19

69 1 0
                                    

Thomas

Suzy siedziała przytulona do mnie i już nie zadawała pytań, choć niczego jej nie wyjaśniłem. Jednak nie miała już na to siły, była zbyt zmęczona. Cały dzień czuwała przy Tinie i nie chciała jej opuścić.

-Tina się obudziła!-odwróciłem głowę i zobaczyłem Floyda a dziewczyna gwałtownie się podniosła i nie zwracając uwagi na nic po prostu zerwała się na nogi i pobiegła w stronę obozu.

-Już idę Tina!-krzyknęła po drodze a ja się uśmiechnąłem.

Podszedłem do Floyda i my również udaliśmy się do obozowiska.

-Wiesz co debilko, już myślałam, że dałaś się zabić.-powiedziała blondynka prawie dusząc Tine.

-No co ty, tak łatwo się mnie nie pozbędziecie.-zaśmiała się brunetka.

-Już lepiej?-spytałem podchodząc bliżej a Suzy odkleiła się od Tiny.
Dziewczyna pokiwała głową i przejechała dłonią po swoich plecach, odnajdując zabandażowane miejsce.

-Kto mi to zrobił?-spytała marszcząc brwi.

-Nie wiem ale jak się dowiem to nie chcę być na jego miejscu.-stwierdziła Suzy a ja posłałem jej głupkowaty uśmieszek na co ona wystawiła mi język.

-To musiał być ktoś stąd, w okolicy nie ma innych ludzi.-do namiotu wszedł Jorge a my wszyscy spojrzeliśmy na niego.

-Co sugerujesz?-odezwał się Max.

-Że to ktoś z naszych.-powiedział mężczyzna.

Tina

Następnego dnia obudziłam się nadal w namiocie u Mary a obok mnie na podłodze ujrzałam śpiącą Suzy.
Uśmiechnęłam się na ten widok i rzuciłam w nią poduszką jednak ona nie zareagowała. Chciałam ją połaskotać ale wtedy do namiotu wszedł Newt.

-Hej, gdzie Mary?-spytał podchodząc bliżej.

-Nie wiem, pewnie gdzieś wyszła. A co?-uniosłam jedną brew.

-Chcę cię zabrać na spacer, ale trudno musi się obejść bez jej pozwolenia.-uśmiechnął się a ja spojrzałam na Suzy po czym podniosłam się i podeszłam do niego zgarniając przy tym moją kurtkę.

Opuściliśmy namiot, rozejrzałam się. Mało kto już stał na nogach a znaczna większość jeszcze spała. Wyszliśmy poza teren obozowiska i skierowaliśmy się górskim szlakiem z którego widok rozciągał się na wielki kanion.

-Chciało ci się?-spytałam i spojrzałam na niego.

-Co?-zmarszczył brwi i również na mnie spojrzał.

-Noo... wstawać tak wcześnie no i jeszcze w dodatku brać mnie na spacer.-przybliżyłam a on uśmiechnął się i przygryzł wargę.

-Chciało.-wlepił wzrok przed siebie a ja uśmiechnęłam się delikatnie.-Boli cię jeszcze?

-Tylko jak leżę na plecach.-wytłumaczyłam i kopnęłam kamyk.
Newt był spięty, było to widać.
Spojrzałam na niego, wiatr delikatnie rozwiwewał jego blond włosy a ciemne oczy wyglądały prawie jak czarne.

Doszliśmy nam wysoki klif z którego rozciągał się widok na kanion.

-Ładnie tu.-stwierdziłam stając bliżej krawędzi a Newt stanął obok mnie i przytaknął.

-Powiem ci coś...-powiedział poważniejszym tonem a ja spojrzałam na niego wyczekująco.-Kiedy byłem w labiryncie, kilka miesięcy po tym jak do niego trafiłem... próbowałem popełnić samobójstwo.-kiedy to powiedział otworzyłam szeroko oczy i nie mogłam w to uwierzyć.

-To dlatego kulujesz...?-spytałam niepewnie i spojrzałam w dół.

Chłopak pokiwał twierdząco głową.

-Kiedyś byłem biegaczem, więc wiedziałem jak mniej więcej wygląda labirynt. Wspiąłem się na bluszcz...i skoczyłem.-usiadł na ziemi a ja po chwili zrobiłam to samo.

-Wiesz...nie spodziewałam się tego po tobie...-powiedziałam i wlepiłam wzrok w ziemię.-Czemu chciałeś to zrobić?-nie byłam pewna czy chłopak chcę o tym rozmawiać ale ciekawość wzięła górę.

-Byłem zagubiony, labirynt mnie złapał...-blondyn spojrzał przed siebie a ja westchnęła i oparłam głowę o jego ramię.

-Wiesz co? Dobrze, że ci się to nie udało.-powiedziałam.-Kto by mnie wyciągał na spacer o szóstej rano?-zaśmialiśmy się.

-Teraz już wiem, że dostałem drugą szansę. Albo po prostu jestem głupi i miałem szczęście.-spojrzal na mnie a ja delikatnie szturchnęłam go w ramię.

-Stawiam na to drugie.-wystawiłam mu język a on znów się zaśmiał.

-Ja cię kiedyś zabiję...-odwróciłam się i kilka metrów od nas zobaczyłam zdyszaną Suzy która ledwo stała na nogach.-Jesteś debilką...

-Wyszłam tylko na spacer z Newtem.-powiedziałam tak jakby to było oczywiste.

-Obudziłam nawet Thomasa żeby mi pomógł bo już myślałam że ktoś was porwał a wy sobie tu siedzicie i plotkujecie.-usiadła na ziemi.

-Próbowałam cię obudzić.-wyciagnelam ręce w geście obronnym.

-Boże jakiś pyton tu jest!-usłyszeliśmy gdzieś w oddali krzyk Thomasa.

Spojrzałam na Newta a on na mnie.

-Chodźmy go lepiej ratować bo za chwilę go coś dziabnie tam gdzie nie powinno i będzie problem.-powiedziałam i podniosłam się a Newt zrobił to samo.

Podeszłam do Suzy i stanęłam nad nią.

-Idziesz czy leżysz?-uniosłam jedną brew a ona wzdychając podniosła się.

Całą trójką zeszliśmy szlakiem w stronę obozowiska i zobaczyliśmy zaspanego Thomasa stojącego i rozglądającego się.

-Drąc tą morde zapewne obudziłeś już resztę.-powiedziałam krzyżując ręce na piersi a on odwrócił się w naszą stronę.

-Moglibyście nie znikać o szóstej rano bez powiadomienia nas?-spytał.-Ona-wskazał na Suzy-Przyleciała do mnie i zaczęła się drzeć że gdzieś zniknęliście, po czym zaczęła mnie kopać jak powiedziałem, że pewnie nie mogliście spać i poszliście na spacer.

-No idiotka...-popatrzyłam błagalnie na Suzy a ona zganiła Thomasa spojrzeniem.

-Ok,ok następnym razem zostawimy wam list.-Newt uśmiechnął a zaraz po nim Thomas i Suzy.

-Tom, musimy pogadać...na osobności.-za brunetem pojawiła się Teresa.

Dgxbd

The key to everything is THEY||TMR Where stories live. Discover now