•another party with germany• mixed

655 55 26
                                    

rakotwórczy shot, więc czytacie na własną odpowiedzialność.

w dużej mierze dla esbernabeu

shot nie ma na na celu nikogo urazić

Igrzyska Olimpijskie dla wielu były okazją by zdobywać medale i pławić się w blasku chwały, jednak skoczkowie narciarscy wiedzieli, że to tylko kolejna okazja do ostrego melanżu.

Mocne chlanie rozpoczęło się od przyjazdu wszystkich reprezentacji do wiosek olimpijskich więc w kwalifikacjach do konkursu trzeźwych było ledwie kilka osób i do takowych na pewno nie zaliczał się Richard Freitag, który pół godziny przed oddaniem swojego skoku walił litr wódy w krzakach.

Tak naprawdę żaden Niemiec nie miał dnia w którym by się nie napił. Bo o ile Polacy powstrzymywali się z tym do zakończenia konkursu drużynowego, to Niemcy chlali od rana do wieczora, przez cały pobyt w Korei.

Jednak wszystko zmieniło się zaraz po drużynówce. Gdy już wiadomo, że dwa kraje, które słyną ze wspaniałych libacji alkoholowych, posiadają mistrzów olimpijskich, oraz medale w drużynówce, impreza była nieunikniona. Zostali zaproszeni wszyscy ze środowiska skoków narciarskich - nawet sam wielki Waltah Hofer, który - o dziwo! - schlał się o wiele mocniej niż sam wielki król papryki i alkoholu, Piotr Żyła, który rozlewał czystą, polską wódeczkę do kieliszków swoich kolegów.

Po drugiej nad ranem można było zaobserwować tak zwane „pierwsze zgony". Pod stołem łatwo było zauważyć Markusa Eisenbichlera całującego się z butelką wódki, a na parapecie Peter Prevc wraz z Andreasem Wellingerem tworzyli coś na kształt hamaka z zasłon, zawieszonego na karniszu i próbowali upchnąć tam biednego, śpiącego już Kamila Stocha, który nie wypił praktycznie wcale - po prostu chłopak był przemęczony i zasnął twarzą przylepioną do stołu dwadzieścia minut po północy.
Daniel Andre Tande wraz Johannem Andre Forfangiem tańczyli jakiś dziwny taniec, który dla osób postronnych mógł wyglądać conajmniej dziwnie, ale wszyscy skoczkowie wiedzieli, że potajemnie się spotykają i robią różne ciekawe rzeczy. Robert Johansson wygłosił długą arię do swego wąsa, a Richard Freitag (znany w polskim towarzystwie również jako Ryszard Piątek) chyba postanowił bliżej zapoznać się z Maciejem i Piotrem. Co prawda rozpoczęło się od rozmów apropos polskiego alkoholu oraz jak zrobić coś tak mocnego jak polska wódka, jednak po kilku minutach zeszli na tematy nikomu nieznane, dziwnie się uśmiechając.

O czwartej nad ranem, Markus był najbardziej spity z całego towarzystwa w przeciwieństwie do Kamila. Ten drugi smacznie spał nie wiedząc, że leży na dziwnie ułożonej zasłonie. Andreas i Peter uparli się, że im sie uda i naprawdę to zrobili. Karnisz ani drgnął, ale o to trzeba podejrzewać wagę Polaka, która była bardzo niziutka. Waltah, który już naprawdę dużo wypił i był po prostu pijany, przyglądał się jak Eisenbichler wciąż całuje się ze swoją butelką-żydkiem, ponieważ właśnie tak na nią mówił. Johann i Daniel, tak samo jak alkoholowa trójca zniknęli i nikt nie wiedział gdzie ci ludzie się podziewają. Stefan Hula chyba stwierdził, że też się upije bo nie będzie tym jedynym trzeźwym (ale chyba zapomniał o Kamilu - hamaku). Dla tego teraz krzyczał na cały bar, że Waltah wraz z Borkiem wyhulali go w popierdolonym konkursie na normalnej skoczni i domagał się swojego złotego medalu. Hofer - który bardzo bał się polaczków po alkoholu - podkradł jakiś medal ze składziku na igrzyska paraolimpijskie i dał go Huli. Ten szczęśliwy jak nigdy w życiu zaczął paradować ze swoją cenną zdobyczą. Co prawda był to medal dla niepełnosprawnych sportowców, ale któż to wie czy niektórzy skoczkowie na pewno są zdrowi umysłowo.

Około piątej nagle do baru wbiegli Rosjanie.... Wróć! Olimpijczycy z Rosji. Jednak widząc co się odpierdziela szybko zawrócili i urządzili swoją własną imprezkę w jednym z pokoi w wiosce olimpijskiej. Nikogo to nie przyjęło, a nawet skoczkowie ucieszyli się ponieważ, no halo! Mniej ludu równa się więcej alkoholu!

Gdy minęła szósta, Dawid Kubacki zamówił pizzę, a przynajmniej tak myślał ponieważ nie potrafił rozmawiać po koreańsku. Wyszło z tego tyle, że mówiąc po polsku „poproszę dziesięć hawajskich na grubym i pięć peperoni z serem w brzegach" zamówił dwie pizzę z ostrygami na cienkim i piętnaście pizz wegańskich z parówką w brzegach. Pijani i głodni zjedli wszystko ze smakiem. Nie mogli oczywiście zapomnieć o śpiącym Kamilu więc zamówili mu jakieś sushi ze sklepu biedronkopodobnego.

Następnego dnia wszyscy umierali, no oczywiście oprócz Kamila. Ten był wręcz przeszczęśliwy! Około siódmej rano zjadł pyszne sushi, obudził się bardzo wypoczęty oraz nic go nie bolało więc mógł pójść pobiegać. Co prawda było mu bardzo trudno zejść na ziemię ze swojego hamaku, ale był w naprawdę wspaniałym humorze, czego nie można było powiedzieć o reszcie.

Około piętnastej Domen Precel, przyszedł do baru ponieważ Stursa go podpuścił. Młody (który nie wiadomo co robił w Ciangapongu) tak się przeraził widokiem, który zastał, że chyba będzie miał koszmary do końca swojego krótkiego życia, bo przecież każdy wie, że styl skakania Domena jest taki, a nie inny ponieważ chłopak ma już dosyć swojego istnienia.

Powracając. Najmłodszy z braci Prełców na serio się wystraszył i szybko pognał do swojego memicznego koleżki - Andreja Dudosława, który przywitał go kakałkiem i mocno go pocieszył.

Gdy wszyscy już wytrzeźwieli kolejny raz padły słowa Nigdy więcej nie piję z Niemcami i Polakami.

Legenda głosi, że ktoś dotrzymał tej obietnicy.

—————
taki raczek na depresję posezonową

boże jak mnie tu dawno nie było

ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now