Rozdział IX - Staw, Ulga i Krewniak

55 7 46
                                    

Staw

Przez gęsty zagajnik zmierzało pięciu mężczyzn. Różnili się od siebie wyglądem; pierwszy, który ich prowadził,  był czerwonowłosy; chudy aczkolwiek wysoki. Odziany był w skąpe ubranie, za to posiadał na sobie liczne złoto: pierścienie i naszyjniki. Tuz za nim podążał mężczyzna o czarnych, bujnych, kręconych włosach do ramion; miał bardzo opaloną skórę lub taka po prostu była jego karnacja. Na plecach niósł małą imitację instrumentu: pomniejszoną wersję harfy. Trzecim w kolejności był wysoki i dobrze zbudowany blondwłosy wojownik. Dziwnym widokiem był fakt, iż w tak ciepłym klimacie nosił na plecach swoje trofeum: skórę niedźwiedzia. Ciągle przeklinającą osobą okazał się czwarty podróżnik - niskiego wzrostu, również blondwłosy. W porównaniu do kompanów, najtrudniej było mu przebyć ten busz. Jego przeciwieństwem był człowiek idący na końcu, łysy z brodą i śmiejący się w głos ze swojego niewysokiego przyjaciela.

Gdy wyszli w końcu z tego wielkiego zagajnika, rzucili się na polanę i bezapelacyjnie postanowili odpocząć. Tej beztroski nie było jednak im długo zaznać; trzeba było coś zjeść. Postanowili więc ruszyć wzdłuż rosnącego buszu. Możliwe, że prócz wyschniętych trzcin i niskich, bezwartościowych krzaków, znajdą coś do zjedzenia. Nie liczyli, że znajdą jakąś zwierzynę, bo z pewnością wszystko już spłoszyli. Mieli nadzieję, że może uda im się chociaż złowić ryb. Szczęście się do nich uśmiechnęło, bo gdy przemierzyli już znaczną odległość, dotarli do ogromnego stawu.

Zmierzali do wielkiej topoli rosnącej tuż przy wodzie; co zadziwiające, miejsce wyglądało na użytkowane. Dookoła drzewa była wydeptana trawa, brzeg również zapraszał swoim wyglądem do kąpieli. Gdy podeszli bliżej, zauważyli stojącą obok drzewa wysoką kobietę o jasnobrązowych włosach.

— Te! To przecież do kurwy królowa! Skąd na tym zadupiu ona? – odezwał się nagle czerwonowłosy.

— Nie wiem, ale jest moja. Dawno kobiety nie miałem, jak skończę, to sobie ją weźmiecie – odpowiedział mu mężczyzna o bujnej fryzurze.

I ruszyli w jej kierunku. Okazało się, iż królowa rozmawia z dwoma kobietami stojącymi w wodzie, które ubrane były jedynie w naturę; pnącza rosnące w wodzie i nenufary, we włosy wplątane miały różne rzeczy, od roślin po kijanki.

— Witam, moją piękną królową – powiedział czarnowłosy mężczyzna, po czym zbliżył się szybkim krokiem do wdowy po królu Goranie nor Savour. Reszta drużyny kierowała się w kierunku dwóch kobiet w wodzie. Królowa, mająca wręcz ciemne oczy, prawdopodobnie od płaczu, ze strachem spojrzała na człowieka idącego naprzeciw jej. Nie uciekała jednak, było jej to obojętne. Ten złapał ją za szyję i przewrócił, po czym zaczął zrzucać jej liczne ubranie.

Królowa nie krzyczała, jakby była pozbawiona emocji. Co zaskakujące, ledwie kawałek dalej, dwie niewiasty w wodzie zdawały się zapraszać pozostałych czterech kompanów; z uśmiechem na ustach przyjęły ordynarne zaloty mężczyzn - pozwalały się całować i obmacywać. W końcu każdy z osobników postanowił przejść dalej w prymitywnych zalotach; chcieli czegoś więcej.

Nie było im to dane jednak. Z odsieczą przyjechał im wyśmiewany młody adiutant namiestnika Boztana; przybył wraz z dwoma żołnierzami. Widząc, co zamierzają, lub co gorsza, już czynią, podjechał blisko, by go zauważono. Dumnie zsiadł z konia i wyciągnął swój pałasz o białej rękojeści. Na twarzy istniał tylko wściekły grymas; chęć zabicia. Tuż za nim szło jego dwóch szyldwachów. Ruszyli na czterech napastników. Liox natomiast podszedł do mężczyzny o kręconych włosach, który podniósł rękę na królową. Agresorzy zauważywszy ludzi z dworu królowej wcale się nie przejęli ich obecnością. Wręcz, przeciwnie. Drwili tylko i kontynuowali.

Burza Liści [+18]Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu