Rozdział 7

25 2 0
                                    


-Nie... pewnie chce sobie wszystko poukładać. – odpowiedziałam.

Pewnej niedzieli Huncwotka – z którą już gadałyśmy normalnie – wpadła jak wichura do naszego domu.

-Co się stało Pati? – zapytała zaskoczona babcia.

-Mam... mam... – dyszała.

-Spokojnie... – babcia podała jej szklankę soku – napij się.

-Mam... zawody... – wydyszała po chwili.

-WOW! – krzyknęłam z siostrą – Jaka klasa?

-LL, moje pierwsze zawody w tej klasie!

-Kiedy? – zapytałam.

-Za tydzień.

-Na Hestii? – zapytała Anita.

-Tak, na Hestii, za tydzień, klasa LL, w miasteczku obok.

-Gratulujemy! – krzyknęłyśmy – trzeba wiać do stajni trenować!

-Wy się przebierzcie, a ja odpocznę.

W drodze do stadniny spotkałyśmy Adama. Od razu zaczął żywo rozmawiać z Huncowtką. Na nas nie zwracali uwagi, co mnie śmieszyło. Tak uroczo wyglądali.

-Pat pochwal się co masz za tydzień. – zagadnęła Anita.

-Co masz? – zapytał chłopak.

-Pierwsze zawody w klasie L! – pisnęła.

Niebieskooki ją przytulił, a ja z siostrą zaczęłyśmy chichotać.

-Noi z czego rżycie, jak kobyłki starego Więcka? – zapytała z udawaną powagą.

-Skąd ty bierzesz takie teksty? – zapytałam.

-Kochane „Ranczo".

-Tak? To z jakim tekstem mi tu wyjedziesz? – spytał blondyn.

Patka zarumieniła się i próbowała to zakryć swoimi długimi włosami, ale na marne.

-Słodko wyglądasz jak się rumienisz. – rzekł chłopak.

-Tak, tak najlepiej się za mnie nabijać...

-Ja się nie nabijam, ja cię komplementuje.

Dziewczyna odeszła szybkim krokiem.

-Czy ona zawsze tak ma? Czy tylko gdy jestem w pobliżu?

-Nie wiem... – odpowiedziałyśmy zagadkowo.

Doszłyśmy do stajni. Patka już czyściła konia.

-Jak to wyglądało?

-Szczerze? – zapytała Anita.

-Tak.

-Uroczooo! – zaświergotałam.

-Ehh... powtórzę słowa pani Ewy. Całe życie z wariatami.

Patka wyszła z Hestią, która miała czerwony czaprak, czarne siodło, czarne ogłowie z czerwonymi wzorkami i czerwone owijki. Poszłyśmy do uje dla skoków, w której był Adam.

-Huncwotka, wiesz, że L to już wyższa ranga! – krzyknęła Ewa z jednego końca uje – Dlatego musimy cię dobrze przygotować.

Dziewczyna rozprężyła klacz i skoczyła przez niskie oksery. Potem przeszkody się podwyższyły do L. Po treningu widać było na Patce zmęczenie. Adam – pomimo jej dużego sprzeciwu – pomógł jej rozsiodłać klacz.

-Hej Alice! – usłyszałam znajomy głos.

-O, hej Philip.

-Co powiesz na wypad w teren?

-Jasne! Tyko muszę osiodłać Dratwę.

Pobiegłam po szczotki, brązowe siodło i ogłowie, bordowy czaprak i owijki. Szybko wyczyściłam klacz i osiodłałam. Anita leżała na grzbiecie Emmy, a Patka „opalała się" w cieniu drzew z Adamem.

-Siostra, zaniesiesz szczotki do szatni?

-Taa...

-Hej, co się stało?

-Nic... tylko ty masz ukochanego, Pat ma, a ja nie.

-To nie jest mój ukochany.

-Mój też! – krzyknęła Huncwotka.

-Jak ona to usłyszała?

-Nie wiem Alice, ale życzę miłej jazdy w terenie.

Jak zwykle w terenie było wyśmienicie. Oczywiście gdy wróciłam, Huncwotka leżała z Adamem, a siostra leniuchowała na grzbiecie Emmy. Do Patki zadzwonił telefon, a ona się szybko zerwała. Złapała nas za ręce i zaczęła biec.

-Dokąd biegniesz?! – wykrzyczała Anita.

-Konkurs... nagrody... wyniki...

Pędem zebrałyśmy się w domu i pojechałyśmy do naszej szkoły. Bogu dzięki dyrektor nie zaczął ogłaszać wyniki. Tak jak ostatnio zaczął od wyróżnień i 3 miejsca. Doszedł do 1 i... – tu to był malutki procent na naszą wygraną, bo to była krajówka – „TRZY MUSZKIETERKI"!!! Oto wasza nagroda, po 1000 euro, specjalnie dla was, nowe czapraki i owijki dla waszych wierzchowców!

Gdy tylko wróciłyśmy do domu, zostałyśmy powitane wielkimi brawami. Rodzice byli z nas bardzo dumni. Babcia zwróciła się do nas.

-Kochane Muszkieterki, wracamy do Polski.

[][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][]

Mamy brązowy medal! Mamy rozdział! Mamy drama time!

~~Lirossa

Love in saddleWhere stories live. Discover now