o wilkołakach. Potwory prześladujące mnie, po nocy. Porwanie ...

- Jesteś taki słodki. -usłyszałam swój głos. Rozejrzałam się, znajdowałam się na kolanach Drake i byłam szczęśliwa.

- Nie jestem słodki - warknął i zrzucił mnie z kolan. 

Następnie widziałam mnie biegnącą. Uciekałam. Pot lał się ze mnie litrami. Zakryłam buzię, gdy Drake uderzył mnie, a ja krwawiłam. Czyli to prawda. To on doprowadził mnie do takiego stanu. To przez niego wszytko się stało. Gdyby nie on byłabym normalną nastolatką.

Nagle wszystko zaczęło wirować. Zaczęłam biec widząc Damona z rozłożonymi rękami. Kochałam go. Stanęłam jak struna, zniknął. Rozmył się, zostawiając mnie samą.

- Było super. - powiedział Lucas i wyszedł zostawiając mnie samą, zalaną łzami, opuchniętymi oczami, licznymi siniakami i krwi.

Zdecydowałam, jutro ze sobą skończę.


Myśli twórcy.

Zdecydowanie długo mnie tu nie było. Za co bardzo przepraszam ,wiem ,że zawaliłam. Najpierw brak laptopa, a teraz zbliżające się egzaminy gimnazjalne. Ta super...

Nie podoba mi się ten rozdział, jednak nie chciałabym was zawieść. Jak widzicie jakieś literówki - piszcie. Będę wdzięczna.

Ah no i tak zbliżamy się do końca :)

Do napisania



Wszystko dla ciebieWhere stories live. Discover now