Rozdział XII

1 1 0
                                    

- Co... Co to jest?

- To – Zahir wstrzymał konia – To właśnie jest Stolica, Parafand.

- Szczerze mówiąc, to nie zachwyca. Wygląda jak plama pleśni.

- Ale porównanie – zaśmiał się Zahir w zasłonę na twarzy. – Niestety ta wylęgarnia szczurów i zarazy, pachnie niewiele lepiej. Dlatego pałac królewski i bogate dzielnice, są budowane na zboczach wzgórz.

- Musimy więc obejrzeć te wille, które stoją wzdłuż rzeki. Tak mi powiedział.

- A wspominał, jak się willa nazywa?

- To Wierzbowy... Wierzbowa...? Oj, nie pamiętam. To ważne?

- No raczej! Wiesz ile tego tam nad rzeką stoi?! A ty nawet ulicy nie znasz! ... ! – przeklął niezrozumiale.

- Wybacz, mój wioskowy móżdżek, po prostu jeszcze nie ogarnął tego ogromu. – pokajała się – Ale... Chyba wiem, co możemy zrobić. Przejdziemy się wzdłuż ulic przy rzece, powinnam wyczuć właściwe miejsce.

-"Powinnaś"? – zapytał z przekąsem wojownik.

- No wybacz, – prychnęła – ale nauczyciele mojej magicznej szkoły wymarli, niemal całkowicie, jeszcze zanim się urodziłam. Działam po omacku i nie rozumiem wszystkich mechanizmów działania mojej mocy, a wytłumaczyć mi ich nikt nie może.

- To jak ty chcesz tej willi szukać? – Zahir dał za wygraną.

- Pamiętasz, walkę w lesie? Widzenie przyszłości to akurat moja specjalność. Jedyne, co mi naprawdę wychodzi. Jeżeli przejdziemy koło właściwego domu, to to zobaczę.

***

- Wszystko fajnie, ale... Strażnicy mogą nas zgarnąć za włóczęgostwo, albo próbę kradzieży... – powiedział Zahir, kiedy minął ich otwarty powóz z podejrzliwie przyglądającym im się szlachcicem. Mężczyzna miał się czemu przyglądać: zahiryjczyk, dziewka w spodniach i bez broni, a za nimi dreptał piękny kary ogier.

- A tu wolno zwiedzać? Chodzić zwykłym ludziom?

- Chodzić wolno, kto zabroni. Tylko żebrać i kraść nie wolno.

- To udawaj turystę – zwiedzaj.

- Prosta i bezproblemowa... – westchnął.

- A co? Trzeba ci rozhisteryzowanej baby?

- Żadnej mi nie trzeba.

Aine zmierzyła go wzrokiem.

- Uhm... – mruknęła z zastanowieniem, i przyjrzała mu się z zaciekawieniem.

- To nie to, co pomyślałaś!

- A co takiego pomyślałam? – zdziwiła się obłudnie czarownica, ale wojownik tylko zgrzytnął zębami i więcej się nie odezwał.

Szli długo szeroką ulicą. Po obu jej stronach ciągnęły się kamienne mury, żeliwne ogrodzenia i bramy szlacheckich rezydencji. Aine przyglądała się wszystkim po kolei, ale żadna brama jej się nie spodobała.

- Przecież to musi gdzieś tu być! Czuję, że to gdzieś tu, ale nic nie widzę!

Zahir się nie odezwał, tylko dalej szedł dwa kroki za nią i milczał.

- Zahir? – odwróciła się do niego – Hej no, nie obrażaj się. Przepraszam.

Mężczyzna zmilczał i wyminął ją.

- Hej, poczekaj. Proszę – spróbowała go złapać za rękę, ale się wymknął.

Dziewczyna patrzyła na plecy wojownika w zdziwieniu. W końcu poważnie się obraził. Ale dlaczego teraz? A tak właściwie, co jej głupiej strzeliło do głowy? Dlaczego cały czas kłapie paszczą? Przecież wie, jaki on jest, i prędzej czy później, i tak by się obraził. A ona go tylko drażni i prowokuje... Jakby mu było mało poniżenia, jakiego doświadczył, jako wojownik, to jeszcze dostał się pod opiekę nienormalnej, wiedźmiej smarkuli. Chociaż, kto tu kogo niańczy...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 29, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

SowiokaWhere stories live. Discover now