#29

4.1K 295 91
                                    

*Adrien*

Obudziłem się w pustym łóżku.

Marinette pewnie wstała wcześniej i teraz siedzi w łazience.

Zakradłem się do drzwi, żeby zrobić jej niespodziankę.

Nie żebym liczył na jakieś romanse o poranku.

Okazało się, że jednak jej tam nie było.

Wyszedłem z sypialni i od razu poczułem piękny zapach.

Jestem pewnien, że coś piecze.

Próbowałem wejść do kuchni, żeby sprawdzić co robi ale mi się to nie udało.

Zamknęła się na klucz?

A co jeśli chciał bym zjeść śniadanie?

Z reszta o tej porze powinniśmy się zbierać do pracy a nie piec ciasta.

Po chwili drzwi się otworzyły a Marinette podała mi talerz z kanapkami i kubek z kawą.

-Zjedz w salonie.

I zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.

-Ciebie też miło widzieć.

To zaczyna robić się coraz dziwniejsze.

Zjadłem to co mi przygotowała i poszedłem się przebrać.

Gdy wróciłem granatowłosa siedziała w salonie gotowa do wyjścia.

-Nadal mam zakaz wstępu do kuchni?
-Tak.
-Co kombinujesz?
-Nie interesuj się.

Jak gdyby nigdy nic poszła do wyjścia.

-Idziesz?
-Idę.

Prędzej czy później dowiem się o co chodzi.

***
Mama pod jakimś dziwnym pretekstem zawołała Marinette i razem gdzieś pojechały.

Chyba zaczunam domyślać się o co chodzi.

Dzisiaj mam urodziny.

Ale mówiłem, że chcę ten dzień spędzić sam na sam ze swoją żoną.

Po skończeniu całej papierkowej roboty wróciłem do domu.

Nadal mam zakaz wstepu do kuchni więc obiad znów zjadłem w salonie.

Co ona tam tyle robi?

-Ty nie masz dzisiaj jakiejś szermierki czy coś?
-Może mam.
-To nie musisz iść przypadkiem?
-Przypadkiem muszę.
-No to ten... pa pa.
-Aż tak bardzo chcesz się mnie pozyć?
-Idź już.

***
Gdy wróciłem Marinette od razu wygoniła mnie pod prysznic.

Żeby się nie narażać poszedłem do łazienki.

Wziąłem nie tak krótki prysznic i wysuszyłem włosy.

Zakradłem się po cichu na dół i sprawidziłem co robi moja żona.

Granatowłosa rozkładała talerze na stole w salonie.

Jeśli ona gotowała w tej sukience to szanuję.

Wróciłem na górę i ubrałem się stosownie do sytuacji.

Marinette poleciła mi usiąść przy stole więc to zrobiłem.

Nie musiałem długo czekać, żeby podała swoje danie popisowe.

-Cuż to za okazja?
-Dobrze wiesz.
-Nie mam pojęcia.
-Nie udawaj.
-Czyżby to moje urodziny?
-Już myślałam, że jesteś durny jak stołowe nogi.

Po zjedzeniu muli Marinette przyniosła coś, co czułem od samego rana.

Pięknie wyglądający tort, mam nadzieję, że czekoladwy, z bezą na wierzchu i równo dwudziestoma siedmioma świeczkami.

Żona złożyła mi życzenia i przniosła kilka prezętów.

-Ten od Nina.

Cieszę się, że uszanowali to, że chcę spędzić moje urodziny z Marinette.

-Ten od twoich rodziców.

Gdy zobaczyłem zawartość torby myślałem, że strzelę sobie face palma.

-Co tam masz?

Wyciągnąłem body dziecięce i podałem je żonie.

-Wywierają na mnie coraz większą presję.

Podszedłem do niej i pocałowałem ją w czoło.

-Nikt cię do niczego nie zmusza. To ty będziesz nosić nasze dziecko pod sercem i rozumiem, że musisz się na to przygotować.

Przytuliła się do mnie i powiedziała, że mnie kocha.

-Ja ciebie też.

Sięgneła po jeszcze jedno pudełko i mi je podała.

-To odemnie.

Po oglądnięciu wszystkiego usiedliśmy do stołu i zjedliśmy przepyszny tort, aż trudno uwierzyć, że Marinette własnoręcznie go upiekła.

-Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent.
-Pokażesz mi go?
-Pokażę, ale nie tutaj.

Ruszyła na góre a ja bez zastanowienia poszedłem za nią.

Oj chyba wiem co to za prezent.

-----------------------------------------------------------
Urodziny raz kolejny ale co tam.

Nie martwcie się, Marinette nie jest bezpłodna.

Poczekajcie jeszcze chwilę.

🖐

|Miraculum: Ślub od pierwszego wejrzenia|AU|जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें