Rozdział 10

13 2 0
                                    


-Mila rodzi?! 

-Nie Patka, ale źle z nią!

Po nie całych 15 minutach wet zawitał w stajni. Obejrzał Milę, dał jej zastrzyk, po którym miały przestać bóle, porozmawiał chwilę z instruktorką i pojechał.

-I co z nią? – zapytała Anita.

-Już wszystko w porządku, ale za niedługo będzie poród, więc będzie tu codziennie zaglądał. Huncwotka szykuj Hestię.

-Się robi kapitanie Bonny.

-Co?

-Kapitan Bonny, taka piratka... Ehh... nie ważne...

Poszłam z siostrą na odkrytą, gdzie przeszkody były poustawiane w troszkę trudny parkur. Cały czas się śmiałyśmy z Ewy, przepraszam, z kapitan Bonny. Chwilkę później Pat pojawiła się z klaczą, która miała granatowe siodło i ogłowie, czarny czaprak i owijki. Po rozprężeniu klaczy, Huncwotka zaczęła skakać. Pierw proste, własne parkury, ale potem skakała przez trudne i wymyślone przez kapitan Bonny kombinacje. Po treningu Adam pomógł jej – jak zwykle pomimo dużego oporu – rozsiodłać Hestię. Wróciła razem z nami na kolację. Dziś znowu miała nocować u nas. W dzień zawodów wstałyśmy o 5 rano, żeby przyszykować Patkę. Potem poszłyśmy do stajni, gdzie zrobiłyśmy Hestii koreczki z grzywy i kłos z ogona. Huncwotka cała chodziła w nerwach. Bonny musiała ją przytrzymać, żeby przestała chodzić w kółko. Następnie wsiadłyśmy do samochodu, ale przed tym wprowadziłyśmy Hestię do transporteru. Pat siedziała lekko się trzęsąc. Nie dziwię się, w końcu to jej pierwsze zawody w klasie LL. Dojechałyśmy na miejsce około 8. Zawody zaczynały się o 9. Pierw miała być klasa L, o 10, klasa LL, a potem w górę. Dziewczyna osiodłała klacz. Pati miała na sobie czarną kamizelkę, białe bryczesy, czarne sztyblety i czapsy, czarne rękawiczki i nowiutki toczek. W ręku trzymała czarno-biały palcat. Hestia miała czarne, skórzane siodło, błyszczące czarne ogłowie, bielutki czaprak i owijki. Poszłyśmy zobaczyć parkur.

-Tak, tu skróć o jeden, między szóstką a siódemką możesz o dwa jak ci się uda.

Po kilku minutach chodzenia wyszłyśmy na pole.

-Matko moja, na pewno nie zajmę jakiegoś miejsca, to za duża liga.

-Przestań przebierać swoją jadaczką, jeśli masz takie pesymistyczne zdania wypowiadać. – rzekła Ewa.

-Bonny ma rację, gdzie się podział twój optymizm? – zapytałam.

-Tą Bonny mogłaś sobie darować.

-Zawodnicy do klasy LL proszę się przygotować! – zabrzmiał głos z mikrofonu.

-Powodzenia! – krzyknęłyśmy kiedy Pat wjeżdżała na parkur.

Na trybunach zauważyłyśmy rodzinę i Adama. Podeszłyśmy do nich.

-I jak? Cała w nerwach? – zapytała babcia.

-No, troszku... - odpowiedziała Anita.

Patka zaczęła swój występ. Szło jej wyśmienicie, nawet udało jej się skrócić o dwa między szóstką a siódemką. Podczas końca jej parkuru Adam szepnął nam na ucho.

-Jakby się pytała, udawajcie, że mnie tu nie było.

-Dlaczego? – spytałam.

-Potem się dowiecie.

Po występie Patka zaprowadziła Hestię do transportera, dała jej jedzenie i picie, a potem wróciła do nas.

-Czy mi się wydaje, czy na trybunach koło was siedział Adam?

-Od tej miłości cie się przewróciło w głowie. Ty go wszędzie widzisz, nawet jak go nie ma. – rzekłam.

-Od jakiej miłości?! To chyba wam się coś przewróciło w głowach gamonie.

-Chodź idziemy obejrzeć wyścigi konne.

Poszłyśmy na trybuny. Zawodnicy stawali na starcie.

-Ej, laski, tam jest Adam.

-Ehh... Pat, skończ z tym, tam NIE MA Adama.

-Anita, on tam JEST. Zobacz zawodnika z numerem 10. Przecież to ON! I siedzi na Tajfunie!

Faktycznie, gdy się przypatrzyłam się zawodnikowi z nr 10, zobaczyłam Adama. Zaczął się wyścig. Na początku chłopak był gdzieś po środku, ale na przy samej mecie wyprzedził wszystkich i pierwszy przekroczył linie mety. Huncwotka skakała ze szczęścia. Po wyścigu poszłyśmy do niego.

-Dlaczego nic nie powiedziałeś?

-Taka niespodzianka, a co?

-Psztro. Foch forever za to.

-Na pięć minut? – zapytała Anita.

Patka tylko fuknęła i się odwróciła plecami.

-Ej, nie fochaj się. Nawet nie drgnęła. Adam podszedł do niej i pocałował ją w policzek.

-Koniec focha?

-Idiota.

Odwróciła się i przytuliła go. Na jej śniadych policzkach były duże ślady czerwieni. Zaczęłyśmy chichrać, co nie umyło uwadze tamtej dwójki.

-Noi czego tak zęby suszycie. Wiem, że brania nie macie, ale, żeby tak zazdrościć?

Po tym wybuchliśmy gromkim śmiechem. Około 17 zaczęto czytać wyniki. Sędzia wyczytywał imiona koni.

-3 miejsce, Hestia, 2 miejsce, Rem, 1 miejsce... Cicha!

Pat wjechała odebrać nagrodę. Z bananem na twarzy stanęła do zdjęcia. Po konkursie wróciliśmy do stadniny. Następnego dnia Patki nie było w szkole. Oczywiście Adam się o nią pytał. Dopiero w stajni dowiedziałyśmy się co się z nią działo. Muszkieterka szykowała boksy dla naszych nowych koni.

[][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][]

Rozdział, urodziny Kubackiego, wygrane kwalifikacje przez Kamila...

Lepiej być jak na razie nie może...

~~Lirossa

Love in saddleWhere stories live. Discover now