Pięć

188 42 1
                                    

Nie wierzyłem własnym oczom, czy to Jun? Czy to on jest bogiem opisanym w legendzie? Czy właśnie dowiedziałem się kim on naprawdę jest?

Czy on, mogąc być z kim tylko zechce, WYBRAŁ MNIE na swojego towarzysza?

Wybrał.

Nie byłem losową osobą, którą odwiedził.

Wybrał mnie.

Spośród tylu żyjących na tym świecie osób.

Mnie.

Coraz szerszy uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.

Jestem wybrańcem.

Powtarzałem to w myślach jak mantrę, a z każdym kolejnym razem moje serce wypełniała coraz większa radość.

Jun nie przychodzi bo musi, nie trafił do mnie przez przypadek, przyszedł bo chciał, chciał mnie znowu zobaczyć, chciał mnie jeszcze raz spotkać. Bo mnie wybrał.

Z zachwytem przyłożyłem obie dłonie do piersi i oparłem się plecami o zimną ścianę.Nie potrafiłem opanować radości jaka mną zawładnęła. Patrzyłem nieruchomo na ramkę ze zdjęciem stojącą na szafce po drugiej stronie pokoju, ledwo widoczną w bladej poświacie rzucanej przez ekran komputera. Była jedynie punktem, na którym mogłem zaczepić wzrok, tak naprawdę moje myśli nieustannie biegły w kierunku Juna i nie mogłem nic z tym zrobić.

Wyobrażałem sobie nas leżących razem na trawie, wśród błękitnych kwiatów, mając widok na przepiękny krajobraz gór znajdujących się w oddali. Cieszących się każdą wspólnie spędzoną chwilą, a przecież czeka nas wieczność. Wieczność spędzona we dwoje, czyli coś, o czym do tej pory mogłem tylko marzyć, a teraz stało się prawdą.

Siedziałem jak w transie nie odróżniając wyobrażeń od rzeczywistości.

- Jesteś gotowy? - usłyszałem nagle jak ktoś szepcze mi do ucha. Czułem jak łóżko obok mnie ugina się pod czyimś ciężarem. Czyjaś dłoń spoczęła na moim udzie i powoli, delikatnie pięła się po nim w górę.Nie musiałem się długo zastanawiać, by domyślić się, że osoba, której szybki oddech czułem za uchem była Junem.Nie ośmieliłem się odwrócić twarzy w jego stronę, nie ośmieliłem się nawet drgnąć.

- Chcesz żyć tam gdzie ja? - jego szept stał się głośniejszy, ruchy intensywniejsze. Usta łaskotały płatek ucha, dłoń przesunęła się pod koszulką głaszcząc moje wychudzone ciało. Urywany oddech zdradzał wszystkie targające mną emocje.Jun przesunął palcami po całej linii mojej żuchwy po czym ujął za brodę i odwrócił twarzą w jego stronę.

Był tak blisko, że prawie stykaliśmy się ustami, jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot, dotyk wydawał się wypalać ślady na skórze.

- Czy jesteś gotowy by wejść do mojego świata? - zapytał, a jego głos był cichy i zachrypnięty.

- Tak - odpowiedziałem patrząc w jego jasne oczy, które odbierały mi możliwość jasnego myślenia.

Wydawało mi się, czy przez chwilę na jego twarzy widziałem radość?

- Za dwa dni o północy - dodał z każdym wypowiedzianym słowem przybliżając się bardziej... Bardziej... Bardziej...

Znowu patrzyłem na niewyraźny zarys ramki po drugiej stronie pokoju. Rozejrzałem się, ale oprócz mnie nikogo w nim nie było.Odetchnąłem głośno. Nie ważne czy on naprawdę tu był, czy to wszystko wydarzyło się jedynie w mojej głowie. Wiedziałem gdzie i kiedy mam być przez jego ostatnie słowa, których brzmienie odbijało się echem w mojej głowie. Czułem to tak wyraźnie jak dotyk jego ust na moich.

JunHao | Lilili YabbayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz