Rozdział 8

25 3 0
                                    

-Kochane Muszkieterki, wyjeżdżamy do Polski.

Na te słowa skrzywiłyśmy się

– Ale wracamy po kilku dniach.

-Po co tam jedziemy? A szkoła? – zapytałam.

-O szkołę się nie martwcie, macie załatwione. Jedziemy tam jako nagroda za konkurs. – rzekła z uśmiechem mama Pat.

-Kiedy wyjeżdżamy? – spytała Patka.

-Dziś wieczorem, ale nie martw się Pati, wrócimy na zawody. – powiedziała z uśmiechem babcia.

-To my lecimy się spakować! – krzyknęła Anita w połowie schodów.

-Jesteście spakowane. – odpowiedziała mama.

Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Pobiegłam otworzyć. Przed drzwiami stał mężczyzna z trzema pudełkami.

-Tak?

-Alice, jedna z trzech laureatek konkursu video?

-Tak.

-Czapraki i owijki.

-Dziękuję.

Wniosłam trzy pudła do salonu. Pakunki były podpisane. Na jednym „Paty", na drugim „Anita" i na trzecim „Alice". Rozpakowałyśmy nasze nagrody. Dostałam krwisty czaprak z napisem „Muszkieterka" w rogu, do tego również krwiste owijki z tym napisem. Anita i Patka dostały takie same zestawy jak mój, ale siostra miała pomarańczowe, a Huncwotka zielone. Po kolacji przed lotem pojechaliśmy zawieźć czapraki i owijki. Szybko wrzuciłyśmy je do szafki, ale w stajni spotkałyśmy chłopaków.

-No no, nasze muszkieterki! – rzekł z uśmiechem Adam.

-Gratulacje! – krzyknął Philip.

-Chłopaki, jest sprawa. – powiedziała Patka.

-Jaka? – zapytali równocześnie.

-Zajmiecie się naszymi końmi?

-Dla ciebie wszystko. – powiedział Adam do Huncwotki, przez co na jej policzkach pojawiły się małe rumieńce.

-A ty? – zapytała Anita.

-Jak to powiedział Adam, dla ciebie wszystko... – zwrócił się do mnie i poczułam, jak na policzkach zakwitają różane plamki – i mogę się zaopiekować Emmą.

-Miło było, ale my się zmywamy, pa chłopaki. – odezwała się siostra.

-Pa! – krzyknęłam z Huncwotką.

Lot minął nam spokojnie. Wylądowałyśmy w Warszawie na lotnisku Chopina. Z niego wsiadłyśmy do pociągu jadącego do Janowa Podlaskiego. Zdziwiłam się, że tam jedziemy, ale po chwili przypomniałam sobie, że tam są pokazy koni. Dojechałyśmy do pięknego hotelu. Ostatniego dnia poszliśmy na miejsce „końskiej" imprezy. Wokół głównego placu było sporo ludzi, ale my mieliśmy miejsca VIP. Pierw była piękna parada, potem zawody, pokaz bryczek, a na koniec pokazy koni do sprzedania. Hodowcy pokazywali cudowne konie. Starszy pan wprowadził pięknego kasztanowatego konia arabskiego. Klacz miała na imię Kasztanka. Była za 50 tys. złotych. Nie mogłam przestać się na nią napatrzeć, aż tata to zauważył.

-Podoba ci się?

-Ona... ona jest cudowna.

Potem wszedł inny koń tego samego hodowcy. Kary ogier miał na imię Tornado. Był rasy American Saddlebred. On też kosztował 50 tys. złotych. Jego płynne chody zahipnotyzowały Patkę, bo patrzyła na niego jak zaczarowana. Po chwili usłyszałam pytanie mamy Pat, czy jej się podoba. Odpowiedź była prosta, dla niej był cudowny. Kilka koni przewinęło się przez plac, ale żaden nie podobał się Anicie. W końcu na plac wszedł kary ogier rasy Fryzyjskiej. Miał na imię Danger Angel. Kosztował tak jak nasze 50 tys. złotych. Siostra była nim zachwycona. Po pokazach rodzice zabrali nas tam, gdzie dzisiejsze konie pokazowe były sprzedawane. Podeszłyśmy do starszego pana.

-Słucham?

-Chcieliśmy kupić od pana 3 konie. – powiedział tata.

Na te słowa zaczęłyśmy się cieszyć i szczerzyć jak mysz do sera. Podeszłyśmy pierw do Tornada. Tata Patki oglądnął konia i poszedł podpisać papiery. Huncwotka głaskała ogiera, który ocierał się o nią swoim łbem. Gdy tylko podeszłam z siostrą, ogier położył uszy dając nam znak, że jest zły.

-Widzę, że wybrał sobie osobę! – rzekł hodowca – po za mną i moją żoną, a teraz tobą, nikomu nie da się głaskać.

-Koń jest twój! – powiedział tata Patki.

-To teraz jeszcze dwa, które to?

-Kasztanka!

-Danger Angel!

-Bardzo dobre wybory dziewczęta.

Po podpisaniu papierków, poszłyśmy do pokojów w hotelu. Wszystkie miałyśmy jeden pokój. Przebrałyśmy się w piżamy i zaczęłyśmy się cieszyć i skakać po łóżkach.

W czwartek, popowrocie z Polski, miałyśmy ogromne powitanie. Osoby z klubu postanowiłyurządzić nam wielką imprezę. W pokoju była masa jedzenia i picia, ale naszczęście bez alkoholu. Adam od razu zagadał Pat, a my gadałyśmy z Philipem. Pochwili muzyka zaczęła grać. Zauważyłam, że Anita robi dzikie tańce na środkuparkietu. Patka tańczyła z Adamem. Nawet nie poczułam, że Philip zabiera mniedo tańca. Moje wariatki zniknęły mi z oczu. Teraz liczył się tylko Philip.Nagle muzyka zmieniła się w wolnego. Czułam, że maczały w tym palce te dwagłuptaki. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i zaczął lekko kołysać. Po jakiejśgodzinie tańców, wyszłam z chłopakiem na dwór. Przechadzaliśmy się postadninie. Pod jednym z drzew zauważyłam Pat z Adamem, którzy żywo rozmawialize sobą. Poszliśmy do wielkiego dębu. Chwilkę rozmawialiśmy, ale potem Philipzrobił coś niesamowitego. Zbliżył się do mnie i mnie pocałował.    

[][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][]

~~Lirossa

Love in saddleWhere stories live. Discover now