44. Obietnica

161 17 4
                                    

– Alec!

Cały zesztywniał, kiedy tuż po przekroczeniu progu komnaty doszedł go rozentuzjazmowany głos Renesmee. Nim zdążył sie zastanowi, poczuł jak drobne ciałko przywiera do jego boku, a dziewczynka otacza go ramionami w pasie – a więc najwyżej, jak tylko była w stanie sięgnąć.

Zastygł w bezruchu, całkowicie wytrącany z równowagi. Przez lata wampirzego życia doświadczył naprawdę wiele, zwłaszcza przemocy i rzeczy, których lepiej było nie rozpamiętywać, a jednak impulsywne zachowanie Renesmee zaskoczyło bardziej niż cokolwiek innego. Nieprawdopodobne, ale to dziecko w prosty sposób było w stanie sprawić, że poczuł się całkowicie zdezorientowany, a do tego zdecydowanie nie przywykł.

Gdyby to był ktokolwiek inny, pewnie odebrałby podobne zachowanie jako atak, a może nawet impulsywnie spróbowałby się bronić. Powinien być na nią zły za to, że w tak lekkomyślny sposób zdecydowała się do niego zbliżyć, ale... Och, na Boga, nie potrafił! Przecież to było tylko dziecko, na dodatek bardzo przestraszone. Wcześniej szczytem marzeń wydawało się to, by w ogóle nakłonić ją do wyjścia z kąta, a co dopiero odezwania się chociaż słowem, teraz z kolei robiła mu coś takiego...

Z dziwnym poczuciem tego, że robi wszystko na opak, dopiero po chwili zdecydował się spuścić wzrok, by móc na niego spojrzeć. Wtuliła się w jego bok w taki sposób, że czarna peleryna, którą miał na sobie, praktycznie ją przysłoniła, co w tamtej chwili wydało mu się nawet zabawne. Widział jedynie czubek jej głowy i całą burze poplątanych, lśniących loczków, kojarzących mu się z płomieniami. Kolor włosów jak nic zawdzięczała Edwardowi, zresztą w jej przypadku ta cecha wyglądu wypadała jak najbardziej na jej korzyść.

Pod wpływem impulsu wyciągnął rękę i zanurzył palce w jej włosach. Sądził, że opamiętała się i odsunie, kiedy ją pogłaskał (wciąż kojarzyła mu się z wystraszonym kociątkiem, płochliwa i bardzo nieśmiała), ale w odpowiedzi na jego dotyk, Renesmee uniosła głowę i spojrzała na niego tymi lśniącymi, czekoladowymi oczami.

– Czy zrobiłam coś nie tak? – zapytała cicho, całkiem wytrącając go z równowagi swoim pytaniem. Paluszki zacisnęła na skraju jego szaty, jakby to dawało jej poczucie bezpieczeństwa. – Jesteś na mnie zły?

– Ja? – Obdarzył ją skonsternowanym spojrzeniem, właściwie niepewien, co takiego powinien jej odpowiedzieć. Podobne pytanie zadała mu, kiedy był u niej dzień wcześniej, a jednak nie był przygotowany na to, że mogłaby je powtórzyć. – Skąd taki pomysł?

Lekko spuściła wzrok; jej już i tak zaróżowione w utoczy sposób policzki oblały się szkarłatem.

– Nie odzywasz się do mnie – przyznała w końcu. Naprawdę milczał tak długo, że zaczynała być niespokojna, czy może na swój sposób była niecierpliwa, tak jak i każde dziecko? Przy tej niezwykłej istotce właściwie każda możliwość wydawała się równie prawdopodobna. – Długo cię nie było, chociaż powiedziałeś... A ja bałam się, że już do mnie nie przyjdziesz.

Spojrzał na nią z zaciekawieniem, po czym zdecydował się zaryzykować i ująć ją za rękę. Posusznie odsunęła się od jego boku, po czym podreptała za nim, pozwalając, żeby podprowadził ją do wielkiego łoża, zajmującego centralną część przydzielonej jej komnaty. Pościel była rozrzucona i chyba wciąż ciepła, co dało mu do zrozumienia, że mała musiała obudzić się stosunkowo niedawno.

Nie zaprotestowała, kiedy uniósł ją, by móc posadzić na łóżku. Nie po raz pierwszy zastanawiał się nad tym, co właściwie wyprawiał, przykucnął tuż przed nią i uważnie zlustrował ją wzrokiem. Wciąż wydawała mu się blada i zmęczona, tak jak wtedy, kiedy był u niej ostatnio. Co prawda posłał do niej recepcjonistkę, kiedy tylko zorientował się, że będzie musiał złamać złożoną jej obietnicę i jednak nie wrócił z obiecaną krewi, zmuszony do zajęcia się sprawunkami, które zlecił mu Kajusz, ale teraz zaczynał mieć wyrzuty sumienia, co zdecydowanie nie powinno mieć miejsca. Mimochodem zauważył, że choć kazał Katherine zająć się Nessie i zadbać o to, by ewentualnie pomóc jej przebrać i umyć, ale po wyglądzie małej widać było, że kobieta nie wywiązała się z powierzonego jej zadania.

ANOTHER TWILIGHT STORY [KSIĘGA IV: RENESMEE]Where stories live. Discover now