Rozdział 19

785 55 15
                                    

- Niech to szlag! - Rachel złapała się za głowę - Czy to był blondyn z lekkim zarostem? Wysoki i chudy? - kiedy Alec potwierdził kiwnięciem głowy, dziewczyna westchnęła - To Stephen Parker. Miał dzisiaj odebrać swojego SUV-a, którego zostawił w piątek. Co mówił?

- Rozmawiał z panem Yamanouchi. Nie słyszałem zbyt dużo, bo musiałem się pakować, ale wspomniał twoje nazwisko. Wychyliłem się z pokoju, żeby go zobaczyć. Był wściekły. Kiedy powiedział, że widział twój dom w ruinie i że nie może się z tobą skontaktować, bo przepadłaś jak kamień w wodę, zagroził, że cię znajdzie i zapłacisz mu za jego zniszczony samochód. Wyszedłem tylnym wyjściem i pobiegłem do was, żebyście przypadkiem się nie spotkali.  Na szczęście nadal był w sklepie. - opowiedział Alec.

Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Nie miała jak skontaktować się z tym mężczyzną, bo straciła swój telefon. Zresztą jak miałaby mu powiedzieć, że jej dom został zniszczony? I to razem z jego samochodem? Nie miała pojęcia, czy Parker będzie jej zagrażał i czy będzie jej szukał.

- Na razie nie martwmy się tym - oznajmiła Rachel, mimo, że w środku buzowały w niej emocje. - Powiedz mi tylko, Alec, czy pan Yamanouchi mówił, że wie co się stało z moim domem?

Chłopak wzruszył ramionami.

- Chyba tak, ale na pewno nie zna prawdy. Wiesz, ludzie pewnie teraz rozsiewają plotki i spekulują co się mogło stać.

- Oby tylko nikt nie widział walki Optimusa z Barricade'em. - wtrącił Hound.

- Wydaje mi się, że gdyby tak było, zrobiłoby się o tym głośno. A że Rachel nie ma żadnych sąsiadów, możliwe, że nikt tego nie zauważył. Podczas walki nie widzieliśmy nikogo.

Jednak dziewczyna nie była tego taka pewna.

- Nikogo nie widzieliśmy, ponieważ byliśmy zbyt spanikowani i baliśmy się o własne życie. Nie myśleliśmy wtedy czy znajdą się jacyś świadkowie. Zresztą, ty przespałeś całą walkę - zażartowała kobieta, żeby chociaż trochę rozluźnić sytuację.

W tej chwili mogła sobie z tego żartować, ale wciąż pamiętała jak modliła się, siedząc przy ciele Aleca, żeby ten przeżył.

- Bardzo śmieszne - parsknął chłopak.

Potem nastała cisza. Ku uciesze Rachel, Hound włączył radio, żeby było choć trochę raźniej. I tak mijały godziny.

Dziewczyna oglądała widoki przez boczną szybę. Dla niej nie były jakoś szczególnie niesamowite, może dlatego, że była już przyzwyczajona do takiego krajobrazu.

W wieku, bodajże, dziewięciu lat, poleciała wraz z rodzicami w Alpy.  Było to dla niej niesamowite doświadczenie, gdyż po raz pierwszy w życiu zobaczyła śnieg na żywo. Przebywając tam dwa tygodnie, mała Rachel uczyła się jeździć na nartach, chodziła szlakami górskimi i podziwiała tamtejsze krajobrazy. Czuła się wtedy jak w siódmym niebie. Nawet nie chciała wracać.

Niesamowite jak w ciągu jednej nocy życie może się wywrócić do góry nogami. Pamiętała jeszcze ostatni dzień z rodzicami. Wróciła ze szkoły, a mama przywitała ją całusem w czoło. Zawsze tak robiła. Potem zjadły razem obiad i Rachel usiadła do lekcji. Wieczorem wrócił tata. Jak zwykle zmęczony po pracy, jednak zawsze miał wystarczająco siły, żeby pomóc córce w nauce. Pamiętała jeszcze, że tego wieczoru oglądali film, a potem wszyscy położyli się spać. Dzień jak codzień. Jednak Rachel nie mogła zasnąć. Włączyła więc lampkę nocną i zaczęła czytać książkę. I to właśnie bezsenność uratowała jej życie. W pewnej chwili poczuła swąd dymu. Zerwała się gwałtownie z łóżka i pobiegła do sypialni rodziców. Jako iż mieszkali w bloku, droga do pokoju nie zajęłaby jej zbyt dużo czasu. Pokój rodziców był naprzeciwko, ale to właśnie z niego wydobywało się najwięcej dymu. Otworzyła drzwi i jej oczom ukazał się okropny obraz: rodzice leżeli w łóżku, nie reagowali, a w pokoju unosił się duszący dym.

Gdy zabrano ją do szpitala, podschłuchała rozmowę dwóch policjantów, którzy zajmowali się sprawą pożaru. Podobno piętro niżej ktoś zostawił jedzenie na gazie i zapomniał wyłączyć. Pech chciał, że gaz dotarł do pokoju rodziców, a nie do sypialni Rachel.

Wtedy tak myślała. Bywały takie chwile, że żałowała, iż faktycznie nie dołączyła do rodziców. Ta metalowa ręka ją uratowała...

Wzdrygnęła się. Wiedziała już, że to nie były omamy, że faktycznie ta ręka ją uratowała. I wiedziała, że to któryś z Transformerów. Tylko czy to był Autobot? Decepticon? Raczej nie. Z opowieści Optimusa wynikało, że Cony raczej nie bawiły się w bohaterów i nie ratowały ludzi. Zastanawiała się czy powiedzieć Prime'owi o pożarze. Przecież tyle lat szukała swojego "wybawcy", a teraz miała okazję dowiedzieć się, kto tak naprawdę ją uratował.

Przerwała swoje rozmyślania, gdyż poczuła, że drętwieje jej ręka. Zmarszczyła brwi i spojrzała na nią. Nie była niczym uciśnięta, więc nie miała pojęcia dlaczego jej nerwy tak reagowały. Potrząsnęła nią, lecz odrętwienie nasiliło się.

- Ała! - syknęła.

Alec odwrócił się w jej stronę.

- Co jest? - spytał.

- Nie wiem. Ręka mi zdrętwiała.

Po chwili poczuła tak silne ukłucie, jakby ktoś ktoś przebił na wskroś jej nadgarstek. Krzyknęła z bólu i złapała go drugą ręką.

Zaniepokojony Alec próbował jej jakoś pomóc.

- Co się dzieje, Rach? Czemu... - przerwał, gdy zobaczył, że ręka Rachel posiniała. - O Boże... Hound! Pośpiesz się!

Autobot rzucił gaz do dechy.

- Trzymajcie się, dzieciaki! Zostało dwadzieścia minut drogi.

- To jedź tak, żeby zostało dziesięć! - odkrzyknął mu chłopak, przy okazji próbując uspokoić cierpiącą Rachel.

Tymczasem dziewczyna zwijała się z bólu. Czuła jakby całe gniazdo szerszeni bawiło się z jej ręką w "gdzie cię boli najbardziej?"

Poczuła jak coś spływa jej z nosa i kapie na tapicerkę. Krew. Dlaczego krwawiła?

Kiedy spojrzała na Aleca, ten zaczął się rozmazywać. Chciała krzyknąć: pomóż mi!, ale usta miała jak z waty. Alec mówił coś do niej, lecz Rachel słyszała tylko niewyraźny bełkot. Próbując skupić się na jego słowach, w końcu coś usłyszała. Lecz nie był to głos jej przyjaciela, tylko głośny i pisliwy dźwięk syreny policyjnej. Wszędzie widziała niebiesko-czerwone światła, a gdy znów spojrzała na Aleca, ujrzała twarz Barricade'a. Krzyknęła głośno. Decepticon wymierzył w niej swoje działo i wystrzelił. Ostatnie co poczuła to ciągły ból ręki. Czuła też pulsowanie palca, którym dotknęła Energonu. A potem już tylko ciemność.

No to się porobiło 😬

Przeszłość zawsze wraca - Transformers Where stories live. Discover now