•can we still be friends? - part 2• stollinger

637 50 10
                                    

Chcieliście drugą część, to macie :) Jak coś to shot nie odzwierciedla żadnego konkursu ani nic. Tak tylko informuje.

Obudził mnie trzask drzwi od mojego pokoju. Spojrzałem na zegarek na którym pokazywała się dwudziesta trzecia. Kto i po co miałby mnie budzić o tej godzinie?

- Wellinger, wstajesz już, już! - usłyszałem głos Maćka Kota, wydawał się... zaniepokojony? - Ubieraj się szybko, musisz z nami pójść, mamy nawet pozwolenie od trenerów więc się zbieraj.
- Co się stało? - zapytałem zaspany.
- To dosyć skomplikowane... - speszył się, a ja usłyszałem, że cichutko chlipie pod nosem - Kamil próbował popełnić samobójstwo.

Czuję jakby coś mnie przygniotło. To wszystko moja wina! Mogłem nie podrzucać mu tego listu! Przecież widziałem w jakim stanie był po konkursie. Czterdzieste dziewiąte miejsce, brak kwalifikacji i ten okropny czyn Petera musiały go podłamać, a ja jak głupi zostawiłem mu jeszcze ten cholerny list w którym oczywiście musiałem przypomnieć co zrobiłem! Boże jaki ze mnie idiota!

Bez słów szybko zacząłem się ogarniać. Wyjąłem z szafy przypadkowe ciuchy i zakłożyłrm je w pośpiechu. Niestety nigdzie nie mogłem znaleźć skarpetek. A niech to szlag! Wziąłem jakieś dwie przypadkowe, nie do pary, ale przynajmniej mogliśmy już jechać.

Dotarliśmy na parking. Myślałem, że jedziemy sami, albo z maksymalnie jedną osobą, jakież więc było moje zdziwienie gdy w mini busie reprezentacji Polski spotkałem Piotrka, Dawida, Stefana, a nawet ich trenera.

Szpital znajdował się w centrum Oberstdorfu. Na szczęście skocznia oraz hotel w którym mieszkaliśmy nie były jakoś strasznie od niego oddalone dzięki czemu wystarczyło nam dziesięć minut na dojazd.

Od razu wszyscy ruszyliśmy w stronę OIOMu, ponieważ właśnie tam leżał Kamil. Jego stan był wręcz krytyczny.

Znaleźliśmy się pod jego salą. Dzięki przeszklonym drzwiom mogłem zobaczyć jego ciało podpięte do miliona różnych kabelków, rurek oraz monitorów. Sam topił się w tym wszystkim. Biała pościel otulała go z każdej strony. Był tak mały.

Gdy zobaczyłem ten widok od razu z moich oczu zaczęły cieknąć łzy. Bałem się. Co jeśli go straciłem? Co jeśli straciłem chociaż namiastkę przyjaźni, którą mogliśmy odbudować?

- Andreas? Wiem, że jest ci źle, ale musisz coś wiedzieć. - Dawid stanął obok mnie i na mnie spojrzał. Po chwili wyjął jakąś karteczkę z kieszeni po czym mi ją podał. - To było w jego pokoju, na szafce nocnej. Musisz być dla niego silny. Wszyscy wiemy, że Kamyk jest silny i nie zrobi nam takiego psikusa. Zaraz powróci i będzie się z tego śmiał.

Po słowach chłopaka poczułem się troszkę lepiej. Każde pocieszenie lepsze niż nic. Otworzyłem liścik w którym znalazłem tylko kilka słów jednak były one odpowiedzią na wszystkie moje ostatnie pytania.

Kamil chce mnie za przyjaciela i do tego ten wariat chce bym to ja mu wybaczył. Nawet nie mam czego. Nie zrobił mi nic złego.

Po pewnym czasie - nie wiem ile minęło, naprawdę nie chce mi się liczyć - przychodzi lekarz. Mówi, że stan wciąż jest beznadziejny, ale robią co mogą. Pytam go czy mogę wejść do Stocha. Dostaję pozwolenie, ale tylko na pięć minut. Zawsze coś.

Ostrożnie otwieram drzwi i podchodzę do plastikowego krzesełka. Siadam na nim i biorę dłoń Polaka by delikatnie zacząć ją gładzić. Patrzę na jego twarz. Uśmiecha się. Nawet w obliczu śmierci próbował być radosny.

- Kamil, tak bardzo cię przepraszam. Jestem idiotą wiem, ale tak bardzo cię kocham. Nigdy nie chciałem zepsuć ci życia. To przeze mnie to wszystko się stało... - ocieram łzy, gdy nagle pikanie aparatury wydaje się coraz szybsze, a po chwili ustaje i staje się długim, ciągłym piskiem. Wiem co to oznacza. - O nie, nie, nie! Myl proszę nie rób tego, błagam! Panie doktorze! Błagam Kamyk nie umieraj! Przepraszam słyszysz? Tak bardzo cię kocham! Nie zostawiaj mnie!

Pielęgniarki wyciągają mnie z sali. Jestem w strasznym stanie. Chłopaki przyciągają mnie do uścisku. Tak przynajmniej przez chwile możemy poczuć się lepiej.

Wszyscy się przecież boimy. Oni o najlepszego przyjaciela, a ja o miłość swojego życia.

Co dziwne nie ma z nami rodziców Kamila. Jednak zważywszy na to, że droga z Zakopanego do Oberstdorfu jest dosyć długa, to można to zrozumieć.

No nic. Teraz pozostało tylko czekać.

————
Myślę nad 3 częścią, ale nie wiem czy jest wam potrzebna do szczęścia 😜

To wszystko miało się potoczyć inaczej, ale tak wyszło. Wena nie sługa.

Wasze zamówienia się realizują.

I na koniec kilka słów apropo dzisiejszego konkursu itp,

Jestem tak dumna z chłopaków w dzisiejszym konkursie! Do tego Horngacher będzie trenerem polskiej kadry w następnym sezonie!

Chociaż, może poczekajmy do Planicy, aż rozwiąże się ta cała sprawa hihi.

ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now