Elvira leżała niczym placek na talerzu. Czuła się taka niepotrzebna, niekochana a serce jej krwawiło z rozpaczy. Z oczu wylewały się łzy jak z konewki, a ona nawet nie podniosła dłoni by je otrzeć. Zresztą po co? Skoro i tak za kilka sekund pojawiłby się kolejne. Nagle ktoś wszedł do jej namiotu. Czarnowłosa szybko zaczęła wycierać rękawem twarz.
-Elviro! Wstawaj! Arago...-nagle urwał widząc płaczącą kobietę-Coś się stało?
-Aragorn! To on mi się stał! Arewna i Eomer też!-warknęła Elvira, która postawiła już nic nie ukrywać przed Legolasem-Ale ty chyba przyszedłeś tu z jakimiś nowinami.
-No dobrze powiem ci ale liczą na to, że ty też mi później opowiesz o swoim problemie. Aragorn chce odjechać! Nie możemy go puścić samego. Gimil go zatrzyma ale to dosłownie na chwilkę-powiedział elf.
-Jadę z nim. Nie obchodzi mnie czy mu to się podoba czy nie-odpowiedziała hardo Elvira.
-A gdzie on właściwie chce jechać?
-Ścieżka Umarłych.
-Ewidentnie z nim jadę! Idiota! Oszołom! Obłąkaniec! Kapuściana głowa!-te słowa były wypowiadanie przez Elvirę, gdy ta zapatrzała się w bronie wszelakiej maści.
***
Aragorn pakował się. Towarzyszyła mu smutna myśl. Musiał iść sam Ścieżką Umarłych i zwołać armię, której okrucieństw nie dorówna nic. Od Elronda dostał Andurila, ukutego z resztek Narsila. Umarli posłuchają się tylko tego, kto będzie nim władał czyli króla Gondoru. Nagle usłyszał jak ktoś mówi jego imię. Odwrócił się i ujrzał blondwłosą dziewczynę.
-Nie możesz wyjechać!-powiedziała z pretensją. Ludzie ci zaufali! Znów mają cię za wodza!
-Po co tu przyszłaś?
-Czyżbyś nadal nie wiedział?-zapytała z cieniem uśmiechu na twarzy.
-Ewoino...-westchnął. Chyba domyślał się o co jej chodzi-Kochasz cień człowieka. Wybacz mi ale nie mogę dać ci tego czego ode mnie oczekujesz.
-A Elvira? Ją pokochałeś?-imię czarnowłosej było jak szpilka, która wbija mu się w plecy.
-To już przeszłość-rzucił szybko.
-Nie. To ja będę przeszłością. Wy w końcu zaznacie wspólnego szczęścia a o mnie zapomnisz-Ewoina zapłakała.
-Nie mogę z tobą dłużej rozmawiać, Ewoino. Żegnaj i pamiętaj, że zawsze jest nadzieja-powiedział Aragorn, a księżniczka ze łzami w oczach uciekła. Gdy Obieżyświat myślał, że wreszcie uda mu się wymknąć lecz bardzo się mylił. Drogę zagrodził mu Gimil...
-Nigdzie się nie wybierasz a przynajmniej nie sam-oznajmił krasnolud głosem który nie znosił sprzeciwu.
-Nie. Tym razem nie idziesz-oznajmił stanowczo Aragorn.
-Nie wiesz jeszcze jak bardzo uparte są krasnoludy?-zza jednego z namiotów wyłonił się Legolas a wraz z nim Elvira, obładowana mieczami, sztyletami, łukiem, tarczą i toporem.
-A ty? Co ty tu robisz?-zdziwił Aragorn.
-Idę pomóc im ratować twój tyłek-odparła Elvira.
-Jak taka drobna kobietka będzie to nieść? Zostaw to tutaj bo będziesz tylko nas spowalniać-stwierdził Gimil. Kobieta od niechcenia, posłuchała się rady krasnoluda.
-Widzę, że i tak was nie przekonam-westchnął ze zrezygnowaniem Aragorn.
YOU ARE READING
I will never forget these days
FanfictionOna nigdy nie zapomni tych dni. Nigdy nie zapomni jego brązowych włosów, sięgających do ramion. Nigdy nie zapomni tego co z nim przeżyła. Nigdy go nie zapomni.