36. Wątpliwości

241 18 29
                                    

Nie rozumiał, dlaczego się zawahał. W normalnym wypadku bez chwili wahania wszedłby do komnaty, beznamiętny i pewny siebie jak zwykle, jednak tym razem okazało się to zaskakująco trudnym zadaniem. Alec nie miał pojęcia skąd biorą się te wszystkie wątpliwości, ale kiedy myślał o tym, że znów miałby spojrzeć tej małej istocie w oczy – i to tylko po to, żeby dostrzec te wszystkie zaskakująco dojrzałe jak na jej wiek emocje, od strachu po czystą niechęć włącznie...

Bez znaczenia, pomyślał stanowczo, w pośpiechu odrzucając od siebie wszelakie wątpliwości. Wciąż walczył ze sobą, kiedy w końcu zdecydował się nacisnąć klamkę i – nie dając sobie czasu na to, żeby jednak się rozmyślić – wszedł do środka. Nie musiał długo rozglądać się dookoła, żeby zorientować się, gdzie powinien jej szukać, bo zawsze siadała w tym samym miejscu, kiedy wyczuwała, że nadchodzi.

Tym razem również tkwiła w bezruchu na brzegu łoża z baldachimem, nieproporcjonalnie dużego w porównaniu z jej drobnym ciałkiem. Miedziane włosy falami opadały jej na ramiona i plecy, teraz sięgając już niemal pasa, chociaż mógłby przysiąc, że jeszcze kilka dni wcześniej były krótsze. Wiedział o tym, że hybrydy rosną w zaskakująco szybkim tempie, ale czym innym było słyszeć, a czym innym móc przekonać się na własne oczy jaka jest prawda. Nie sądzisz, że po wiekach służby w straży przybocznej i wampirzego życia cokolwiek będzie w stanie go zaskoczyć, ale najwyraźniej właśnie sprawdzała się zasada „nigdy nie mów nigdy" o której również słyszał wielokrotnie w ciągu minionych wieków. Najwyraźniej życie miał to do siebie, że uwielbiało zaskakiwać coraz to nowszymi doświadczeniami, nawet jeśli już sam bunt Kajusza i przejęcie przez niego władzy wydawało się Alecowi czymś aż nadto nieprawdopodobnym.

Renesmee wpatrywała się w niego uważnie, tymi swoimi czekoladowymi oczami – jakże rozumnymi i niepasującymi do dziecka. Coś zmieniło się w jej zachowaniu od momentu, kiedy zajrzał do niej po raz pierwszy i teraz wydawała się bardziej ostrożna i zaciekawiona niż przerażona jego obecnością. Zupełnie inaczej zachowywała się, kiedy zaglądali do niej inni członkowie straży, zwłaszcza Jane, co w zasadzie go nie dziwiło. Jego siostra miała to do siebie, że i bez większego wysiłku potrafiła wzbudzić w innych strach, a dręczenie dziecka wydawało się wzbudzać niej jakiś niebezpieczny rodzaj przyjemności, chociaż nawet ona miała na tyle zdrowego rozsądku, żeby nie stosować na małej swojego daru. Czasami miał wrażenie, że tylko czeka, żeby dziewczynka dała jej powody do tego, żeby ją ukarać, ale Nessie (całkiem niedawno pod wpływem impulsu powiedziała mu, że wszyscy ją tak nazywają) wydawała się być doskonale świadoma tego jak ważnym jest to, by nie wytrącać Jane z równowagi. Już nawet nie płakała, a przynajmniej on nie przypominał sobie, żeby w ostatnim czasie widział ją jakkolwiek rozbitą emocjonalnie.

Nie miał pojęcia, dlaczego raz po raz przychodził do pokoju, który zajmowała. Nikt nie zamykał drzwi, bo i wątpliwym było, żeby Renesmee udało się tak po prostu uciec, nawet gdyby wpadła na tak głupi i ryzykowny pomysł. Cząstka człowieka, którą już na pierwszy rzut oka dało się w niej dostrzec, znacznie ograniczała jej możliwości, zresztą mała wydawała się zbyt wystraszona, żeby próbować sprzeciwiać się któremukolwiek z nich. Przez większość czasu milczała, ignorując wszystkich wokół, przez co przestali zwracać na nią większą uwagę, chociaż – był pewien – udało jej się zauroczyć kilka należących do straży wampirzyc. Alec nie był pewien czyja to zasługa, ale nawet teraz Nessie wyglądała niezwykle uroczo i czysto w świeżej, ciemnozielonej sukience i ze lśniącymi, starannie uczesanymi włosami.

Czuł na sobie jej spojrzenie, ale nie od razu dał po sobie poznać, że je zauważył. Przez kilka sekund z uwagą rozglądał się po komnacie, udając zainteresowanie wszystkim, począwszy od przysłoniętego okna, na zdobionych drewnianych meblach kończąc. Z jakiegoś powodu samym tylko spojrzeniem ta drobna istota potrafiła wzbudzić nim uczucia, których nie zaznał przez całe wieki spędzone w Volterze, odkąd Aro przemienił jego i Jane, kiedy tylko zyskał pewność, że będą dysponować niezwykłymi, zdolnymi wzmocnić straż przyboczną darami. Przez lata zdążył wyuczyć się w jaki sposób postępować, żeby nie odczuwać wyrzutów sumienia – jak odsunąć od siebie jakiekolwiek uczucia, kiedy mordował i to zarówno ludzi, jak również swoich pobratymców – a jednak teraz...

ANOTHER TWILIGHT STORY [KSIĘGA IV: RENESMEE]Where stories live. Discover now