Rozdział 2

42 4 0
                                    


-Nareszcie jesteś... - szepnęłam jej do ucha.

-O! Są już! Dziewczyny zaprowadźcie je do boksów. Na pewno je znajdziecie.

Weszłyśmy do stajni i szukałyśmy tabliczek z imionami Dratwy i Emmy. Kiedy przechodziłyśmy koło boksu Hestii, Pati nalewała jej wodę.

-Wiesz gdzie są boksy dla nich? – zapytała Anita.

-Tak, po dwóch stronach boksu Hestii.

Wprowadziłyśmy konie do nowych boksów, nalałyśmy wody i dałyśmy jedzenie.

-A kiedy przyjdą wasze sprzęty? – spytała Huncwotka z „pokoju" Hestii.

-Powinny dziś przybyć, jest 11 więc tak na 13 powinny być. – odpowiedziała pełna radości, Anita.

-Jutro jedziemy kupić nowe ogłowia. Może jedziesz z nami? – zapytałam.

-O z chęcią, sobota jest dobra na zakupy, a ja muszę kupić derkę i nowy zestaw szczotek.

O 12 poszłyśmy wszystkie do domu. Gdy tylko weszłyśmy, podbiegł do nas Fago i Kruszyna. Mama dała nam pyszny obiad, a po deserze wyszłyśmy na taras. Po chwili jakieś auto zaparkowało przed bramą. Domyśliłam się, że to dostawca wraz z naszymi sprzętami. Postanowiłyśmy zaczekać, aż mama je odbierze. Gdy tylko usłyszałyśmy odjeżdżający samochód, pobiegłyśmy po sprzęt. Były to 2 duże pudła. Na jednym pisało „Dratwa", a na drugim „Emma". Wyjęłam moje zadbane, czarne siodło, do tego czarne ogłowie, masę owijek i czapraków. Na dnie było jeszcze moje pierwsze, brązowe siodło z również brązowym ogłowiem. Były już podniszczone przez tyle czasu użytkowania. Anita też miała jeden komplet podniszczony, ale reszta była w świetnym stanie. Około 14 wróciłyśmy do stajni wraz z naszymi sprzętami. Patka zaprowadziła nas do szatni, w której spotkałyśmy Philipa.

-A wy tu czego?

-My przyszłyśmy do szafek. – warknęła Anita.

-Wy? Nie rozśmieszajcie mnie!

Zauważyłam, że Patka chce ruszyć na Philipa więc złapałam ją za łokieć.

-Rozumiem ona – wskazał na Patkę – ale wy?

Gdy tylko wyszedł Huncwotka cisnęła plecak w stojącą szafkę.

-Jaki on jest wredny! – wysyczała.

-Które to nasze szafki? – zapytała Anita, zmieniając temat.

-Tamte – wskazała na duże drzwiczki szafek – są ułożone tak jak konie w boksach.

Po ułożeniu naszych sprzętów poszłyśmy do naszych klaczy. Wszystkie grzecznie stały w nowiutkich kantarach, a ich uwiązy wisiały na drzwiach boksu. Zauważyłam, że Philip ma konia 3 boksy dalej i chyba będzie miał z nami jazdę, ale nie wiadomo. Po chwili przyszła do nas pani Ewa.

-Więc tak... mam do was kilka pytań, Huncwotka w teren z Philipem.

Patka wyszła z grymasem na twarzy. Szybko wróciła ze szczotkami i w mig wyczyściła Hestię, a potem pobiegła po sprzęt. Tym razem wszystko było czarne: westernowe siodło, ogłowie klasyczne, owijki i czaprak. Wyprowadziła klacz z posępną miną.

-Dobrze, czy kiedykolwiek skakałyście?

-Tak, na bardzo niskie oksery i koperty. – odpowiedziałam.

-Może weźmiecie konie i pokażecie co umiecie? – zapytała z uśmiechem instruktorka.

-Jasne! – krzyknęłyśmy chórem.

Po osiodłaniu koni weszłyśmy do ujeżdżalni, w której dzisiaj skakała Patka. Przez chwile rozprężałyśmy klacze.

-No dobrze, Alice skocz przez tę kopertę!

Skoczyłam bez problemu przez małą kopertę. Potem Anita skoczyła za mną, a ja galopowałam do następnej przeszkody. I tak przez pół godziny jeździłyśmy. Wychodząc z boksu Dratwy, zobaczyłam Patkę i Philipa, ale o dziwo nie kłócili się ze sobą, tylko śmiali. To nie był sarkastyczny śmiech, tylko zwykły. Stanęłam jak sparaliżowana, bo jeszcze dziś Patka chciała się na niego rzucić, a teraz się z nim śmieje. Podeszła do nas z Hestią.

-No co? – zapytała.

-Jak... ty... przecież... co?

-Ehh... Philip okazał się być normalnym chłopakiem, to wszystko.

-Ale jeszcze dziś... jak to się stało? – zapytałam.

-No, ale z nim pogadałam, na początku oczywiście był wredny i arogancki, ale potem przestał. – odpowiedziała spokojnie.

-Co... naprawdę... był...

-Dziewczyny do ujeżdżalni skoków, Philip ty też, nie ominie cię to!

Wprowadziłyśmy konie na plac i szybko wsiadłyśmy. Po chwili pojawił się Philip na kasztanowym ogierze. Z tego co mi Huncwotka kiedyś mówiła, to nazywa się Piorun.

Przeszkody były ustawione na dwóch poziomach: łatwy i średni. Huncwotka i Philip mieli dobrze rozprężone konie, ale my – według pani Ewy – musiałyśmy je jeszcze troszkę poruszać. Po chwili Patka skoczyła przez niską przeszkodę, a chłopak za nią. Potem przeszli do wyższych przeszkód, które też im przeszły gładko. Nadeszła kolej na nas. Nakierowałam Dratwę na drągi i kopertę, moja siostra pojechała na okser i „żywopłot". Philip jeździł wyśmienicie, ale my nie zostawałyśmy w tyle. Każda z nas na swojej klaczy równie dobrze skakała. Chciałam skoczyć przez wyższe przeszkody, ale Ewa powiedziała, że na razie skupimy się na niskich. Po skończonych skokach odprowadziłam Dratwę do boksu i założyłam jej krwisty kantar, podobnie zrobiły dziewczyny. W pewnym momencie podszedł do mnie Philip.

-Cześć... słuchaj... sorry za to wczoraj... to ja powinienem uważać...

-Nie no nic się nie stało poważnego...

-Wiesz... może jutro... byśmy pojechali... w teren... wieczorem? – zapytał nieśmiało.

Dziewczyny udawały, że ściągają siodła, ale tak na prawdę chichotały. Zmroziłam ich wzrokiem.

-To... jak?

-Jasne – odpowiedziałam z uśmiechem.

[][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][]

Miłego czytania! 

~~Lirossa

Love in saddleWhere stories live. Discover now