Rozdział 33

506 38 19
                                    

- Już lepiej?

- Tak, dzięki.

Rachel siedziała już jakiś czas na krześle, wciąż bojąc się wstać. Obawiała się, że jeśli to zrobi, padnie na ziemię. Przyjrzała się blondynowi. Był mniej więcej w jej wieku. Miał niebieskie oczy, niezbyt duży nos, ostre kości policzkowe, grube, długie rzęsy... cóż, nie mogła zaprzeczyć, że był przystojny. Jego karnacja była delikatnie muśnięta opalenizną, a włosy idealnie przycięte z niewielką grzywką na czole. Kiedy spojrzał na nią, szybko odwróciła wzrok.

- To chyba nie tylko upał, co? – uniósł brwi.

Westchnęła cicho.

- Jestem... można powiedzieć, że... - zaczęła się jąkać – Jestem w trakcie rekonwalescencji i... uhm...

Chłopak otworzył szeroko oczy.

- Uciekłaś ze szpitala?! Dlacze...

- Nie, nie! – zaprzeczyła Rachel – Nie uciekłam. Ja... Ukąsił mnie pająk. – dodała, nawet nie myśląc – Jadowity. Wiesz, w Australii takie rzeczy też są na porządku dziennym – uśmiechnęła się lekko. No to się wkopała. Po cholerę było wspominać o kuracji?

Blondyn kiwnął lekko głową.

- Okej, czaję. Dużo rzeczy nasłuchałem się o australijskich pająkach. Ale... na pewno wszystko dobrze? – wyjrzał przez okno – Przyjechałaś sama czy z kimś?

- Eee, ja... - nie mogła mu powiedzieć, że przyszła pieszo. To by i tak brzmiało dość dziwnie. Podążyła za wzrokiem chłopaka i ujrzała zielonego Chevroleta Corvette, który stał na parkingu. Mimo, że nie widziała alt-mode wszystkich Autobotów, domyśliła się kto to był. – To mój samochód. To znaczy kolegi – wskazała na pojazd – Przyjechałam z kolegą i poszłam kupić wodę – umilkła, zdając sobie sprawę, że nie musiała się przed nim tłumaczyć. Nie daj Bóg powiedziałaby o jedno słowo za dużo.

Blondyn wstał i podał rękę Rachel.

- Chodź, odprowadzę cię.

- Nie, nie trzeba. – uniosła obie ręce – To znaczy... dam sobie radę. Czuję się o wiele lepiej.

Mężczyzna pokręcił głową.

- Wyjdziesz na ten upał i zemdlejesz.

Rachel otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale w tym momencie podeszła do nich kobieta z surowym wyrazem twarzy. Miała czerwony T-shirt z logiem stacji i plakietkę z imieniem Cindy. Wyglądała na około pięćdziesiąt lat.

- Co to za pogaduszki, Martin? Wracać mi do pracy, ale już! – wskazała palcem na stanowisko. – A ty – zwróciła się do Rachel – nie odciągaj go od obowiązków. Pogadacie sobie po jego zmianie.

Blondyn wstał.

- Nie mogłem jej zostawić, proszę pani. Źle się poczuła i...

- Dzięki niemu nie zemdlałam – dokończyła Rachel. – To świetny pracownik. Bardzo dba o klientów – uśmiechnęła się do kobiety, która tylko przewróciła oczami.

- To może niech dżentelmen wróci do pracy. Chyba sobie poradzisz z dojściem do samochodu. – odwróciła się i zniknęła za drzwiami z napisem: „MAGAZYN".

Blondyn uśmiechnął się z rozbawieniem.

- No nieźle. Może za tak heroiczny wyczyn da mi awans. – ponownie wyciągnął rękę – Odprowadzę cię.

- Dzięki, ale... faktycznie nie chcę cię odciągać od obowiązków. Samochód jest piętnaście metrów od wyjścia. Dam radę, naprawdę.

Chłopak ciągle się wahał.

- Może zawołam twojego kolegę?

- Nie ma takiej potrzeby. On... - spojrzała ponownie na samochód – Rozmawia przez telefon. Nie martw się, dżentelmenie – poklepała go po ramieniu.

Pokręcił głową.

- Jesteś strasznie uparta, wiesz o tym?

- Słyszałam to już parę razy. – wstała z krzesła i swobodnie podeszła do drzwi. Zrobiła obrót wokół własnej osi – Widzisz? Już mi lepiej.

Mężczyzna założył ręce na piersi.

- Będę patrzeć czy wsiadłaś.

Rachel zaśmiała się cicho.

- Dobrze, niech ci będzie. – zatrzymała się i odwróciła do chłopaka – Dzięki za pomoc, Martin.

Blondyn kiwnął głową z rozbawieniem.

- Jestem Chris. Martin to moje nazwisko.

- Och, wybacz. – Rachel złapała się za serce – Jestem Rachel. Rachel Douglas. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.

- Ja też mam taką nadzieję – Chris pomachał ręką na pożegnanie – Na razie nie zamierzam zmieniać miejsca pracy. – podszedł bliżej i powiedział cicho – Jak wsiądziesz, to sprawdź lewą kieszeń. Zostawiłem ci mały prezent.

Rachel zarumieniła się lekko i ruszyła do samochodu.

Nie miała już wątpliwości, że to Crosshairs, bo dostrzegła znaczek frakcji Autobotów na drzwiach. Usiadła na fotelu pasażera i ostatni raz spojrzała na Chrisa, który wrócił do kasy obsługiwać klientów.

Włożyła rękę do lewej kieszeni i wyczuła coś. Owy „prezent" okazał się małą karteczką z cyferkami – jego numer telefonu. Kiedy on jej to wsadził do spodni?

Uśmiechnęła się i oparła głowę na fotelu. Chris był... niesamowity. Opiekuńczy i troskliwy. Dobry i...

- No nareszcie! Ile można czekać? – usłyszała głos Crossa – Zalotów ci się zachciało! – ruszył na autostradę.

Rachel przewróciła oczami.

- Jakich zalotów? Pomógł mi tylko. Zresztą dlaczego nie jesteś w bazie? Miałeś mnie kryć... - poczuła ukłucie strachu i dodała ciszej  – Ratchet się dowiedział?

- Nie, chyba nie. Poprosiłem Drifta, żeby go czymś zajął, bo miał iść do ciebie i sprawdzić jak się czujesz.

- Optimus wie? – Rachel zagryzła wargę.

- Nie. Im mniej osób jest wtajemniczonych, tym lepiej. Jeśli Ratchet się dowie o twoim wybryku, to...

- Hej – dziewczyna szturchnęła go lekko w kierownicę – Pomogłeś mi i mnie nie powstrzymałeś, więc czemu teraz wszystko zwalasz na mnie?

- Bo sprawy się pokomplikowały, ruda – Cross wjechał do lasu – Wzięłaś ten lek i musisz być teraz pod ścisłą kontrolą. Musiałem po ciebie pojechać, bo nie chciałem mieć problemów.

Rachel uniosła ręce w geście dezaprobaty.

- No to nie trzeba mnie było puszczać!

- A posłuchałabyś?

Kobieta zacisnęła usta.

- No właśnie. – westchnął – Dobra, to pozostaje między nami. Jeśli Ratchet się dowie, to, jak to mówią ludzie, święty Boże nie pomoże.

 Jeśli Ratchet się dowie, to, jak to mówią ludzie, święty Boże nie pomoże

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

Ale upał! 😫

Pozdrawiam gorąco! 😂❤

Przeszłość zawsze wraca - Transformers Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ