9. Loueh, oddychaj.

4.6K 339 117
                                    

Rozpieszczamy was rozdziałami x.

~~~~

Louisa ogarnął stres, wyjście z Harrym było bardzo oficjalne, a w dodatku miał poznać rodziców bruneta. To wszystko było takie poważne, ale skłamałby, mówiąc że to mu się nie podobało. Miał na sobie swój najlepszy garnitur, ale po raz setny poprawiał włosy, które nie chciały współpracować.

Harry miał niedługo po niego przyjechać. Cieszył się z tego, jak i się bał.

- Gotowy? - Jay weszła do jego pokoju, z delikatnym uśmiechem na ustach.

- Tak... Nie, nie wiem - spojrzał na mamę zmieszany.

- Lou, oddychaj dobrze? Wyglądasz świetnie - Jay poprawiła kołnierzyk koszuli syna.

-Okej, okej - westchnął i wykonał kilka razy polecenie mamy, aż się uspokoił wewnętrznie.

- Byłeś na wielu takich galach z nami, dasz radę - zapewniła go.

- Tu nie chodzi o galę - pokręcił głową - Poznam rodzinę mojego chłopaka, mamo.

- Polubią cię spokojnie, bądź sobą tylko - odparła.

- Zawsze jestem - pocałował Jay w policzek.

- Chyba Harry - uśmiechnęła się kobieta słysząc dzwonek do drzwi.

- Kurcze, trzymaj za mnie kciuki - poprosił, nim dosłowne wybiegł ze swojej sypialni. Jay tylko zaśmiała się i pokręciła głową na podekscytowanie Louisa, to wszystko przypominało jej zachowanie lata temu.

- Hazz - szatyn otworzył drzwi z szerokim uśmiechem, widząc swojego chłopaka.

- Hej, Lou - uśmiechnął się brunet, wręczając młodszemu róże. Szatyn zarumienił się i odebrał od niego kwiaty i delikatnie przystawił je do nosa.

- Wyglądasz świetnie - przyznał Styles.

- Ty też - szepnął, spoglądając na kwiatowy garnitur Stylesa - Odłożę je do kuchni i wracam, dobrze?

- Jasne - kiwnął głową.

Tomlinson dosłownie zniknął na dwie minuty, nim wrócił do starszego i poprawnie się z nim przywitał, całując malinowe usta. Harry od razy oddał pocałunek, nie potrafił oprzeć się Louisowi. Szatyn zachichotał i dopiero po chwili rozłączył ich usta.

- Teraz możemy jechać...

- W takim razie zapraszam  - wystawił ramię do szatyna.

Louis się chętnie temu przystał. Z jego ust nie chciał schodzić uśmiech.

- Mamy dziś kierowcę - przyznał nagle brunet.

- Co? - zdziwił się, spoglądając w zielone oczy.

- Rodzice nalegali - wzruszył ramionami - Będzie toast szampanem, wino do posiłku.

- Dużo tego - pokręcił głową, kiedy podeszli do nieznanego mu samochodu.

- Zapraszam - mruknął Harry, otwierając tylne drzwi przed młodszym.

- Cóż za Dżentelmen - mruknął szatyn, nim usiadł na wygodnym jasnym fotelu. Brunet okrążył pojazd i wsiadł z drugiej strony, tuż obok Louisa.

- Długo będziemy jechać? - Tomlinson zapiął pas i spojrzał na starszego.

- Jedziemy za Londyn, więc chwilę będziemy jechać - przyznał z tajemniczym uśmieszkiem.

- Sporo, nadal śpimy u ciebie po tym wszystkim? -uniósł brew.

- Tak jak się umawialiśmy - powiedział.

I lost my heart in your eyesWhere stories live. Discover now