49. Gniew

135 14 2
                                    

Izadora nie zawahała się. Błyskawicznie skoczyła przed siebie, próbując dostać się do Jane i powalić ją na posadzkę, co jednak okazało się o wiele trudniejsze niż mogłaby podejrzewać. Gniew popychał ją do przodu, wyzwalając w niej emocje, których nie zaznała od bardzo dawna i które nawet w obecnej sytuacji wydały jej się czymś nieprawdopodobnym. Nie zamierzała obojętnie przyglądać się temu, jak ktokolwiek próbuje skrzywdzić jej siostrę, a już zwłaszcza ta mała sadystka, która od samego początku wydawała się życzyć Belli jak najgorzej.

Odetchnęła w duchu, kiedy Isabel ją usłuchała, chcą nie chcąc zostawiając ją samą. Izadora wypuściła powietrze ze świstem, po części uspokojona tym, że została sama. Jej bliźniaczka już chwilę wcześniej zniknęła jej z oczu, więc teraz pozostawało jej liczyć na to, że dziewczynie uda się znaleźć Nessie i razem uciekną, póki jeszcze istniała szansa na powstrzymanie tego całego szaleństwa. Już od dłuższego czasu towarzyszyły jej najgorsze z możliwych odczuć, a niechciane myśli i emocje wracały niczym bumerang, dręcząc ją i stopniowo doprowadzając do szaleństwa. Martwiła się przez cały ten czas, już od chwili, w której musiała wraz z Oliverem odegrać swoją rolę, mając nadzieję, że plan Aro w istocie okaże się skuteczny, a Kajusz oddeleguje swoją świtę do lasu. Perspektywa walki wciąż wzbudzała w niej najgorsze obawy, ale lepiej było, by do starcia doszło z daleka od miasta i siedziby, tym bardziej, że w opustoszałej twierdzy łatwiej miało być znaleźć Renesmee, by później zapewnić jej bezpieczeństwo. Izadora chciała przynajmniej wierzyć w to, że to w istocie takie proste i nikt nie ucierpi, oczywiście pomijając kwestię tego, że...

Nie, nie będzie o tym myślała. Los był przewrotny i często bezlitosny, a niektóre wydarzenia po prostu musiały być miejsce, niezależnie od tego, jak bardzo bolesne i przerażające potrafiły być. Czasami nienawidziła swojego daru za to, że musiała wiedzieć, choć często przeczucia nie równały się zrozumieniu. Tym razem również czuła, że wydarzy się coś okropnego, ale nie próbowała się przed tym bronić, zdając się na ślepy los i przyszłość, która już i tak została postanowiona. Gdyby Alice była w stanie zobaczyć ją albo Bellę w swoich wizjach, być może wszystko stałoby się jasne, ale tak...

Martwiła się tylko o Olivera. Na samo wspomnienie ich wspólnej nocy i tego, że ta nagle jej się oświadczył, wciąż chciało jej się płakać albo rzucić mu w ramiona i błagać go o to, by jednak uciekli. Nie mogła mu powiedzieć, zresztą jak mogłaby, skoro sama nie była w stanie wszystkiego zrozumieć? Być może jeszcze nic nie zostało przesądzone, a ona źle zrozumiała swoje przeczucia, nie po raz pierwszy zresztą, ale to w gruncie rzeczy nie miało znaczenia. Cokolwiek miało się wydarzyć, musiała się na to przygotować i liczyć z nawet najgorszym scenariuszem. Ucieczka nigdy nie rozwiązywała problemu, a ona uciekała już zbyt wiele razy, czy to przed miłością życia, czy też znów przed krwią, nie będąc w stanie zwalczyć tego najbardziej przejmującego strachu, który zwłaszcza w jej przypadku wydawał się irracjonalny. Skoro udało jej się uratować Bellę, kiedy ta z takim trudem wydała na świat dziecko, równie dobrze mogła spróbować zawalczyć raz jeszcze, niezależnie od konsekwencji, które mogła nieść ze sobą ta konkretna decyzja.

– Izadora! – usłyszała i nagle go zobaczyła, wyraźnie zmartwionego. Oliver pędził w jej stronę, a jego rubinowe oczy lśniły niebezpiecznie, zwłaszcza kiedy zauważył Jane.

Wampirzyca jak na zawołanie zwróciła się w jego stronę. Już z chwilą, w której jej usta wykrzywił nieprzyjemny, pozbawiony jakiejkolwiek wesołości uśmiech, do Izadory dotarło, co takiego się wydarzy. Ostatnie wspomnienia wróciły z mocą, kiedy wróciła pamięcią do tego, co wydarzył się w dniu, w którym Kajusz przejął władzę. Pamiętała Jane i krzyk Olivera – a także to, jak sama zaczęła wrzeszczeć, co najmniej jakby to ją, a nie jego torturowano. Kolejny raz nie zamierzała tego przechodzić i to niezależnie od sytuacji.

ANOTHER TWILIGHT STORY [KSIĘGA IV: RENESMEE]Where stories live. Discover now