•moments• j.a.forfang x d.a.tande

553 45 24
                                    

Kolejna noc i kolejna pobudka, zresztą jak zawsze. Daniel przyzwyczaił się do nich już dawno. Praktycznie codziennie, o tej, lub o późniejszej porze, budziło go wiercenie się i rozkopywanie kołdry przez Johanna, który od pewnego pamiętnego wieczoru co noc oglądał koszmary.

- Hej Forfi, wstawaj, zaraz będzie dobrze. - szeptał próbując obudzić swojego chłopaka. Starał się przelać jak najwięcej ciepła w swoje słowa.

Forfang według założeń obudził się jednak od razu po jego policzkach poleciały łzy.

- Hej młody, jestem tu, pamiętasz? - Daniel szeptał, powoli ścierając jego łzy - Nigdzie się nie wybieram, a ty jesteś bezpieczny. Nikt już nie robi ci krzywdy, jestem tutaj tylko ja kochanie.

Johann jakby podniósł się na duchu po tych słowach. Czuł się troszkę lepiej i łzy powoli zanikały. To był dobry znak. Znak, że zaraz ten atak paniki się skończy.

- Chcesz herbaty? - Forfang nieśmiało kiwnął głową na te słowa. Herbata od zawsze pomagała mu ponownie zasnąć - Zaraz zaparzę. Słonko wszystko będzie dobrze, jestem obok.

Daniel lekko pocałował swojego chłopaka. Tak bardzo kochał tego człowieka, że wciąż nie potrafił sobie wyobrazić rozmiaru tej miłości. Mógłby zrobić wszystko dla niego i naprawdę się starał. Jednak nie zawsze wszystko szło po jego myśli i to koszmary Johanna brały górę nad zwykłymi czynnościami. Blondyn wstał i udał się do kuchni by przygotować ten ciepły, wspaniały, a zarazem ich ulubiony napój. Czarny, mocny Earl Grey był najlepszym lekarstwem na uspokojenie.

- Jestem już. - starszy powiedział uspokajająco i położył parujący napój na stole.

Johann od razu rzucił się i zabrał swój kubek. Szybko zaczął go opróżniać, byleby poczuć się troszkę lepiej. Cisza była ich błogosławieństwem ponieważ słowa były zbędne w tamtej chwili jednakże pustka ich przytłaczała.

- Przepraszam... - Forfang odparł po pewnym czasie przerywając tamtą lekko niezręczną chwilę.

- Ale za co ty mnie przepraszasz kochanie? - Daniel spojrzał na niego ze zdziwieniem w oczach.

- Co noc się przeze mnie budzisz, sprawiam Ci same problemy Danny. Przepraszam cię za to, że przeze mnie nie masz normalnego życia. - ostatnie słowa wypowiedział prawie szeptem.

Tande spojrzał na swojego chłopaka. Jego oczy były podkrążone, a zarazem puste, jakby nagle wyparowały z nich wszystkie uczucia, które jeszcze niedawno Johann tak lubił okazywać. Niestety przez jedno zdarzenie wszystko się zmieniło.

To była Wigilia. Wszyscy skoczkowie mieli wtedy wolne. Właśnie z tego powodu większość ich przyjaciół powyjeżdżało na Święta w różne strony Świata, ale oni zostali w Oslo. Wtedy jeszcze nie wiedzieli jak wielkim okaże się to błędem.

Koło godziny dwunastej, dnia dwudziestego czwartego grudnia, Johann wybrał się do sklepu po podstawowe rzeczy potrzebne do gotowania według Daniela Andre Tandego. Były to między innymi krążki cebulowe, szpachla do nakładania tynku, sok pomidorowy czy masło roślinne. Lista była długa, a najbliższy supermarket tylko kilka metrów od ich małego mieszkanka w kamienicy.

Do sklepu nie dało się dojechać autem dlatego Forfang postanowił wybrać się do niego na piechotę. Zakupy załatwił bardzo szybko, wręcz w ekspresowym tempie, jednak powrót zajął mu bardzo długo.

Gdy chłopak wracał do domu napdła na niego dwójka starszych mężczyzn, którzy na pewno nie mieli dobrych zamiarów. Wszystko potoczyło się bardzo szybko i zanim Norweg się obejrzał już leżał sam, poobijany oraz nagi na środku ciemnego zaułka. Szybko się ubrał i pobiegł do domu jednak wydarzenia z tamtego dnia na zawsze będą już w jego głowie i nigdy nie uciekną.

- Hej, kochanie - blondyn otarł łzy swojej miłości, które powoli zaczynały znów skapywać po jego policzkach - Kocham Cię i wiesz o tym. Przejdziemy przez to, ty i ja. Razem. Nie masz za co mnie przepraszać.

Brunet wtulił się w niego jak w ogromnego pluszowego misia. Po dość długim czasie na szczęście Johann zasnął i tym razem udało mu się już nie obudzić do rana. Daniel pilnował go jak najważniejszego skarbu przez co całą noc przeleżał na kanapie z głową swojego chłopaka na kolanach. Patrzył na jego idealne rysy twarzy i zastanawiał się dlaczego tak dobrą i idealną osobę spotkały tak straszne rzeczy. Pilnował go całą noc przy okazji rozmyślając.

I to był ten moment kiedy Daniel Andre Tande uświadomił sobie jak ważną w jego życiu osobą jest Johann Andre Forfang.

Nie ważne ile miał skaz na ciele.

Nie ważne jak zniszczoną miał psychikę.

To była osoba z którą Daniel po prostu chciał być do końca życia.

A nawet jeden dzień dłużej.

—————
guess who's back!

moja wena na ostatnie kilka miesięcy umarła, ale znowu żyje. przepraszam misiaczki, że mnie tyle nie było.

troszkę straciłam wprawę w pisaniu shotów.

widzę się z kimś na lgp?

ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now