- Aine! Hej, wiedźmo! – zawołano ją na środku ulicy, więc odwróciła się w stronę dźwięcznego, dziewczęcego głosu.
Młodą czarownicę wołała wysoka, zgrabna dziewczyna w drogiej, czerwonej sukience, uszytej według najnowszej, stołecznej mody. A przynajmniej taka moda tam jeszcze panowała, dwa tygodnie temu, gdy karawana wyruszyła z tamtych okolic. Strojnisią była dziewczyna imieniem Marianna, córka kupca, który wżenił się w rodzinę właścicieli ziemskich i posiadał w okolicy spore wpływy. Dziewcze to było marzeniem każdego kawalera w okolicy, ze względu na posag, jak i urodę.
- No chodź tutaj! Ile jeszcze będę czekać? – awanturowała się najlepsza partia w miasteczku, stojąc otoczona wianuszkiem przyjaciółek. Aine westchnęła i poczłapała w kierunku Marianny.
- Czegóż sobie panna życzy? – zapytała z przekąsem wiedźma. Czuła się źle pod kpiącym spojrzeniem dziewcząt. Wszystkie były dobrze ubrane, pięknie uczesane i wyperfumowane kwiatowymi pachnidłami.
Młoda czarownica nie była brzydka. Co najwyżej wyglądała nietypowo i mało okazale, zawsze ubrana w byle co i uczesana byle jak. Pracowała ciężko i nie trwoniła bez sensu pieniędzy na sukienki, których i tak nie miała by gdzie założyć. Najbardziej wyszukaną dla niej fryzurą był kucyk związany rzemieniem, by włosy nie przeszkadzały w mieszaniu ziół. Zawsze też była obsypana pyłem, albo drobno posiekanymi trawkami i pachniała, jak lekarski przybornik. Jednym słowem prezentowała się, jak stara szmatka do kurzu przy świątecznych obrusach.
- Powróżysz mi na narzeczonego – bardziej oznajmiła, niż zapytała Marianna.
- Niczego za darmo – Aine starała się stać prosto pod taksującymi spojrzeniami.
- A, niech ci będzie – odpowiedziała kupiecka córka i bardziej żywo, niż by chciała pokazać, sięgnęła po torebkę. Wyjęła z niej garść miedziaków i niedbałym gestem wręczyła Aine. Wiedźma zgarnęła pieniądze, jednym oczkiem przeliczyła i wsypała do kieszonki w cholewie buta.
- Na narzeczonego, tak? – Aine przybrała poważny i lekko oderwany od rzeczywistości wyraz twarzy – Daj mi swoją dłoń – powiedziała i wzięła w ręce podstawioną, ozdobioną bransoletkami i pierścionkami dłoń Marianny.
Aine zamknęła oczy, skupiła się, zaglądając w przyszłość po ścieżce.
Narzeczony... I dwie drogi do ślubu... Pierwsza: bogaty i wpływowy, ale stary mąż, wyjeżdżający często i na długo. Długie samotne wieczory z książkami, albo z coraz nowymi kochankami. Po kilku latach prawowity małżonek umrze, zostawiając po sobie (na papierze) dwóch małych synów oraz duży majątek. Tu kolejne rozwidlenie: drugie małżeństwo, jako dobra partia, bogata i jeszcze żwawa kobieta, albo niezależna dama, rekin finansjery. Ale to za daleko patrzeć, i niewiele widać...
A co tam na drugiej drodze do ślubu? No pokażcie... A to ciekawe ... Sympatyczny, młodzieniec, tylko biednie ubrany... Popatrzmy z bliska... Inkaust na czerwonej tkaninie... Ucieczka z domu... ślub w tajemnicy... Ciężka praca od podstaw, by zarobić na życie...
I co jej powiedzieć? Ślub z rozsądku, czy ślub z miłości? Nie, nie wolno niczego radzić... dziewczyna musi sama wszystko zrozumieć.
- Za kilka tygodni ty skończysz szesnaście lat, prawda? – zaczęła Aine.
- Tak, no i? – zniecierpliwiła się Marianna.
- Do tego czasu zastanów się i pomyśl, co jest dla ciebie najważniejsze w życiu. Kiedy sama się w sobie zorientujesz, pojawi się wybór.
- Jaki?
- Jaki trzeba. Nie pytaj, bo przegapisz. Ja wiem, ile mogę powiedzieć, by ci przyszłości nie zepsuć.
YOU ARE READING
Sowioka
FantasyPewna młoda wiedźma od zawsze ma wizje przyszłości... Jednak tym razem coś jest stanowczo nie w porządku.