•helpful brother• p.prevc & d.prevc

765 46 11
                                    

Spokojnie, to nie jest shot o kazirodczym gejszipie. Tak tylko uprzedzam :)

Od kiedy tylko pamiętam, moi bracia byli bardzo ważną częścią mojego życia. Przez wiele lat byłem tym najmłodszym, a to właśnie oni w dużej mierze wprowadzili mnie w ten zwariowany świat.

Co prawda oboje zawsze mi pomagali, ale właśnie Pero wiedział dużo więcej. To on pokazał mi jak się skacze, jak zaimponować dziewczynie, czy nawet jak d o b r z e trenować na siłowni.

To właśnie z nim wypiłem pierwsze piwo gdy osiągnąłem pełnoletność i to u niego w pokoju płakałem po zerwaniu z dziewczyną.

Co prawda wiele osób twierdzi, że powinno być na odwrót, ponieważ między mną, a Cene była mniejsza różnica wiekowa. Jednak to tak nie działało.

Cene, co tu dużo mówić. Oboje tak naprawdę dopiero uczyliśmy się co to życie, więc jak miał mi przekazać to wszystko, skoro wiedział o wiele mniej od Petera? Do tego dochodziło to, że był straszliwie skryty. Czasem wracał po szkole i od razu zamykał pokój by nikt do niego nie wchodził.

Za to Pero był zawsze. Gdy potrzebowałem pomocy z pracą domową, siedział ze mną do późnego wieczora i tłumaczył mi wszystko. Gdy tylko chciałem się pobawić, on nawet będąc bardzo zmęczony, udawał złego smoka, którego ja na niby próbowałem zabić. Gdy bałem się zasnąć bo akurat tego dnia nasi rodzice byli na nocnej zmianie w pracy, on zawsze czytał mi bajki do snu.

Za każdym razem, kiedy jechał na jakikolwiek konkurs błagałem rodziców byśmy mogli pojechać z nim, jednak czasem się nie dało i siedziałem przylepiony do telewizora lub laptopa, byle by tylko nie przegapić jego skoku.

Po pewnym czasie i ja zacząłem skakać. Pamiętam jak mocno zostałem wyściskany po pierwszym udanym skoku na skoczni K-30, jednak co działo się podczas samego skoku  nie mogę opisać. Mam po prostu pustkę w głowie. Wiem tylko, że udało mi się wyciągnąć dziewiętnaście metrów.

I tak się zaczęło. Co prawda nigdy nie pałałem jakąś wielką radością w stosunku do skoków, jednak robiłem to bo chciałem być najlepszy na świecie - tak jak mój najstarszy braciszek. W końcu mi się udało. Byłem w czołówce.

Każdy sukces dedykowałem całej rodzinie, jednak nie wiem czy byłbym tak daleko gdyby nie Peter i nasza braterska miłość. Tylko on tak mocno mnie wspierał. Co prawda byli też rodzice, ale to nie było to samo.

Jednak w pewnym momencie wszystko odwróciło się do góry nogami.

Był to zwykły trening. Ósma rano, zimne powietrze i nasze braterskie zaczepki. Cene siedział na Fis Cupie, ponieważ był wtedy w kadrze B. Znów wspinaliśmy się na skocznie by oddać skok, który później pójdzie do dogłębnej analizy. Cały czas się śmialiśmy ponieważ do śmiechu wystarczyło nam nasze własne towarzystwo. Pero oddawał skok zaraz po mnie. Usiadłem na belkę, odbiłem się od niej, wybiłem się z progu i po prostu skoczyłem. Wylądowałem w niezbyt pięknej pozycji. Znając życie na konkursie dostałbym same szesnastki, no ale trudno.

Czekałem na skok mojego brata. Nagle się straszliwie rozwiało. Przestraszyłem się nie na żarty i miałem racje.

Upadł i to tak niefortunnie, że złamał dolny odcinek kręgosłupa. Pojechałem karetką, razem z nim. Peter był świadomy jednak bolało go tak bardzo, że nie mógł nic powiedzieć. Najbardziej zmartwiło mnie to, że w połowie drogi przestał czuć ból, nawet chociaż nie podali mu jeszcze żadnych leków.

Okazało się, że sparaliżowało go od pasa w dół. Co prawda była szansa by znów zaczął chodzić lecz wiązało się to z miesiącami rehabilitacji.

Pero był strasznie podłamany, a ja próbowałem go pocieszyć, tak jak on kiedyś mnie.

Gdy już powrócił do swojego mieszkania, do którego wprowadził się stosunkowo niedawno, ja zamieszkałem z nim. Tak bardzo chciałem mu pomóc.

Zacząłem opuszczać niektóre treningi, nie chciałem by mój starszy brat został sam gdy zachce mu się pić, a on nie będzie miał siły usiąść na wózek i nalać sobie wody.

Wkurzał się na mnie, że przez tą pomoc stracę formę, a moja kariera się zawali, ale czy gdyby strony się odwróciły, to na pewno Peter by mi nie pomógł?

No właśnie, nie. Siedziałby ze mną dwadzieścia cztery na dobę i spełniałby każdą moją prośbę i ja też to robię. Od czego są bracia?

Teraz to mój czas na pomaganie bro i nie możesz mi się sprzeciwić.

————
Taki krótki dzisiaj, bo musiałam dodać trochę słodyczy. Mam nadzieje, że wam się podoba czy coś :) Ogólnie to ta końcówka rozdziału miała wyglądać inaczej, ale sza, haha.

ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz