Rozdział 8

6.4K 154 6
                                    

Siedziałam teraz w kuchni i jadłam spaghetti, które zrobiłam.
Nino, obok mnie zajadał swoją karmę.
Nadal myślałam o dzisiejszym dniu, był dziwny, a co gorsza, podobał mi się ten zwariowany dzień. Podobał mi się tylko dlatego, że mogłam nawrzeszczeć na nauczyciela, a jutro poniosę tego konsekwencje. Lu i Alexa, cały czas próbują się do mnie dodzwonić, piszą SMS, wiadomości. Ja wpatrzona w jakieś krzaki za oknem w kuchni, nie reaguje na dźwięk mojego telefonu. Jak odbiorę, to zaraz zacznie się gadanie o nim, a ja na dzisiejszy dzień miałam dosyć.
To było serio dziwne.
Najpierw biega za mną po sklepie, potem niby przypadkiem spotykam go w parku z psem na spacerze, a na końcu odprowadza mnie pod dom. Czuje się, jakby mnie szpiegował.
Wkurwia mnie ten telefon.
Odbieram.

— Czego wy ode mnie do cholery chcecie?! W spokoju już zjeść nie można!? — pytam zirytowana.

— No może, chociaż „cześć” byś powiedziała?

— Nie. — odpowiadam poirytowana. — Czego?

— Dogonił Cię?

— Kto? — nie musiałam zadawać tego pytania, wiedziałam, o kogo chodzi.

— No, Luck.

— To już jesteście po imieniu?

— Nie, ale po co dawać to „pan” brzmi to tak staro, a on jest młody. To, co dogonił cię? — włączam głośnomówiący i przecieram dłońmi oczy od zmęczenia.

— To twoja sprawka?

— Co?

— To, że wiedział gdzie będę?

— Poniekąd tak, ale i nie. On mieszka koło Ciebie.

— Zdążyłam zauważyć... — włożyłam talerz do zmywarki, wzięłam telefon, po czym udałam się na górę do swojego pokoju.

— Odprowadził Cię? — zapytała zadziornie Lu.

— Możemy o tym pogadać w sobotę, u Ciebie na spokojnie? Teraz jestem bardzo zmęczona.

— Ok. Ale chcę znać wszystkie szczegóły! Dobranoc!

— Nie ma żadnych szczegółów, dobranoc. — rozłączam się, zanim zacznie pytać, o co chodzi.

Leżałam na podłodze wpatrzona w sufit. Niby łóżko było nie daleko, ale nie miałam ochoty na nim leżeć. Nino, wolał bardziej moje łóżko od podłogi. W głowie szukałam jakiegoś rozwiązania, które pomoże mi zapomnieć o dzisiejszym dniu. Moje myśli wciąż krążyły wokół tego jebanego nauczyciela. Ech, może powinnam zrezygnować z tego konkursu? Co ja gadam, znów będę na podium i nie będę musiała się uczyć fizyki przez cały rok, opłaca mi się. Nie będę rezygnować tylko dlatego, że ten nauczyciel jest dziwny, a ja mam mieć z nim korepetycje, aż do konkursu.

Wstałam w końcu z podłogi i ułożyłam się na łóżku. Przed snem chciałam jeszcze wysłać snapa na dni oraz przejrzeć snapy, które dostałam. Po przejrzeniu snapów oglądałam przez godzinę YouTube. Nadal jednak myślałam o dzisiejszym dniu. To było serio bardzo dziwne, ale chyba mówię to już setny raz i mam już dosyć.
Podłączyłam telefon do ładowania, po czym próbowałam zasnąć. Miałam jutro na dziewiątą dwadzieścia pięć, dlatego poszłam spać dopiero po dwudziestej trzeciej. Nie wiem, o której zasnęłam, ale wiem, że obudziłam się o siódmej trzydzieści, dzięki mamie. Gdyby nie ona, to bym zaspała. Wczoraj zapomniałam ustawić budzika.
Wstałam leniwie z łóżka i ruszyłam w stronę toalety. Marzyłam o gorącym prysznicu. Gdy skończyłam, była już ósma, musiałam się trochę pospieszyć, bo inaczej spóźnię się drugiego dnia szkoły. W planach miałam stuprocentową frekwencję za wrzesień, później do woli mogłam sobie opuszczać szkołę.

Ubrana i ogarnięta z plecakiem ruszyłam schodami w stronę kuchni. Byłam strasznie głodna, chociaż zazwyczaj nie jestem rano głodna.
W lodówce pustka, a na niej liścik od mamy: Kotku wiem, że byłaś wczoraj w sklepie, ale dzisiaj też musisz iść na zakupy, kup to, co zawsze, pieniądze weź z szafki nocnej, kocham! Ps. Będę bardzo późno, nie czekaj!

Kochana mamusia, przewracam oczami i wzdycham ciężko, znów zakupy? Nie miałabym nic przeciwko temu, gdybym nie wiedziała, że mogę tam wpaść na tego posranego nauczyciela fizyki.
Z powrotem weszłam na górę, tylko tym razem do sypialni mamy. W jej szafce nocnej oprócz pieniędzy znalazłam jakąś biżuterię, którą nigdy nie widziałam, czyżby dostała ją od szefa? Zresztą w dupie to mam, dobrze, że chociaż nie mówiła ile mam wziąć pieniędzy. Przeliczyłam szybko banknoty, był równy tysiak, wzięłam połowę z tego, resztę schowałam i ruszyłam znów do kuchni.
Pieniądze schowałam do swojego niebieskiego portfela z czarnym napisem na środku: Death Kitty. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ten portfel w sklepie, od razu po czułam, że muszę go mieć, tak jakby do mnie przemówił.
Kiedy wychodziłam do domu, było wpół do dziewiątej. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę pobliskiego sklepu, musiałam sobie kupić jakąś bułkę do jedzenia, umierałam z głodu.

Sklep miałam po drodze do szkoły, ale i tak bałam się, że nie zdarzę, zawsze tak mam. Rano albo boli mnie głowa i nie chce przestać, aż nie znajdę się w szkole, albo ściska mnie w żołądku. Dziś akurat ściskało mnie w żołądku, co nie było dobrym znakiem. Zazwyczaj, gdy mnie tak ściskało, to działy się straszne rzeczy, miałam takie „prorocze jelito”.
Stojąc w kolejce przy kasie, ból się nasilił, co oznaczało, że zaraz stanie się coś strasznego. Tak bardzo bolał mnie brzuch, że odechciało mi się jeść, przy kasie stały jakieś tabletki na różne bóle. Odnalazłam wśród nich coś na ból brzucha i położyłam na taśmie.

Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać czy to nie przypadkiem przez okres mnie tak boli, ale to nie mogło być przez to, bo miałam go tydzień temu. Zaczęłam przeklinać w myślach na kasjerkę, ból z minuty na minutę nasilał się, i stawał się nieznośny.
Zacisnęłam mocno pięść, tak bardzo, że zostały mi ślady po paznokciach i prawie przebiłam się do krwi.
Kasjerka nareszcie mnie skasowała, przy czym jeszcze się na mnie patrzyła jak na osobę uzależnioną od narkotyków, już miałam jej powiedzieć, żeby się tak nie gapiła, gdy ktoś zaczął wrzeszczeć, słyszałam odgłosy tłuczonego szkła i krzyk kobiety. Zamarłam.

Nie mogę Cię kochać ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz