Rozdział XIII - Klątwa i Trop

59 6 26
                                    

Klątwa

Kesagen przygotował wszystko na podróż. Czekał aż Heartis wyjdzie z budynku, ale zniecierpliwiony postanowił zobaczyć, czemu się tak ociąga. Gdy już chciał wejść do środka prawie dostał z drzwi; wyszła nimi naburmuszona rudowłosa dziewczyna.

— Nienawidzę tych włosów! Nie da się ich okiełznać! – krzyknęła.

— Ależ spokojnie. Bo jeszcze komuś zrobisz krzywdę. – Zaśmiał się Kesagen. Heartis nie wyglądała na rozbawioną. Wsiadła zezłoszczona na konia i teraz ona czekała na mistrza. Ten na nią spojrzał i nic nie mówiąc wszedł do rezydencji. Minęła dłuższa chwila, gdy nagle Heartis poczuła, że coś zaczęło ją smyrać po nodze. Gdy spojrzała w dół dostrzegła czarnego lisa o połyskującym futrze. Patrząc na niego zeszła z niej złość, spoglądała tak chwilę i tajemnicze zwierze zniknęło wśród drzew sadu.

— Może herbatkę? Na szybko zaparzyłem, dobrze Ci zrobi i uspokoi. I przyjemnie tak przed podróżą coś wypić. Poza tym to najlepszy napój na świecie. – Znikąd pojawił się Kesagen z propozycją.

— Chętnie. – Uśmiechnęła się. — Co to za czarne zwierzę tutaj przychodzi? Już nie pierwszy raz je widzę.

— Jakie? Żadnego nie widziałem – powiedział Kesagen.

— Ach, nieważne w takim razie.

Dopiła napój i wsiadła na konia. Jechali powoli na wierzchowcach przez sad, potem skrótem na główną drogę prowadzącą do Hatap.

Wiosna kwitła w pełni; zielone morza traw, dalej kolorowe łąki, liczne owady, ciepłe powietrze z nieba dotykające delikatnie skórę. Lecący nad nimi orzeł osiadł na drzewie rosnącym naprzeciw nich. Spoglądał na nich i ze wzajemnością; minęli go, a gdy Heartis obróciła się za siebie, ptak już odleciał w kierunku posiadłości Kesagena. Kontynuowali jazdę. Zapowiadała się spokojna podróż.

Jechali ciągle przed siebie. Zbliżał się zmierzch i mgła delikatnie wchodziła na łąki, dając przyjemny aczkolwiek lekki chłód powodujący gęsią skórkę. Znaleźli miejsce na nocleg w pobliżu lekkiego wzniesienia koło małej skały. Niedaleko znajdował się mały zbiornik z wodą i zagajnikiem.

Kesagen zaczął rozpalać ognisko, Heartis zapatrzona w niego popijała wodę z bukłaka. Nagle przerwała ciszę wielce dostojnym tonem.

— Muszę iść w krzaki za potrzebą.

—Idź, tylko nie za daleko. Nie jest zbyt bezpiecznie koło tego buszu.

— Już nie przesadzaj, spokojna noc jest – żachnęła się i poszła. Dobrnęła powoli do zagajnika obok stawu i wyszukała miejsce na tyle dyskretne, by nie dostrzegł jej towarzysz.

Podwinęła lekko zieloną tunikę i już miała kucać, gdy za sobą usłyszała szelest. Poczuła gęsią skórkę na karku. Wtem coś złapało ją za nogę i zaczęło ciągnąć w kierunku zbiornika wody. Ciszę nocy zmącił pisk. Przerażona Heartis zaczęła krzyczeć. Zewsząd dało się słyszeć skrzek żab, jakby kibicowały napastnikowi. Głośniej i głośniej. Przez ten koncert płazów przebijał się wrzask rudowłosej dziewczyny. Zaczęła łapać, czego tylko się dało po drodze. Kaleczyła ręce, ale nie dawała za wygraną. Z daleka dostrzegła biegnącego Kesagena z pochodnią. Wydzierał się, prawdopodobnie przeklinając. Oczy dziewczyny zaczęły przypominać kolorem piorun; przybrały bardzo jasną barwę, wydobywały się z nich małe iskierki.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 28, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Burza Liści [+18]Where stories live. Discover now