Rozdział 15

5.5K 144 31
                                    

— Dobry żart! — zaczęłam się śmiać zdenerwowana.

— To nie żarty i dobrze o tym wiesz — zaczęłam się wyrywać. Już po tamtym pocałunku zaczęłam coś podejrzewać, ale odrzuciłam te myśli, uznając je za głupie.

— Nie opieraj się, dobrze wiem, że też coś do mnie czujesz i ty też to wiesz — przestałam się szarpać, wiedziałam, że nie wyrwę rąk z jego uścisku, trzymał mocno za moje nadgarstki.

— Nie masz racji, możesz mnie puścić? — kłamałam. Oczywiście, że coś do niego czułam, ale nie mogłam, to niby 'uczucie' siedziało tylko w mojej głowie, przez co logicznie nie myślałam.

— Kiedy kłamiesz, uszy ci czerwienieją.

— Wcale nie!

— A właśnie, że tak — uśmiechnął się chytrze, po czym przybliżył niebezpieczne blisko swoją twarz. Zaczął delikatnie muskać moje usta. Moje oczy powoli zaczęły się zamykać pod wpływem rozkoszy, a usta już szykowały się do odwzajemnienia i pogłębienia pocałunku. Luck nie widząc protestu z mojej strony, puścił moje nadgarstki i złapał mnie jedną ręką za tyłek, a drugą zaczął masować moje plecy. Endorfiny i inne hormony wygrały. Błądziłam rękami po jego czarnych włosach, oddech przyspieszył mi tak samo, jak jemu. Zaczął schodzić pocałunkami na moją szyję, przygryzłam wargę, by nie jęknąć, szyja to był mój słaby punkt... Odwiązał zachłannie mój szlafrok, zdjął ze mnie i wyrzucił gdzieś na podłogę, nie przestając całować. Teraz jego ręką gładziła moje plecy pod koszulką, każdy jego dotyk sprawiał, że moja skóra płonęła. Nie wiele myśląc, dobrałam się do jego koszulki i zdjęłam ją z niego. Nagle w moim mózgu zaświeciła się czerwona lampka oznaczająca niebezpieczeństwo.
Oderwałam się od niego.

— No weź w takiej chwili? — wstał razem ze mną i objął mnie w tali, całując znów moją szyję, wyrwałam się z jego uścisku. Serce waliło mi jak oszalałe, ale nie mogłam złamać zasad, ani swoich, ani prawnych.

— Nie! Nie! Nie! Nie!

— Co nie?

— Co ja do cholery robię?!

— Oboje wiemy, że tego chcemy, czemu nadal mnie odrzucasz? — podszedł do mnie krok bliżej, a ja oddaliłam się od niego dwa kroki dalej.

— Wmówiłeś to sobie i teraz próbujesz mi to wmówić!

— Przecież odwzajemniłaś mój pocałunek już drugi raz, a teraz na dodatek mnie prawie rozebrałaś...

— Mój mózg dalej śpi i nie myślę, dałam się ponieść chwili, ale to nic nie znaczy!

— Właśnie, że znaczy! — uniósł ton głosu, a mnie aż zmroziło.

— Muszę wszystko przemyśleć, a teraz wyjdź...

— Nie wiem, nad czym chcesz myśleć, ale bardzo proszę! — podniósł koszulkę z podłogi, po czym założył ją gniewnie na swój umięśniony brzuch, spojrzał ostatni raz na mnie i wyszedł z mojego domu, trzaskając przy tym drzwiami, które zaraz po jego wyjściu zamknęłam na cztery spusty.

Nie umiem wytłumaczyć tego, w jakim stanie teraz jestem. Tradycyjnie znajduje się na podłodze w swoim pokoju tyle, że nie wpatruje się pustym wzrokiem w sufit tylko w okno. Chciałam siedzieć w całkowitej ciemności, nie mogłam, księżyc był w pełni, cały pokój był oświetlony jego światłem. Mogłam spuścić rolety, ale promienie księżyca i tak wdzierałyby się do środka przez szpary.
Mimowolnie muszę przyznać, że księżyc w pełni jest wspaniały. Starałam się nie myśleć nad wydarzeniami, które miały miejsce dokładnie dwie godziny temu, widok tak wspaniałego księżyca trochę pomagał zapomnieć, jednak wiedziałam, że sama sobie nie poradzę z moimi uczuciami... Potrzebuje pomocy, muszę się wygadać, pierwszy raz od bardzo długiego czasu, potrzebuje Luizy.

Nie mogę Cię kochać ✔Where stories live. Discover now