Rozdział 4

418 13 12
                                    

Po dojechanie na warszawski Wilanów policjanci rozejrzeli się wokół domu podejrzanego.
-Czysto-powiedział Krystian.
-Z tyłu też-dodała Łucja.
-W ogrodzie też nikogo nie ma-skończył Olgierd.
-Czyli może być w domu, albo wogóle go nie ma-odparła Łucja.
Krystian zapukał do drzwi. Jakaś pani otworzyła lekko drzwi.
-Dzień dobry. Policja, Wilk, Mazur i Górski. Zastaliśmy pana Andrzeja ***********?-odparł Krystian.
-Nie nie ma go-powiedziała zdenerwowana kobieta.
-Ukrywa coś-szepnął Olgierd do Łucji.
-Widzę-odrzekła.
-Możemy wejść?-wtrącił Olgierd.
-Nie widzę takiej potrzeby-powiedziała kobieta.
-Dlaczego-powiedział odchylając drzwi Krystian.
-Dlatego-krzyknął mężczyzna, który stał za drzwiami-Koniec z Tobą-odparł mężczyzna i strzelił w stronę Olgierda. -Nie!-wydusiła z siebie Łucja.
Krystian skuł w kajdanki mężczyznę i jego żonę.
-Łucja dzwoń po karetkę-powiedział cicho Olgierd.
-Olgierd nie rób mi tego. Nie zostawiaj mnie-mówiła zrospaczona Łucja.
Nie miała siły zadzwonić po pomoc, więc Krystian to zrobił.
-Będą za 5 minut.
Łucja wstała. Łzy ciekły jej z oczu niczym wodospad. Krystian chwycił ją za ramiona i mocno szarpnął.
-Łucja! Otrząśnij się. Musisz być dzielna. Olgierd jest silny, oda mu się-krzyknął Krystian.
-Ale... Ty nic nie wiesz-krzyczała przez łzy Łucja.
-Posłuchaj. Widzę teraz co się dzieje-powiedział spokojnie Krystian-Olo nie musiał nic mówić.
-Kiedy będzie ta karetka?-mówiła zrospaczona Łucja co chwilę.
-Krystia...-nie zdążyła dokończyć Łucja, bo zemdlała.

-Co się stało? Gdzie ja jestem?-powiedziała po 5 minutach Łucja.
-Jest pani w karetce-odpowiedział jakiś niski facet.
Teraz Łucji się przypomniało. Zemdlała. W ramionach Krystiana, który ją wspierał gdy...
-Olgierd! Gdzie jest Olgierd?-powiedziała głośno Łucja.
-Jest już pewnie w szpitalu-odpowiedział ten sam mężczyzna-Wieziemy tam panią.
Po dojechaniu do szpitala, Łucja rzuciła się biegiem do recepcji.
-Gdzie jest Olgierd?-odparła.
-Jaki Olgierd?-odpowiedziała recepcjonistka.
-Policjant Olgierd Mazur. Został tu przewieziony po postrzeleniu.
-Jest na sali operacyjnej.
-Gdzie to jest?
-Korytarzem prosto i w lewo.
-Proszę pani. Pani nie może tam iść-powiedział ten lekarz z karetki-Musimy panią zbadać.
Ale Łucja go nie słuchała.

Po jakichś 4 godzinach pod blokiem operacyjnym wyszedł jakiś lekarz.
-Panie doktorze, co z Olgierdem?
-Pani jest kimś z rodziny?
-Jestem...

__________________

No właśnie... Kim jest Łucja dla Olgierda? Co odpowie lekarzowi?
Czekajcie na nexta, to się dowiecie.

Sorki za rozdział późno, ale jednak nie miałam dużo czasu.
Baj!

Łucja~Pani Naczelnik |WOLNO PISANE|Where stories live. Discover now