Rozdział X

1 1 0
                                    

- Tu powinno być dobrze – Aine przyjrzała się krzakom malin po prawej stronie drogi.

- „Dobrze" do czego?

- Żeby się schować przed naszymi prześladowcami. Powinni nas bez problemu minąć. To już za skrzyżowaniem, więc... będą mieli problem znaleźć właściwą drogę za nami.

- W sumie... – Zahir obejrzał się na drogę za nimi – ale sama mówiłaś, że ciebie znaleźli.

- Wiedzieli, że byłam na tamtej drodze i już z daleka widzieli w ciemności ognisko. Teraz mogą się dowiedzieć, którędy pojechaliśmy, ale nie gdzie dotarliśmy.

- Nie głupie... – powiedział Zahir, zacierając ślady za nimi. Usiadł w krzakach koło dziewczyny i jednak zapytał – Powiedz, kim ty właściwie jesteś?

- Zielarką, z wykształceniem medycznym.

- Wiesz jak się chować i uciekać.

- Przeczucie.

- Nie tęsknisz za rodziną?

- Nie bardzo. Moja ciotka nie jest kimś, za kim się tęskni. A nikogo więcej nie mam.

- Nie boisz się ich. Tych bandytów.

- Bzdura. – prychnęła, czując, jak mężczyzna robi się coraz bardziej podejrzliwy – Oczywiście, że się boję. Nie jestem jakąś bohaterką, żeby się nie bać.

- Jakoś nie widać. Wtedy w lesie musiałaś udawać.

- Jak rozumiem, jesteś znawcą, co? – warknęła.

- Do tej pory – zaczął powoli Zahir, obserwując ją uważnie – kobiety, które się bały, krzyczały, piszczały i uciekały. W żadnym razie nie czekały spokojnie na wroga i nie czaiły się na niego za krzakiem.

- I co? Mam biegać, jak ten kurczak z odciętą głową, bo inne tak robią? Nawet wojowniczki? – dodała sceptycznie.

- Wojowniczki, to maskują strach stosem przekleństw i splunięć. – Zahir lekceważąco machnął ręką.

- Ja nie rozumiem, co z tobą?! Najpierw mówisz, że powinnam się bać, chociaż uczciwie przyznałam, że tak jest naprawdę, a potem oświadczasz mi, że boją się również wojowniczki. Ja nie rozumiem, o co ci chodzi?! Ja... Ja naprawdę nie jestem głupia i wiem, kiedy należy się bać, bo ktoś kto się nie boi, nie jest odważny, tylko głupi. Boję się, choć może tego nie widać. Jestem świadoma że mogą mnie zabić szybko – raz, a dobrze, albo rozciągnąć moją śmierć na długie godziny.

- Właśnie o to chodzi. Jesteś Świadoma. Wiesz doskonale co cię czeka i przyjmujesz to do wiadomości. Zaatakowali cię, strzelali do ciebie, ale tobie nawet ręka nie drgnęła kiedy unikałaś strzał. Byłaś pewna swych decyzji ponad wszystko.

- A ty tak w walce nie masz? – zapytała zjadliwie.

- Ja to co innego. Mam za sobą Lata treningu, ty – nie. Masz albo niesamowite szczęście połączone z wielkim opanowaniem, albo jesteś w stanie przewidzieć do przodu kilka wariantów ruchów przeciwnika. Może to być również refleks i szczęście.

To powiedziawszy wyszarpnął miecz i zamierzył się, by przyszpilić za nogę do ziemi. Aine wiedziała co Zahir zamierza zrobić, zanim jeszcze skończył mówić. Tak więc w miejscu, gdzie wbił się miecz, jej nogi już nie było.

- Więc jesteś zielarką? – zapytał, jak gdyby nigdy nic.

Nie wytrzymała. Uaktywniła Wzmocnienie i strzeliła go w pysk. Ale nie za mocno, żeby mu niczego nie złamać.

SowiokaWhere stories live. Discover now