Rozdział 12

1K 76 25
                                    

Idąc obszernymi korytarzami, Rachel nawet nie wiedziała, czy Autoboty mają tutaj kuchnię z jedzeniem dla ludzi. Pamiętała jak Optimus tłumaczył im coś o Energonie, ich źródle życia, więc podejrzewała, że owy Energon jest również ich pożywieniem. Zastanawiała się tylko jak go przyjmowali. Nie wiedziała jak wygląda, pamiętała tylko zieloną ciecz, która kapała spod Optimusa.

Spojrzała na swój palec owinięty brudnym, przemoczonym plastrem. Zupełnie o nim zapomniała.

Kiedy dotknęła substancji, ta ją oparzyła. Co by było, gdyby została obryzgana Energonem na całym ciele? Wolała o tym nie myśleć.

Zdjęła plaster i zobaczyła, że jej palec nie wygląda najlepiej. Był zaczerwieniony, na opuszku palca dostrzegła maleńką, fioletową pajęczynkę żył. To tam, gdzie znalazł się Energon. Rachel dotknęła kciukiem miejsce zakażenia. Spodziewała się bólu, ukłucia, czegokolwiek, ale nic takiego nie poczuła. Zupełnie jakby nic tam nie było.

Postanowiła odczekać jeszcze trochę czasu, dopóki jej palec nie wyzdrowieje. Natomiast gdyby jej się pogorszyło, pójdzie z tym do Ratcheta.  Na razie nie chciała zawracać mu głowy przez głupią ranę na palcu.

Rozejrzała się po korytarzu. No tak. Wiedziała, że zabłądzi. Wszystko wyglądało identycznie: kolor ścian i podłogi. Pomieszczenie było puste, nie spotkała żadnego przedmiotu, który mógłby posłużyć jej jako drogowskaz.

Poszła przed siebie i zobaczyła rozgałęzienie. No i teraz pytanie: w prawo czy w lewo?

Westchnęła przeciągle. Była tak głodna, że czuła osłabienie. W dodatku musiała poruszać się o kulach. Mimo protestów Aleca, uparła  się, żeby iść sama. Nie chciała siedzieć wiecznie w tym pokoju, musiała się trochę poruszać. Jednak teraz trochę tego żałowała.

W jej głowie pojawiła się myśl: "A czy żałuję też tego, że postanowiłam naprawić Optimusa?" Gdyby tego nie zrobiła, nie byłaby sobą, ale z drugiej strony być może życie jej i Aleca nie ległoby w gruzach. Przecież ona straciła dom, on zapewne pracę. Pan Yamanouchi był dobrym człowiekiem, lecz bardzo surowym. Nie tolerował nieposłuszeństwa. Dlatego Alec pracował nawet po godzinach, żeby zarobić jak najwięcej pieniędzy. Chciał być niezależny i nie obciążać Japończyka.

Z zamyślenia wyrwało ją głośne tupanie czyichś stóp. Na początku poczuła strach, ale po chwili ulgę. Była bezpieczna, po prostu zabłądziła. Może to był Optimus? Albo Ratchet? Spyta ich o drogę do jakiejś kuchni, a potem wróci do sali medycznej.

Odgłos nasilał się, ktoś szedł w jej stronę. Rachel zatrzymała się, oczekując Prime'a albo medyka. Jednak nie spodziewała się spotkać Autobota, który, jak na złość, najbardziej za nią nie przepadał.

Na jej widok Ironhide gwałtownie się zatrzymał. Rachel zobaczyła, że był zaskoczony tym spotkaniem, ale po chwili odzyskał rezon i warknął:

- Co ty tutaj robisz, robalu?

Dziewczyna poczuła się nieswojo. Jednocześnie bała się tego bota, nie wiedziała, czy nie zrobi jej krzywdy. Ale starała się za wszelką cenę ukryć swój strach.

- J-ja... - zająknęła się i zamilkła.

"Normalnie odwaga bije od ciebie na kilometr" - pomyślała z ironią.

Ironhide, wyraźnie zirytowany, podszedł bliżej, ale nie wystarczająco blisko, żeby Rachel mogła wyciągnąć rękę i go dotknąć. Nie, żeby chciała to robić.

- Gadaj, nie mam całego dnia - przewrócił oczami.

Zacisnęła dłonie na kulach. Strach wyparował. Wiedziała już, że gdyby chciał ją skrzywdzić, dawno leżałaby martwa na ziemi.

- Zgubiłam się - powiedziała trochę zbyt grubiańskim tonem.

Autobot wybuchnął śmiechem. Co jak co, ale Rachel nie spodziewała się takiej reakcji.

- Oj, biedna, mała dziewczynka się zgubiła? - powiedział niewinnym tonem, kiedy przestał się śmiać. - A może poszłaś powęszyć w naszej bazie, hm?

- O co ci chodzi? - spytała zbita z tropu.

Ironhide przechylił lekko głowę.

- Nie udawaj niewiniątka. W końcu i tak wszystko wyjdzie na jaw.

Rachel ni w ząb nie rozumiała o co mu chodzi. Jednak puściła to oskarżenie mimo uszu i spytała:

- Dlaczego taki jesteś? Dlaczego nienawidzisz mnie i Aleca? - prychnęła - Co ci zrobiliśmy?

Robot wzruszył ramionami.

- Nic nie zrobiliście. Znam wasz gatunek. Jesteście zdradliwymi pasożytami, które wykorzystują każdą nadarzającą się okazję, żeby zniszczyć to, co stoi wam na przeszkodzie. Nie muszę znać ani ciebie, ani tamtego chłoptasia. Prime w końcu przejrzy na oczy.

Rachel zacisnęła zęby. Dość tego.

- Nie wszyscy tacy są. Istnieją dobrzy ludzie, a ty myślisz, że każdy osobnik naszego gatunku jest taki sam. Mylisz się. Myślisz, że celowo się tutaj znalazłam? Że węszę dla tych ważniaków z wojska i dostarczam im informacje? Jeszcze wczoraj nie wiedziałam, że istniejecie! - podniosła głos, ale po chwili powiedziała ciszej. - Za kogo ty się uważasz? A może to ty węszysz tutaj dla Decepticonów? - wycedziła i natychmiast pożałowała swoich słów.

Cholera! Ironhide był wściekły. Ryknął, wysuwając swoje działa. Rachel odruchowo zasłoniła się rękami, spadając na podłogę. Lecz nic się nie stało.

Spojrzała w błękitne oczy Ironhide'a, kiedy pochylił się do niej i szepnął groźnie:

- Masz szczęście, że Optimus kazał was nie ruszać. Ale powiem ci jedno: jeśli znajdę jakikolwiek dowód na to, że szpiegujesz dla ludzi, przysięgam na Primusa, że zabiję ciebie i twojego przyjaciela. Wtedy nawet Prime cię nie uratuje. - po tych słowach wstał i poszedł dalej w głąb korytarza.

Rachel obejrzała się za nim, wciąż czując strach i serce walące w jej piersi.

Hej! :)

Zgodnie z obietnicą wstawiam jeszcze jeden rozdział. Na szczęście znalazłam trochę czasu między pakowaniem się, chociaż za jakieś trzy i pół godziny mam samolot xD

Tak jak poprzednio pisałam, kolejny rozdział pojawi się wtedy kiedy wrócę, czyli w połowie sierpnia.

Pozdrawiam ciepło! (Albo mokro, bo u mnie od trzech tygodni leje xD)

Przeszłość zawsze wraca - Transformers Where stories live. Discover now