Rozdział 15

934 59 14
                                    

Była już późna noc, ale Rachel nadal siedziała na klifie. Zdrową nogę podciągnęła pod brodę, natomiast drugą wyciągnęła przed siebie. Nie bolała już tak bardzo, ale dziewczyna wiedziała, że przez te dwa tygodnie będzie skazana na kule. Czuła się jak kaleka.

Od śmierci rodziców starała się być silną, odważną i niezłomną dziewczyną. A w sierocińcu nawet trzeba było takim być, żeby wytrzymać z tymi wszystkimi dzieciakami. Spotkała tam tyle nieszczęścia: niechciane dzieci podrzucone pod drzwi; wszystkie były niemowlakami, pięcio- czy sześciolatki znalezione na ulicach, bo rodzicom znudziło się wychowywanie swoich "pociech". Wystarczyła nawet wpadka nieodpowiedzialnych nastolatków - wszystko to powodowało, że niewinne maluchy trafiały do obcych ludzi i innego środowiska.

Rachel zabrano do sierocińca właściwie od razu kiedy wyszła że szpitala. Miała rodzinę, owszem. Tylko że oni mieszkali w Europie, a rodzice wyjechali do Australii, by się od nich odciąć. Nie znała swoich dziadków, wujków, ciotek, kuzynów. Jak była mała, to dopytywała się, dlaczego nigdy ich nie poznała, ale mama i tato nie chcieli o tym rozmawiać. Nie wiedziała dlaczego tak się stało, ale podejrzewała, że to że względu na młody wiek jej rodziców. Zastanawiała się nad tym długo i doszła do wniosku, iż mama i tata zostali wydziedziczeni przez swoich najbliższych i przez to przeprowadzili się w inne miejsce, by w spokoju wychowywać córkę. Jak było naprawdę? Tego chyba nigdy się nie dowie.

Długo nie mogła otrząsnąć się po ich śmierci. Jednak w sierocińcu zyskała przyjaciółkę - Evie. Dziewczyna była od niej starsza o dwa lata, ale mimo to bardzo dobrze się dogadywały. Pomagały sobie nawzajem, bawiły się.  Jej przyjaciółka miała nieziemskie niebieskie oczy. Rachel zawsze się nimi zachwycała. Jednak ich przyjaźń nie trwała długo. Evie została adoptowana rok później, a Rachel, mimo że bardzo chciała, żeby przyjaciółka nie zostawiała jej samej, nie mogła nic zrobić. Wiedziała, że to było samolubne, ale nie czuła nic innego oprócz zazdrości i rozpaczy. Zadawała sobie pytanie: "Dlaczego nie zasłużyłam na to, żeby ktoś mnie adoptował?" Pożegnanie było najgorsze. Nie mogły się rozstać. Evie jednak obiecała, że będzie się z nią jakoś kontaktować. Ale tak nie było. Ostatni raz Rachel widziała ją jak opuszcza budynek sierocińca razem z nowymi rodzicami.

Z biegiem lat Rachel nauczyła się być twardą dziewczyną, która nie użala się nad sobą, tylko idzie naprzód i, mimo że była tam praktycznie uwięziona, starała się o tym nie myśleć. Kiedy osiągnęła wiek dorosły, z ulgą pożegnała sierociniec. Wiedziała, że jest zdana na siebie, ale to nie przeszkodziło jej w realizacji planu na życie. Praca marzeń, czyli naprawianie sprzętów i samochodów albo własny dom udało się zrealizować.

- Hej, Rach. - z głębokich przemyśleń wyrwał ją Alec.

Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na przyjaciela, który trzymał w ręce kurtkę. Sam był ciepło ubrany.

- Hej - uśmiechnęła się - Jak mnie znalazłeś?

Alec pomachał jej przed oczami urządzeniem, które wyglądało tak samo jak jej - ten a lá GPS.

- Ale tu ładnie - chłopak również zachwycił się widokiem i usiadł koło Rachel - Przyniosłem ci kurtkę, bo pomyślałem, że pewnie jest ci zimno. W końcu siedzisz tutaj dobre parę godzin. - otulił ją ciepłym ubraniem.

- Dzięki - Rachel tak bardzo się zamyśliła, że nawet nie zauważyła, jak bardzo zmarzła. - Mogłabym siedzieć tutaj całą noc. - jednak jak na złość, Rachel ogarnęło zmęczenie. Ziewnęła. - Tu przynajmniej mogę czuć się... normalnie.

Alec również podciągnął kolana pod brodę i spytał zmieniając temat:

- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?

Dziewczyna kiwnęła głową i uśmiechnęła się na samo wspomnienie.

- Przyszłam do sklepu pana Yamanouchi, chcąc kupić nowy klucz francuski, a że on był zajęty innym klientem, to zawołał ciebie, żebyś go poszukał w magazynie. Zobaczyłam cię wtedy po raz pierwszy. Byłeś taki... - zacięła się szukając odpowiedniego określenia.

- Brzydki? - zapytał Alec ze śmiechem.

Rachel dała mu kuksańca w bok.

- Przestań. Byłeś... uroczy. Naprawdę uroczy. Pamiętam, jak miałeś jeszcze tą grzywkę, która zasłaniała ci jedno oko. - zachochotała.

- Wyglądałem sexy - sprostował chłopak i, jakby dla zapewnienia, odrzucił głowę w bok, udając, że wciąż ma grzywkę na głowie. Jednak teraz miał po prostu krótko ścięte włosy.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Może. Ale najbardziej w tobie polubiłam twój charakter. Pobiegłeś do magazynu, a za chwilę dało się słyszeć straszny hałas, jakby narzędzia spadły ci na głowę!

- Bo tak było. - potwierdził Alec.

- Co? A panu Yamanouchi powiedziałeś, że to ta stara szafka się zawaliła.

- Oj weź, nie chciałem wyjść na niezdarę - spojrzał na nocne niebo. - Pamiętam, że wtedy strasznie bolała mnie głowa, ale udałem, że wszystko jest dobrze.

- Niezły z ciebie aktor. - parsknęła Rachel.

- Myślisz, że nadawałbym się do Hollywoodu? - uniósł jedną brew.

- Tylko jako kaskader w filmach akcji.

Alec zaśmiał się głośno i szczerze.

- A tak poza tym, to... poprosiłam Optimusa o odzyskanie moich rzeczy z domu. - dodała Rachel już bez uśmiechu.

Alec też spoważniał.

- Ty to nie odpuścisz, co? - mruknął - Kto z tobą pojedzie?

Dziewczyna odetchnęła głęboko.

- Jakiś Hound. Zgaduję, że ty też nie poznałeś wszystkich Autobotów.

Chłopak pokręcił głową dla zaprzeczenia, a po chwili dodał:

- Pojadę z wami.

Rachel spojrzała na niego gwałtownie.

- Co?

- Pojadę z wami - powtórzył - Nie chcę, żebyś była w tym sama. A na pewno widok zniszczonego domu nie wpłynie dobrze na twój nastrój.  Hound zapewne będzie tylko dla ochrony przed Barricade'em albo innymi Decepticonami, ale on nie pomoże ci w przetrząsaniu domu.

Rachel zarzuciła mu ręce na szyję.

- Dziękuję ci. Ale jesteś pewien, że dasz radę? No wiesz, twoja głowa...

- Nic mi nie będzie, prawie wyzdrowiałem. - odwzajemnił uścisk - Zresztą, kto tu jest większą kaleką? - zażartował.

Dziewczyna odsunęła się i wystawiła mu język.

Alec wstał i podał jej rękę.

- Chodź. Jest już późno, a my pewnie ruszamy z rana. Trzeba się wyspać.

Hej!

Na weekendach mam trochę luzu, więc możliwe, że będę wrzucać rozdziały w sobotę albo niedzielę.

Połowa dzisiejszego rozdziału jest taką retrospekcją z dzieciństwa Rachel. Czasami takie coś będzie się pojawiać, bo chcę, żeby historia głównej bohaterki pojawiała się co jakiś czas, ponieważ myślę, że to nawet dobrze się komponuje ;)

Jak pogoda u was? U mnie były już pierwsze przymrozki, więc niestety trzeba pożegnać się z latem ☹

Pozdrawiam!

Przeszłość zawsze wraca - Transformers Where stories live. Discover now