- Już lepiej?
- Tak, dzięki.
Rachel siedziała już jakiś czas na krześle, wciąż bojąc się wstać. Obawiała się, że jeśli to zrobi, padnie na ziemię. Przyjrzała się blondynowi. Był mniej więcej w jej wieku. Miał niebieskie oczy, niezbyt duży nos, ostre kości policzkowe, grube, długie rzęsy... cóż, nie mogła zaprzeczyć, że był przystojny. Jego karnacja była delikatnie muśnięta opalenizną, a włosy idealnie przycięte z niewielką grzywką na czole. Kiedy spojrzał na nią, szybko odwróciła wzrok.
- To chyba nie tylko upał, co? – uniósł brwi.
Westchnęła cicho.
- Jestem... można powiedzieć, że... - zaczęła się jąkać – Jestem w trakcie rekonwalescencji i... uhm...
Chłopak otworzył szeroko oczy.
- Uciekłaś ze szpitala?! Dlacze...
- Nie, nie! – zaprzeczyła Rachel – Nie uciekłam. Ja... Ukąsił mnie pająk. – dodała, nawet nie myśląc – Jadowity. Wiesz, w Australii takie rzeczy też są na porządku dziennym – uśmiechnęła się lekko. No to się wkopała. Po cholerę było wspominać o kuracji?
Blondyn kiwnął lekko głową.
- Okej, czaję. Dużo rzeczy nasłuchałem się o australijskich pająkach. Ale... na pewno wszystko dobrze? – wyjrzał przez okno – Przyjechałaś sama czy z kimś?
- Eee, ja... - nie mogła mu powiedzieć, że przyszła pieszo. To by i tak brzmiało dość dziwnie. Podążyła za wzrokiem chłopaka i ujrzała zielonego Chevroleta Corvette, który stał na parkingu. Mimo, że nie widziała alt-mode wszystkich Autobotów, domyśliła się kto to był. – To mój samochód. To znaczy kolegi – wskazała na pojazd – Przyjechałam z kolegą i poszłam kupić wodę – umilkła, zdając sobie sprawę, że nie musiała się przed nim tłumaczyć. Nie daj Bóg powiedziałaby o jedno słowo za dużo.
Blondyn wstał i podał rękę Rachel.
- Chodź, odprowadzę cię.
- Nie, nie trzeba. – uniosła obie ręce – To znaczy... dam sobie radę. Czuję się o wiele lepiej.
Mężczyzna pokręcił głową.
- Wyjdziesz na ten upał i zemdlejesz.
Rachel otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale w tym momencie podeszła do nich kobieta z surowym wyrazem twarzy. Miała czerwony T-shirt z logiem stacji i plakietkę z imieniem Cindy. Wyglądała na około pięćdziesiąt lat.
- Co to za pogaduszki, Martin? Wracać mi do pracy, ale już! – wskazała palcem na stanowisko. – A ty – zwróciła się do Rachel – nie odciągaj go od obowiązków. Pogadacie sobie po jego zmianie.
Blondyn wstał.
- Nie mogłem jej zostawić, proszę pani. Źle się poczuła i...
- Dzięki niemu nie zemdlałam – dokończyła Rachel. – To świetny pracownik. Bardzo dba o klientów – uśmiechnęła się do kobiety, która tylko przewróciła oczami.
- To może niech dżentelmen wróci do pracy. Chyba sobie poradzisz z dojściem do samochodu. – odwróciła się i zniknęła za drzwiami z napisem: „MAGAZYN".
Blondyn uśmiechnął się z rozbawieniem.
- No nieźle. Może za tak heroiczny wyczyn da mi awans. – ponownie wyciągnął rękę – Odprowadzę cię.
- Dzięki, ale... faktycznie nie chcę cię odciągać od obowiązków. Samochód jest piętnaście metrów od wyjścia. Dam radę, naprawdę.
Chłopak ciągle się wahał.
- Może zawołam twojego kolegę?
- Nie ma takiej potrzeby. On... - spojrzała ponownie na samochód – Rozmawia przez telefon. Nie martw się, dżentelmenie – poklepała go po ramieniu.
Pokręcił głową.
- Jesteś strasznie uparta, wiesz o tym?
- Słyszałam to już parę razy. – wstała z krzesła i swobodnie podeszła do drzwi. Zrobiła obrót wokół własnej osi – Widzisz? Już mi lepiej.
Mężczyzna założył ręce na piersi.
- Będę patrzeć czy wsiadłaś.
Rachel zaśmiała się cicho.
- Dobrze, niech ci będzie. – zatrzymała się i odwróciła do chłopaka – Dzięki za pomoc, Martin.
Blondyn kiwnął głową z rozbawieniem.
- Jestem Chris. Martin to moje nazwisko.
- Och, wybacz. – Rachel złapała się za serce – Jestem Rachel. Rachel Douglas. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
- Ja też mam taką nadzieję – Chris pomachał ręką na pożegnanie – Na razie nie zamierzam zmieniać miejsca pracy. – podszedł bliżej i powiedział cicho – Jak wsiądziesz, to sprawdź lewą kieszeń. Zostawiłem ci mały prezent.
Rachel zarumieniła się lekko i ruszyła do samochodu.
Nie miała już wątpliwości, że to Crosshairs, bo dostrzegła znaczek frakcji Autobotów na drzwiach. Usiadła na fotelu pasażera i ostatni raz spojrzała na Chrisa, który wrócił do kasy obsługiwać klientów.
Włożyła rękę do lewej kieszeni i wyczuła coś. Owy „prezent" okazał się małą karteczką z cyferkami – jego numer telefonu. Kiedy on jej to wsadził do spodni?
Uśmiechnęła się i oparła głowę na fotelu. Chris był... niesamowity. Opiekuńczy i troskliwy. Dobry i...
- No nareszcie! Ile można czekać? – usłyszała głos Crossa – Zalotów ci się zachciało! – ruszył na autostradę.
Rachel przewróciła oczami.
- Jakich zalotów? Pomógł mi tylko. Zresztą dlaczego nie jesteś w bazie? Miałeś mnie kryć... - poczuła ukłucie strachu i dodała ciszej – Ratchet się dowiedział?
- Nie, chyba nie. Poprosiłem Drifta, żeby go czymś zajął, bo miał iść do ciebie i sprawdzić jak się czujesz.
- Optimus wie? – Rachel zagryzła wargę.
- Nie. Im mniej osób jest wtajemniczonych, tym lepiej. Jeśli Ratchet się dowie o twoim wybryku, to...
- Hej – dziewczyna szturchnęła go lekko w kierownicę – Pomogłeś mi i mnie nie powstrzymałeś, więc czemu teraz wszystko zwalasz na mnie?
- Bo sprawy się pokomplikowały, ruda – Cross wjechał do lasu – Wzięłaś ten lek i musisz być teraz pod ścisłą kontrolą. Musiałem po ciebie pojechać, bo nie chciałem mieć problemów.
Rachel uniosła ręce w geście dezaprobaty.
- No to nie trzeba mnie było puszczać!
- A posłuchałabyś?
Kobieta zacisnęła usta.
- No właśnie. – westchnął – Dobra, to pozostaje między nami. Jeśli Ratchet się dowie, to, jak to mówią ludzie, święty Boże nie pomoże.
Ale upał! 😫
Pozdrawiam gorąco! 😂❤
BẠN ĐANG ĐỌC
Przeszłość zawsze wraca - Transformers
FanfictionŻycie samotnika może być fajne lub nudne. Ale najczęściej jest fajne. Takiego zdania była Rachel Douglas - dwudziestodwulatka, która wyrwała się z sierocińca po osiągnięciu pełnoletności, żyjąca swoim życiem w domku na obrzeżach jednego z australijs...