12. Ha... Panie Styles.

4.8K 366 223
                                    

Coraz mniej gwiazdek, jest nam smutno :( Nie podoba się wam te opowiadanie?

Minęły kolejne dni. Rodzice Louisa wrócili do Londynu, przez co szatyn odzyskał dostęp do swoich rzeczy. Harry wrócił do pracy, jednak zasypywał młodszego telefonami i smsami. Tomlinson śmiał się z tego, jaki czujny zrobił się i ochronny. Styles zrobił też miejsce w swojej sypialni na rzeczy Louisa, chciał mu tym pokazać że poważnie myśli o przeprowadzce młodszego.

- Hazza - młodszy zachichotał pewnego dnia, kiedy ponownie został na noc, ale nie miał w co się rano ubrać - Sugerujesz bym z tobą zamieszkał?

- Skąd taka myśl? - uniósł brew, jednak uśmiech go zdradzał.

- Cóż, te pustki w niektórych częściach szafy dużo mówią - zagryzł dolną wargę - To co, jedziemy po moje rzeczy?

- Poważnie? - rozszerzył oczy, a jego serce mocniej zabłyszczało.

- Jasne - zachichotał i założył na siebie koszulę starszego - W końcu będziemy rodziną.

- W takim razie możemy się zbierać, chcesz koszulkę? - spytał.

- Koszula wystarcza - zaczął się zapinać.

- Okej - wyciągnął czarny t-shirt i włożył na siebie.

Mniejszy nałożył na siebie jeszcze spodnie, których nogawki podwinął.

- Śniadanie? - przypomniał sobie starszy.

- Chyba musimy, maluszek nie może być głodny - odparł, łapiąc za swój telefon.

- Płatki? - spytał.

-Płatki - nie miał ochoty na nic innego.

Przeszli do kuchni, gdzie Harry zrobił dwie miski płatków z mlekiem. Mężczyźni wspólnie zjedli, plącząc swoje nogi pod stołem. Styles zmył po nich i zjechali winda na dół, po czym wsiedli w samochód starszego. Do posiadłości Tomlinsonów jechali dobre trzydzieści minut. W końcu Harry zaparkował i razem weszli do domu rodzinnego szatyna.

- Rodzice są -Louis się trochę zdziwił, bo o tej porze zawsze byli w pracy.

- Oh... - brunet był równie zdziwiony.

- Chodź, przywitamy się - pociągnął starszego w stronę salonu, gdzie zapewne byli jego rodzice.

- Okej - starał się zachować spokój.

-Mamo, tato - Louis przywitał się z rodzicami, którzy siedzieli na fotelach i o czymś rozmawiali.  Z ich ust nie schodziły uśmiechy, mimo przebytych razem lat, wciąż się równie mocno kochali. Co rzadko się zdarzało.

- Dzień dobry - rzucił Styles.

- Chłopcy - uśmiechnęła się Jay, zaszczycając ich swoim wzrokiem.

- Dzień dobry - mruknął niewzruszony Mark.

Mężczyzna miał zmarszczone brwi, kiedy przyglądał się Harry'emu. Nie był zadowolony ciążą syna bez ślubu. Harry czuł spojrzenie mężczyzny na sobie, co było dość niekomfortowe.

- Tato - szatyn jęknął - Harry się nami opiekuje.

- Wiem. Prawie cię nie ma w domu - skomentował znużonym głosem.

- Wprowadzam się do Harry'ego - odparł prędko.

- Słucham? - w salonie zapadła cisza.

- Wprowadzam się do Harry'ego, jestem w ciąży i chcę z nim przeżywać wszystkie etapy - wyjaśnił wolno, tuląc się do boku starszego.

I lost my heart in your eyesDonde viven las historias. Descúbrelo ahora