Rozdział 12

5.9K 153 6
                                    

— Nie możemy — powiedziałam nerwowo, nie patrząc już w jego piękne brązowe oczy.

— Dlaczego? — czułam jego oddech na karku, a po chwili ręce na tali. Wyrwałam się z uścisku, nadal nie spoglądając na niego.

— Po pierwsze: jest pan nauczycielem i z tego, co wiem, to nie może się pan wiązać ze swoją uczennicą. Po drugie, em... W sumie to tylko po pierwsze. — czułam, że jestem cała czerwona.

— Tak właściwie Eve to...

— To musi już pan chyba iść — przerwałam mu. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, nie wiedziałam w ogóle czy ja myślę. Może to i on mnie pocałował, ale ja to odwzajemniłam. Przygryzłam wargę, czułam, że zaczynam drżeć. Gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, padłam na podłogę i zaczęłam głęboko oddychać, by się uspokoić. Miałam nadzieje, że to był tylko zły sen. Przecież nie mogłam zakochać się w nauczycielu ani on we mnie, a jednak coś mi mówiło, że okłamuje samą siebie.
Powoli czołgałam się w stronę mojego telefonu, leżącego pod stolnikiem, który od paru minut dzwonił nieustannie.
Nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam i starałam się brzmieć jak zawsze.

— Halo? — odezwałam się lekko drżącym głosem.

— Co robisz słonko? — dzwoniła moja mama, cudownie, przed nią nie da się ukryć, że coś nie gra.

— Właśnie oglądam telewizje.

— Jakoś dziwnie brzmisz.

— Wydaje Ci się.

— Mów, o co chodzi?! — podniosła ton głosu, a mnie aż zmroziło.

— No w sumie, jest taka jedna rzecz... — wiedziałam, że nie da mi spokoju, ale nie mogłam jej powiedzieć o pocałunku z nauczycielem. Tyle dobrze, że miałam jeszcze sprawę napadu na karku. Opowiedziałam wszystko mamie, nie było to łatwe, bo gdy tylko kończyłam zdanie, ta zaczynała histeryzować.

— Nie mamo, nic mi nie jest, czuję się świetnie. — przewracam oczami. Powiedziałam jej to tylko dlatego, żeby odwrócić jej uwagę od prawdziwej przyczyny mojego dziwnego głosu.
Po godzinnej rozmowie chciałam przemyśleć kilka spraw, zwłaszcza jedną. Dlaczego pan Luck mnie pocałował?
To pytanie nie dawało mi spokoju, nie mogłam jednak nad tym pomyśleć, bo Nino domagał się spaceru.
Szybko przebrałam się w czarne dresy jakiś krótki podkoszulek i bluzę z kapturem.
Na zewnątrz było cholernie ciepło, a jednak mi było cholernie zimno. Słuchając muzyki, szybkim krokiem szłam w stronę parku.
Gdy tylko znaleźliśmy się tam, spuściłam Nino ze smyczy. Pobiegł przed siebie, a ja wolnym krokiem śledziłam go.
Słuchając muzyki, szukałam jakiegoś tymczasowego rozwiązania tego, co się stało jakieś dwie i pół godziny temu, gdy usłyszałam ten tekst:

Ignorance is blindness.
They're the ones that stand to lose.

Wtedy mnie olśniło. Będę ignorować pana Luck'a, a jak się uda to nawet unikać, będę udawać, że nic się nie wydarzyło i wszystko jest w porządku, aż w końcu on i ja o tym zapomnimy. To było chyba najlepsze rozwiązanie, które dzisiaj w ogóle przyszło mi do głowy.
Nino, właśnie wyczuł coś znajomego, bo merdał radośnie ogonem. Zaczęłam się rozglądać i właśnie wtedy zobaczyłam Luck'a przyglądającego mi się zza jednego z drzew, czy on do cholery jasnej mnie śledzi?
Zobaczył, że go widziałam, dlatego postanowił więcej się nie chować i szedł teraz w moją stronę.
Od razu mogłam wcielić swój plan w życie. Wzięłam Nino na smycz, akurat stał przy mojej nodze, więc nie musiałam go wołać. Odwróciłam się na pięcie, założyłam kaptur na głowę i zaczęłam razem z psem biec w stronę wyjścia z parku.
Odwróciłam się tylko raz, by zobaczyć minę Luck'a. Był zdezorientowany, ale zaczął za mną biec, tylko nie spacerkiem jak ja, ale sprintem.
Był już bardzo blisko mnie, kiedy skręciłam i przyspieszyłam, nie odwracałam się już, chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, pod ciepłą kołderką i zasnąć, by obudzić się oraz powiedzieć sobie, że to jest tylko sen. Prawda była jednak taka, że to nie był sen, a ja całowałam się z nauczycielem fizyki, o którym marzyła każda licealistka w mojej szkole.
Wybiegając z parku, spojrzałam za siebie, myśląc, że go jeszcze zobaczę, ale jego już za mną nie było. Krzywo uśmiechnęłam się pod nosem, myślałam, że mnie dogoni. Miałam nadzieje, że to zrobi... Jezu!! Eve!!! Ogarnij się!! Zapomnij! Nie myśl! Nie myśl o nim!!!
Pomimo tego, że biegłam sprintem, nie czułam zmęczenia. Byłam już blisko głównego wyjścia z parku, zachciało mi się biec na około. Nagle zatrzymałam się gwałtownie, gdy przed moimi oczami pojawił się nie kto inny jak Luck.

Nie mogę Cię kochać ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz