Rozdział 26

639 40 17
                                    

Nie minęło dziesięć minut, a drzwi się rozsunęły. Do pokoju wszedł Ratchet. Unikając jej wzroku i patrząc gdzieś indziej zapytał:

- W czym mogę pomóc?

Natomiast Rachel patrzyła na niego wzrokiem pełnym determinacji.

- Powiedz mi w końcu czy przeżyję.

Zbity z tropu medyk odwzajemnił jej spojrzenie. Ale po sekundzie zdziwienie zniknęło, jakby nagle przypomniał sobie o tym fakcie. Zacisnął usta i znów popatrzył gdzieś w bok.

- Rachel...

- Tylko tym razem bez kłamstw! - ostrzegła go.

Medyk pokręcił głową.

- Nie okłamałem cię.

- Ale pominąłeś najważniejszy fakt! - powiedziała głośniej, a jej głos zaczął drżeć. - Mój organizm jest czysty od Energonu? To dlaczego... - wzięła głęboki oddech żeby się nie rozpłakać - Dlaczego umieram...?

Ratchet schował ręce za plecami i spojrzał na Rachel z troską, której jeszcze nigdy u niego nie widziała.

- Jak ja mam ci to wytłumaczyć...

Dziewczyna czuła, że zaraz nie zdzierży.

- Przestań w końcu kręcić! - poczuła spływające łzy. Nie chciała płakać, ale trzymając takie emocje przez tyle czasu, nie dała rady się powstrzymać. Czy oni zawsze tak robili? Odwracali kota ogonem, unikali wszelkich pytań? - Dlaczego ciągle nie mówisz mi prawdy?

- A co ja mam ci powiedzieć?! - krzyknął, po czym zamknął oczy, żeby się uspokoić i przesunął dłonią po twarzy - Nie wiem czy umrzesz, Rachel. Nie wiem. Miałem kilka przypadków z ludźmi, którzy dotknęli Energonu. Niektórzy przeżyli, ale inni nie mieli tyle szczęścia. Oczyściłem ich organizm, tak jak twój, ale to nie zawsze pomagało. Po jakimś czasie ich narządy wewnętrzne przestały pracować. Od niewydolności nerek, przez zapalenie wątroby, aż do zatrzymania akcji serca. U ciebie na razie nie widzę żadnych objawów, ale obawiam się, że to tylko kwestia czasu. Po twoim upadku jeszcze bardziej pogorszyłaś swój stan. Astma też robi swoje - patrzył na nią ze współczuciem i jednocześnie lekką naganą.

Rachel trzęsła się broda, a łzy leciały strumieniem po policzkach.

- Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś?

Medyk zamknął na chwilę oczy.

- Nie chciałem od razu ci mówić, że umrzesz, bo nie byłem tego pewien, a wyrażając swoje wątpliwości, naraziłbym cię na niepotrzebny stres. Inaczej zrobiłem w przypadku żołnierzy i techników. Powiedziałem im, że ich życie jest zagrożone, co bardzo ich zaniepokoiło. A dodatkowy strach o swoje życie pogorszył ich stan, przez co ci, którzy mieli szansę przeżyć, zmarli po tygodniu. Za każdym razem, kiedy któryś z nich umierał, czułem się tak, jakbym to ja ich zabił - zaczął wymachiwać bezradnie rękami. - Straciłem tylu przyjaciół na wojnie. Myślałem, że po przybyciu na Ziemię będę ratować czyjeś życia, ale okazało się, że było na odwrót. Straciliśmy nie tylko jednego z naszych, ale i ludzi, którzy nam pomagali. I to przeze mnie. Bo to ja im powiedziałem, że czeka ich śmierć. - spojrzał desperacko Rachel w oczy.

Dziewczyna jeszcze bardziej płakała. Nie tylko z powodu tego, że mogła umrzeć, ale też dlatego, że Ratchet tak bardzo obwiniał się o czyjąś śmierć. Wiedziała, że praca medyka nie była łatwa, ale nigdy nie zastanawiała się nad tym, że Autobot nosił na sobie tyle ciężaru.

- Ratchet - wyszeptała - To nie jest twoja wina. Przecież nie zrobiłeś tego umyślnie. Ratowałeś ich jak tylko mogłeś i nie możesz się za to obwiniać.

- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. - medyk zgarbił się lekko, jakby dołożono mu więcej ciężaru. - Dlatego nic ci nie powiedziałem. Ale teraz już za późno. Dowiedziałaś się. A ja jestem bezradny, Rachel. Po raz kolejny nie wiem co robić. - znów odwrócił wzrok.

Dziewczyna schowała twarz w dłoniach. Co miała mu powiedzieć? Żeby się nie przejmował, bo to nic takiego? Przecież to kłamstwo. Nie potrafiła pocieszyć Ratcheta, a tym bardziej siebie.

Z tego co powiedział medyk Autobotów, Rachel czekała śmierć. Powolna i bolesna. A wszystko przez jej głupotę. Gdyby od razu powiedziała Ratchetowi o Energonie  albo chociażby nie wstawała z tego cholernego łóżka, może miałaby większe szanse na przeżycie.

Tak bardzo chciała cofnąć się w czasie i to wszystko odkręcić. Ale nie mogła. Klamka zapadła, a jej los był przesądzony.

Rachel odsłoniła twarz i spojrzała na medyka. Autobot stał w tym samym miejscu i patrzył na nią wzrokiem pełnym bólu.

- Czy gdybyś był pewny na sto procent... powiedziałbyś mi? - spytała rozpaczliwie.

- Tak. - odparł bez wahania. - Ale jeszcze nie jestem. Byłem w trakcie badań kiedy mnie zawołałaś. Ale może to i dobrze, bo muszę pobrać ci krew. Jednak daję tylko dziesięć procent szans, że... będziesz żyć.

Dziewczyna kiwnęła głową i znów poczuła łzy.

- Mam prośbę. Dopóki nie będzie konkretnych wyników, nie mów nic Alekowi. Dowie się dopiero wtedy, gdy wszystko będzie wiadomo. - gdy medyk przyjął jej odpowiedź, dodała - Przepraszam... przepraszam, że cię nie posłuchałam. Miałeś rację. Jestem uparta i chcę dowieść swoich racji. Bardzo mi przykro.

Medyk wydawał się być lekko zaskoczony jej przeprosinami.

- Nie przejmuj się takimi błahostkami. Teraz musimy się skupić na twoim zdrowiu. - podszedł do komputera i uruchomił swoich metalowych pomocników, po czym wskazał na nich. - Pobiorą ci krew.

Rachel ujrzała jak metalowe odnóża dezynfekują jej rękę, wbijają bezbłędnie igłę w żyłę, pobierają krew i delikatnie przyklejają wacik do miejsca ukłucia. Dziewczyna chwyciła go dwoma palcami.

Ratchet odebrał probówkę i poszedł w stronę wyjścia. Odwrócił się ostatni raz i powiedział cicho:

- Jutro rano będą wyniki. Dobranoc, Rachel.

Żarty się skończyły! 😕

Rozdział pojawił się z  jednodniowym opóźnieniem, ale ważne, że jest! 😂

Częstotliwość wstawiania rozdziałów może się trochę zmienić, ale postaram się wrzucać je jak najczęściej ;)

Trzymajcie się!

Przeszłość zawsze wraca - Transformers Donde viven las historias. Descúbrelo ahora