Zaciągnęła nieprzytomnego mężczyznę z powrotem do ogniska. Przytrzymała w pionie i napoiła ziołami. Po czym dorzuciła drzewa do ognia i usiadła na przeciwko obcego, zapatrując się w płomień.
Mężczyzna ocknął się dopiero po godzinie i, tak jak wcześniej, udawał, że wciąż śpi. Jednak zauważyła, jak zacisnął szczęki, poruszył oczami pod powiekami, lekko drgnął. Udawała, że nic nie widzi i dalej grzebała patykiem w żarze. Zakrzywione miecze leżały tuż obok niej, a Kary skubał coś za jej plecami.
- To jak? Napijesz się jeszcze ziółek? – zapytała nagle Aine – Szybciej pozbędziesz się tej trucizny i nie będziesz mdleć.
Nawet nie drgnął.
- Jak chcesz... – wzruszyła ramionami – To ty lubisz, jak ciebie boli.
I to go ruszyło. Jednym kocim ruchem usiadł, i to tak, że mógłby na nią skoczyć, jak kot na mysz. Obrzucił ją kolejnym wściekłym spojrzeniem.
Czuła, że nie wiedział, co robić. To był pierwszy raz, kiedy spotkał się z taką sytuacją. Czuł się bezradny i nienawidził jej. Po prostu, jak jakiegoś potwora, bo nie mógł wiedzieć, kim jest dziewczyna.
- Jestem zielarką. Leczę, bo taki mój obowiązek.
Poczuła, jak wezbrał w nim gniew. Zaryczał i zahurgotał coś w obcym języku.
Głupia kobieta! Głupia i nadęta Zachodnia!
Zadudniło w jej głowie. Westchnęła. Zacisnęła wargi w zaciętym grymasie i poderwała się na nogi. Złapała ciemne pochwy i rzuciła nimi w mężczyznę, krzycząc:
- Głupek i idiota! Gotów umrzeć, bo medyk, którego spotkał nie jest jego rodakiem. Ba! Nie jest nawet mężczyzną! – mężczyzna złapał w objęcia swoją broń – Więc weź te swoje mieczyki i idź, gdzie cię oczy poniosą! Idź w mrok i zdechnij sobie w ciemnościach, wedle życzenia!
Patrzył na nią ze zdziwieniem zmieszanym z nienawiścią i niezrozumieniem, cały czas klęcząc w przyczajonej pozycji, z jedną ręką przyciskającą miecze do piersi.
- No, co tak siedzisz? Kopniakiem poczęstować? Won! I tak za dużo czasu na ciebie zmitrężyłam!
Zamaszystym gestem ręki wskazała mrok lasu.
- Jak śmiesz?! – mężczyzna poderwał się z ziemi – Jak śmiesz, kobieto?!
Chciał ją uderzyć, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Aine doskoczyła do niego i pchnęła, zanim wpadł w ognisko. Oboje przewrócili się na ziemię. Dziewczyna złapała go za kołnierz i tarmosząc, krzyczała:
- Głupek! Idiota! Chroniczna wada mózgu! – nagle umilkła i przycisnęła głowę do jego piersi, ukrywając oczy, po czym nie swoim głosem zaczęła mówić – Nadchodzą... Nadchodzą, a ja nie wiem, jak ich odeprę... Jak im znowu ucieknę... I jeszcze ty... Zabiją również ciebie... bo nie zostawiają światków...
- C-co? – wydukał obcy zmieszany, jej nagłą zmianą.
- Jestem jedyną drogą, jaka może ich doprowadzić do pewnego człowieka... – głos dziewczyny brzmiał dziwnie obco – Namierzyli mnie dwa... już trzy dni temu. Teraz na pewno są już na tej drodze, bo siedzę tu prawie od rana...
Poderwała nagle głowę i spojrzała w jego twarz, a on patrzył w jasnobrązowe, smutne oczy.
- Już tu są... Słyszysz? – obróciła głowę w stronę drogi. Oderwała się od niego wstała i odeszła kawałek, nasłuchując. – Idź... i tak masz większe szanse w tym stanie w lesie, niż tu ze mną i z nimi.
YOU ARE READING
Sowioka
FantasyPewna młoda wiedźma od zawsze ma wizje przyszłości... Jednak tym razem coś jest stanowczo nie w porządku.