3. Aspectus

194 12 34
                                    

 Aragorn wraz Elvirą wracali do reszty drużyny.

-Na pewno nic ci nie jest?-dopytywał się Obieżyświat.

-Na pewno. Dzięki tobie jestem cała i zdrowa-uspokajała go czarnowłosa.

-Ledwie opuściliśmy Rivendell a tobie już się przydarzają takie przygody. Boję się co będzie za tydzień lub dwa-zażartował mężczyzna.

-Za ten czas to już będziemy oboje martwi-zaśmiała się Elvira do której dołączył Aragorn. Ich radość przerwali przerażeni hobbici, przez których wydarzyło się to nieszczęście.

-Mery, Pippin spokojnie! Nic mi nie jest więc przestańcie się obwiniać-mówiła kobieta. Po paru minutach udało jej się wyrwać. Chciała w cztery oczy porozmawiać z Esterem. Nienawidził jak się klepało go w zad ale żeby aż tak zareagować? To już była przesada ,myślała czarnowłosa. Kiedy oddaliła się już na wystarczającą odległość przemówiła do konia.

-Esterze, mój przyjacielu powiedz dlaczego nie pozwoliłeś mi na sobą zapanować?-zapytała cicho i spokojne, z czułością w głosie. Ogier zarażał a potem przyłożył pysk do jej piersi, na której wisiał Aspectus. Kobieta wzięła go do ręki i popatrzyła pytająco na Estera, na co on zaczął grzebać kopytem w ziemi. Po chwili Elvira rozpoznała w jego bazgrołach coś na kształt głowy kota, rybę, jakieś koło i trójkąt, coś podobnego do konia oraz kawałek nitki.

-Co Aspectus ma wspólnego z tymi rysunkami?-odezwała się lekko zirytowana czarnowłosa. Ogier zaczął otwierać to zamykać pysk, kopytem wskazywał na rysunki a na koniec lekko dotkną ametyst spoczywający na jej piersi.

-Odłóżmy tą rozmowę na później. Jestem strasznie głodna-powiedziała kobieta i ruszyła w kierunku drużyny spożywającej kolację. Ledwie zrobiła kilka kroków a poczuła coś zimnego przy szyj oraz czyjś oddech na karku.

-A myślałem, że Łowcy są zawsze czujni.

-Nie jestem Łowczynią-powiedziała.

-Daruj sobie. Co to jest Aspectus?-szepną głos należący do Boromira.

-Czy mógł być zabrać sztylet z mojego gardła?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.

-Gadaj albo zginiesz-warkną syn Denethora.

-Czemu tak ci zależy na tej informacji, że aż mi grozisz?-kobieta sama nie wiedziała czemu ale nie miała najmniejszej ochoty wyjawiać mu prawdy.

-Nie ufam ci. Nie rozumiem czemu Gandlaf tak pragną twojego udziału w tej misji. A ten Aspectus to zapewne jakaś broń, dzięki której nas wszystkich zniszczysz.

-To nie jest broń! A ja nie pragnę waszej krzywdy! Wręcz przeciwnie, zależy mi na waszym bezpieczeństwie-próbowała przekonać Boromora ale na marne, jeszcze bardziej przycisną do niej nóż.

-Daje ci ostatnią szanse jeżeli mi nie powiesz zabiję cię-zagroził jej. Elvira nie wiedziała co powiedzieć. Miała w głowie kilka pomysłów ale zastanawiała się którego z nich użyć. Jej przemyślenia trwały za długo przez co syn namiestnika Gondoru uznał to za milczenie. Boromir zabrał jej sztylet spod szyj i szybo okaleczył jej przedramię. Zaraz potem ostrze z powrotem znalazło się pod jej gardłem. Czarnowłosa syknęła z powodu bólu.

-Następnym razem razem jak zadam ci cios to już nie przeżyjesz. Mów co to jest Aspectus!-krzykną mężczyzna. Następnie jeszcze bardziej przycisną do jej skóry sztylet. Teraz to Elvira była już poważnie wystraszona.

-To naszyjnik!-odkrzyknęła czarnowłosa w której głosie można było doszukać się już nutki strachu.

-A do czego on służy?-zapytał. Kobieta chciała już mu powiedzieć ,że to pamiątka rodzinna ale nie zdążyła. Zauważyła biegnących Legolasa i Aragorna

I will never forget these daysWhere stories live. Discover now