Rozdział XII - Popielata Hrabina, Wywiadowcy i Chwalca

38 5 17
                                    


Popielata Hrabina

Młoda zielarka o mlecznych włosach upiętych w niestaranny koczek stała na rynku i rozglądała się; to patrzyła na ludzi, to na towary jakie zostały wystawione. Ostatnimi czasy handel miał się gorzej, wszystko przez ostatnie wydarzenia. Dalej jednak było to centrum wymiany dóbr.

Na targu były towary z różnych stron świata, co było następstwem przybywania kupców nawet z najdalszych zakątków kraju. Niedostępne odmiany drewna z zachodu, zdobyte w osławionym złą sławą lesie. Belki twarde niczym skała lub przeciwnie, plastyczne jak glina. Były też rzadkie odmiany kwiatów, w tym i niemalże nie do zdobycia czarna róża. Legendy mówią, że taka róża wyrasta w miejscu, w którym wydarzyło się coś złego, a kolor zawdzięcza negatywnej energii zasianej złym postępkiem - człowiek draśnięty kolcem tego kwiatu... umierał. Kolejna legenda mówi, iż jeśli jakaś istota przeżyje ukłucie może uważać się za szczęśliwca, dodatkowo obdarzona być może umiejętnościami nie z tego świata; nikt jednak nie potrafił powiedzieć, o jakie umiejętności chodziło.  

Byli też kupcy, którzy oferowali wykwintną wodę przywiezioną prosto z północnych zmarzlin. Zbierana jedynie w dzień przesilenia letniego, kiedy to promienie słoneczne oświetlają idealnie sople, kusząc swoją krystaliczną czystością i właściwościami; dziad pradziada opowiadał wnukowi o jej niezwykłych możliwościach, lecz wnuk nie doczekał się potomstwa i zabrał tajemnice do grobu. Na targ ze wschodu także poeci wraz ze swoimi opowieściami, pieśniami i stertami ksiąg, by dzielić się talentem, a przy okazji przy tym zarobić. Większość ksiąg wywodziła się z Wielkiej Biblioteki stworzonej przez Kesagena, którą założył za pieniądze zdobyte na budowie broni i wynalazków na rzecz wojny. 

Byli też handlarze z południa, gdzie wiał letni wiatr, gdzie panowały ciepłe piaski. Niestety  sprzedawcy często przywozili zwykły piach i, uprzednio ugrzawszy go nad ogniem, sprzedawali  głupcom mówiąc, że przywieziony prosto z pustyń. Każdy region oferował coś niesamowitego ale i prostego, dzięki czemu świat zawsze był ciekawy i zaskakiwał.

Dziewczyna tkwiła tak i nieświadomie kusiła swoim wyglądem, bardzo przykuwała uwagę przechodzących mężczyzn. Nietypowa, i bardzo obcisła, skórzana spódnica przed kolana oraz kubrak opinający piersi były bardzo dobrym wabikiem na kawalerów. Dziewczyna jednak nic sobie z tego nie robiła, ona po prostu czuła się tak dobrze i wygodnie. Miała w sobie jednak coś więcej niż niewinny wygląd. Były to jej oczy; jedno brązowe, a drugie niebiesko-zielone, wręcz przedzielone na pół. Przykuwały uwagę równie skutecznie jak jej wdzięki.

— Lehna! Tutaj jesteś! – krzyknął mężczyzna na rynku.

— O! W końcu jesteś! Coś ty narobił! – odkrzyknęła zielarka.

— Ja? Nic, dopiero przyszedłem.

— Rozejrzyj się! Ilu otumanionych ludzi w około. Twój lek działa, ale tylko na chwilę. Może i jest skuteczniejszy niż rośliny, ale działa krótko. Jak przestaje działać chcą tylko więcej i więcej! Wyjdź na obrzeża miasta, tam są ich tłumy. Wrócili do swoich małych domków w nadziei, że otrzymali cudowny lek i już wyzdrowieli, a jest wręcz przeciwnie. Uzależnili się od niego i z czasem już trudno będzie im funkcjonować bez niego. Niemożliwe, w jak krótkim czasie ta substancja zdołała zawładnąć ludźmi...

— Zrobiłem to, bo przyszedł ten gruby urzędnik... Najpierw kupił na próbę, a później kazał zwiększyć produkcję. Co miałem innego zrobić?

— Nie wiedziałeś, jakie skutki uboczne mają twoje leki? Co z ciebie za medyk!

— Nie jestem medykiem a farmaceutą. To różnica.

Burza Liści [+18]Where stories live. Discover now